– Kryterium oceny nowości w Kościele to dostrzeżenie, co buduje, a co niszczy wspólnotę – wyjaśnia bp Andrzej Siemieniewski
fot. mat. pras./"Serce Dawida"Z bp. Andrzejem Siemieniewskim rozmawia Radek Molenda
Rozmawiamy przy okazji udziału Księdza Biskupa w konferencji „Serce Dawida”, gdzie wspólnie uwielbiają Boga chrześcijanie różnych wyznań. To ekumenizm w praktyce?
Ekumenizm według mnie nie jest jedynie postulatem do realizowania, ale postawą wspólnego myślenia o wspólnych zadaniach i wspólnych wyzwaniach. To sposób myślenia, że to, co można robić wspólnie, warto realizować wspólnie. Na przykład wspólnie można budować ducha modlitwy. I to realizuje się podczas „Serca Dawida”.
Z jakim przesłaniem Ksiądz Biskup tam występował?
Streszczają je dwa słowa: królestwo Boże. O czym mówi w Ewangeliach Pan Jezus i o czym mówi św. Paweł? Właśnie o królestwie Bożym. Z pewnością Jezus jest Zbawicielem moim, pana Zbawicielem itd. Jednak powinniśmy patrzeć szerzej: że Dobra Nowina dotyczy także królestwa Bożego, że zmienia rzeczywistość społeczną. W inny sposób, niż np. władze polityczne państw sytuację ekonomiczną, a jednak zmienia.
Mówimy w Kościele, za św. Augustynem, o przenikających się dwóch państwach: ziemskim i Bożym. To wynika z faktu, że Dobra Nowina jest głoszeniem królestwa Bożego. Kościół przez modlitwę i ewangelizację wprowadza je w naszą rzeczywistość – wszędzie tam, gdzie są ludzie, gdzie pracują, żyją, mają rodziny.
Coraz więcej mówi się o pentekostalizacji, czyli rosnącym wpływie ruchów tzw. charyzmatycznych, widząc w tym zagrożenie.
Pentecoste to po prostu Pięćdziesiątnica. To właśnie w dzień Pięćdziesiątnicy Kościół wyszedł z Wieczernika do świata i apostoł Piotr wygłosił pierwsze kazanie ewangelizacyjne. Jeśli dużo mówi się o pentekostalizacji, to dobrze, ponieważ dopiero w ten sposób możemy temu zjawisku się przyjrzeć, rozważyć je i ocenić. Proponowałbym, zamiast „zagrożenie”, przynajmniej na obecnym etapie, używać terminu: „zjawisko” lub „fenomen”. Na pewno wiążą się z tym jakieś zagrożenia, ale również i nadzieje.
Faktem jest, że coraz więcej chrześcijan w skali całego globu, bardziej w Ameryce Łacińskiej i Afryce, niż w Europie, myśli więcej o Duchu Świętym, przeżywa Jego działanie i chce, by chrześcijaństwo było przeniknięte Jego żywym doświadczeniem. I to jest dobre. Dopiero na drugim miejscu trzeba i warto mówić o realnych, związanych z pentekostalizacją zagrożeniach i znakach zapytania.
Jak więc to zjawisko badać?
Klucz znajdujemy u św. Pawła, który pisze: „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie, wszystko badajcie, to, co dobre, zachowujcie (1 Tes 5,19-21). Jeśli mamy nie gasić Ducha, to znaczy, że we wspólnocie Tesaloniczan, do której pisał, ten Duch płonie i ma płonąć. Dalej: „proroctwa nie lekceważcie” – to znaczy, że w Kościele będą rzeczy nowe. Zauważmy w roku fatimskim, że objawienia w 1917 r. były taką nową rzeczą.
Nie znaczy to jednak, że powinniśmy bezkrytycznie przyjmować wszystkie duchowe nowości. Niektóre z nich to nie nowości, ale nowinki – nowości, które są niezdrowe, destruktywne, nie budują, ale dekonstruują. Dlatego św. Paweł kontynuuje: „wszystko badajcie”. Mamy badać, czy to, co przychodzi, to destrukcyjna nowinka, czy prawdziwa nowość, której rocznicę Kościół będzie – jak w przypadku Fatimy – za sto lat celebrować. Dlatego tak cieszę się z dyskusji nad pentekostalizacją. W ten sposób możemy rozważać, czy to, co nowe, jest dobre, czy złe; co jest inspirowane duchowością charyzmatyczną, a co jedynie wytworem ludzkiej fantazji, czasem jakiegoś entuzjazmu czy ludzkiej pychy i egoizmu. Zasadnicze kryterium oceny to dostrzeżenie: co buduje Kościół, a co niszczy, dzieli wspólnotę.
A kiedy już dobrze poznamy, czym jest pentekostalizacja, możemy zastosować wskazówkę: „co szlachetne, zachowujcie”.
Na którym z tych etapów w Kościele jesteśmy?
Na etapie poruszenia pentekostalizacją wielu umysłów – nie tylko teologicznych, ale także duszpasterskich, wspólnotowych. Uważam, że to bardzo dobry etap: zdajemy sobie sprawę, że mamy w Kościele ważne, epokowe przemiany. Ale każda epoka, każdy okres w Kościele miał swoje przełomowe nowości i zwykłe nowinki.
W tym miejscu inspiruję się przepiękną katechezą kard. Ratzingera z 1998 r., z czasów, kiedy był prefektem Kongregacji Doktryny Wiary, o niespodziewanych wtargnięciach Ducha Świętego w całej historii Kościoła. Nie możemy się więc dziwić, że mamy je także w wieku XXI.