Wspólnota wiernych psuje się od księży. Ale też poczynając od kapłanów, może się nawracać i wzrastać.
Nie brakuje osób, które mówiąc: „Kościół”, myślą: „księża”. To błędne i szkodliwe pojmowanie jest wciąż dość rozpowszechnione, pomimo nauki ostatniego soboru, że wszyscy jesteśmy nie tylko odpowiedzialni za wspólnotę Kościoła, ale także wezwani do świętości. Z drugiej jednak strony pozostaje prawdą, że od księży wiele zależy. Jest bardzo istotne, czy proboszcz umie być liderem, przewodnikiem, a zarazem sługą powierzonej mu wspólnoty, czy też zniechęca wiernych swym lenistwem, chciwością lub grubiaństwem. Parafrazując powiedzenie, że ryba psuje się od głowy, można by powiedzieć, że wspólnota wiernych psuje się od księży. Ale też poczynając od kapłanów, może się nawracać i wzrastać, czego przykładem jest słynny proboszcz z Ars.
Krytyka księży
Księża głoszą kazania, w których niekiedy wytykają wady i grzechy, wzywają do przemiany życia zgodnie z prawdą Ewangelii. Ważne jest jednak, by owo przepowiadanie odnosili najpierw do samych siebie. Trzeba ponadto zauważyć, że budowanie dobrych relacji między kapłanami nie oznacza, że mają się nawzajem jedynie chwalić. Niekiedy trzeba braterskiego upomnienia. A nawet nagany. Rolę nie do zastąpienia odgrywa w tego rodzaju sytuacjach biskup, który jest odpowiedzialny za powierzonych mu kapłanów. Nie musi też być niczym niestosownym, jeśli kapłan usłyszy rzeczową, krytyczną uwagę na temat swej postawy od wiernych świeckich.
Czytaj dalej w e-wydaniu |
Dariusz Kowalczyk SJ
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy
Idziemy nr 36 (570), 4 września 2016 r.