19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

O. Józef Augustyn: Bóg widzi to, czego my nie widzimy - rozmowa o samobójstwach księży

Ocena: 4.15
2169

„Osądzanie i demaskowanie osób, które popełniły samobójstwo, w tym księży, jest nieludzkie i niemoralne" – uważa o. Józef Augustyn. Dodaje, że osąd całego ich życia i chwili śmierci trzeba pozostawić Bogu. „Bóg widzi to, czego my nie widzimy, a często nie chcemy widzieć” – podkreśla w rozmowie z KAI znany rekolekcjonista i kierownik duchowy.

Fot. z archiwum www.idziemy.pl/ Bożena Sztajner

Publikujemy treść rozmowy:

Tomasz Królak (KAI): Temat samobójstw księży porusza opinię publiczną jakoś szczególnie. Jest to trudne doświadczenie zwłaszcza dla katolików, wywołuje u nich niezrozumienie i przygnębienie. Bo wydawać by się mogło, że księża są „impregnowani” nawet na samą myśl o takim czynie.

Józef Augstyn SJ: To są jedynie wyobrażenia o nas. Nikt na nic nie jest zaimpregnowany. Człowiek jest istotą złożoną, jakąś tajemnicą także dla samego siebie. Jego reakcje i zachowania w trudnych sytuacjach są mało przewidywalne. Kiedy coś uderzy w niego, wówczas ujawnia się, na co jest odporny, a na co nie. Najlepiej sprawdza się to w sytuacjach traumatycznych, na przykład w czasie wojny. Często bohaterami stawali się ludzie niedoceniani, z trzeciego, czwartego szeregu. Zagrożenie wyzwalało w nich nieraz pokłady wewnętrznej mocy, odwagi, poświęcenia i współczucia. A z drugiej strony ludzie z sukcesami, osiągnięciami nieraz zawodzili, a zdarzało się, że zdradzali, szli na współpracę z wrogiem. Odporność szkła sprawdzamy uderzając w nie, najpierw delikatnie, potem silniej, aż przychodzi granica, kiedy ono pęka. W człowieku tej granicy nie da się wyznaczyć. I dotyczy to także księży.

Już samo pana pytanie ujawnia, że bywamy zaliczani do jakiejś innej kategorii mężczyzn, o większej odporności. Zwyczajnym mężczyznom może przydarzyć się samobójstwo, ale nie księdzu. I to jest błędne myślenie. Odporność ludzka na zagrożenie i stres jest wypadkową wielu czynników: jakiegoś naturalnego „wyposażenia” psychofizycznego, wychowania, doświadczenia życiowego, osobistej kultury, moralności, zażyłości z Bogiem. W normalnych warunkach sam zainteresowany nie jest w stanie ocenić, na co go stać, a na co nie, w sytuacji granicznej.

Czyli – zdaniem ojca – samobójstwa księży niczym nie różnią się od samobójstw innych mężczyzn?

Od strony psychologicznej, moralnej nie różnią się. Klerykalizm, zakorzeniony w podświadomości, nie pozwala nam oderwać się od myślenia, a dotyczy to zwłaszcza nas duchownych, że jesteśmy jakimś odmiennym gatunkiem mężczyzn, jakby nieco lepszym, odporniejszym. Wszystko, co dzieje się dzisiaj złego z księżmi, biskupami a nawet kardynałami, może służyć za dowód, że jesteśmy takim samym gatunkiem mężczyzn, jak wszyscy. Nadzwyczajna jest jedynie nasza rola, czy – powiedzmy nieco podniośle – nasza misja, którą podejmujemy, przekonani, że jesteśmy „powołani”. Św. Augustyn mówił: „z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem”. Jako człowiek wierzący niczym od was się nie różnię, mam tylko inną funkcję we wspólnocie.

Za przypisywany sobie „status” wyjątkowych mężczyzn, płacimy nieraz wysoką cenę: złudne oczekiwanie lepszego traktowania, domaganie się przywilejów, dystansowanie się wiernych do nas. Ukrywanie pedofilii przez niektórych przełożonych, bywa motywowane takim myśleniem: „co prawda wykorzystywał nieletnich, ale on jest wyjątkowy, tyle dobrego zrobił dla diecezji, dla miasta, zbudował dwa kościoły itd.”. Aktualne przykłady w prasie.

Już blisko 10 lat temu, po kolejnym takim dramatycznym wydarzeniu, tłumaczył Ojciec: „Kościół w takiej sytuacji jest zobowiązany pomóc wiernym ustosunkować się do tych tragicznych wypadków, by mogli przeżywać je w duchu Bożego miłosierdzia oraz ze zrozumieniem i współczuciem dla ludzkiej kruchości: cudzej i własnej”. Ale mam wrażenie, że w praktyce, duchowni, także biskupi, boją się publicznie odnosić się do takich wydarzeń i tłumaczyć je wiernym.

Wszyscy się boimy, ponieważ samobójcza śmierć to wielkie oskarżenie pod adresem wszystkich, którzy znali zmarłego, i to niezależnie, czy on sam miał takie intencje. Dotyka ona zwłaszcza środowiska kapłańskiego, w którym się formował, pracował. W kontekście samobójczej śmierci pytania same się narzucają, także wtedy, gdy nie mamy sobie nic do zarzucenia. Jak myśmy go traktowali? Czy jakimś zaniechaniem nie przyczyniliśmy się do jego śmierci? Dlaczego w swojej rozpaczliwej sytuacji nie szukał naszej pomocy? Jaka jest nasza formacja seminaryjna? Jakie miał on oparcie w swoim przełożonym? Przełożony księdza ma być dla niego ojcem – tak mówi ostatni Sobór.

Znaczy to, że jakieś braki w tym ojcostwie mogą prowadzić do owych sytuacji granicznych?

To niebezpieczne pytanie. Łatwo uderzyć w drugiego cudzą śmiercią. Samobójcza śmierć mocno oskarża, budzi w otoczeniu silne poczucie winy. Uczucia te trzeba poddawać rozeznaniu i kontroli recta ratio – prawego rozumu.

Jaki jest najsłabszy punkt w psychice księdza, to znaczy taki, którego osłabienie może powodować myśli o samobójstwie?

Myśli samobójcze w sytuacjach granicznych miewa wiele osób, także duchowni. Przecież niczym istotnym nie różnimy się od innych. Są niemal naturalnym odruchem, gdy zostajemy doprowadzeni do granicy wytrzymałości. Victor E. Frankl pisze w swoich wspomnieniach z obozów koncentracyjnych, że każdy niemal więzień, choćby przez chwilę, rozważał możliwość odebrania sobie życia. Myśl o samobójstwie rodziła się pod wpływem beznadziejności sytuacji. A mimo to samobójstwa w obozach były raczej rzadkością. Święty Ignacy Loyola w autobiografii wspomina także o pokusie samobójstwa w kontekście uciążliwych skrupułów. Męczyły go myśli, by rzucić się w przepaść. Wyznaje, że powstrzymywało go jedynie przekonanie, że taki czyn nie podobałby się Bogu. Nie trzeba się bać myśli samobójczych, ale przede wszystkim nie wolno ich ukrywać. Wypowiadane tracą stopniowo swoją destrukcyjną siłę.

Przed kim je wypowiadać?

Wobec jakiejś osoby zaufanej: spowiednika, kierownika duchowego, przyjaciela, terapeuty. Gdy chcemy podzielić się swoimi myślami samobójczymi z najbliższymi z rodziny, trzeba to gruntownie rozeznać, czy oni to udźwigną, i czy będzie to pomocne we wzajemnych relacjach.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter