20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Miłosierdzie i patriotyzm

Ocena: 0
1533

W listopadowe zakończenie Jubileuszowego Roku Miłosierdzia i obchody 98. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości wpisuje się 161. rocznica istnienia założonego przez bł. Marię Angelę Truszkowską Zgromadzenia Sióstr św. Feliksa z Kantalicjo – sióstr felicjanek.

fot. arch. Sióstr Felicjanek

Od samego początku zgromadzenie realizuje szczególną misję miłosierdzia i patriotyzmu. Zrodzone z potrzeby zaradzenia warszawskiej nędzy, zawiązało się 21 listopada 1855 r. w Warszawie wokół Instytutu Panny Truszkowskiej, działającej w Towarzystwie św. Wincentego à Paulo. Jako córka zamożnego urzędnika sądowego, uczennica apostoła miłosierdzia, jakim był Stanisław Jachowicz, a zarazem osoba o wrażliwym sercu, Zofia Truszkowska, która po wstąpieniu do tercjarstwa franciszkańskiego przyjęła imię Angela, nie mogła pozostać obojętna na ludzkie cierpienie. Nie wystarczało jej roznoszenie ubogim darów z ramienia Towarzystwa, dlatego przy pomocy kuzynki Klotyldy Ciechanowskiej (M.M. Weroniki) oraz hr. Gabrieli z Brezów Wrotnowskiej postanowiła otworzyć wbrew wszelkim rządowym prawom – ustawa z końca lat 40. XIX w. zakazywała tworzenia katolickich instytucji dobroczynnych – schronisko dla osieroconych dziewcząt i starszych kobiet. Zwróciła się w tej kwestii o pomoc w rozeznaniu swoich zamiarów do spowiednika, o. Honorata Koźmińskiego, kapucyna, który stał się później także pierwszym duchowym ojcem nowej rodziny zakonnej.

Nieoczekiwane wsparcie przyszło też od prowincjała kapucynów, późniejszego biskupa podlaskiego o. Beniamina Szymańskiego, który otoczył opieką powstałą instytucję i formującą się przy niej wspólnotę. Wystarał się on dla nich o rządową i kościelną aprobatę, a jednocześnie naznaczył o. Honorata, swojego sekretarza, na dyrektora nowego dzieła miłosierdzia i tworzącego się wokół niego zgromadzenia sióstr felicjanek.

Pierwszą i podstawową misją tej wspólnoty było niesienie pomocy najbardziej potrzebującym, którymi podczas zrywu niepodległościowego w 1863 r. okazali się ranni powstańcy. Felicjanki, służąc w kilkudziesięciu szpitalach polowych, nie tylko przygotowywały umierających na spotkanie z Bogiem i opatrywały rany zarówno Polaków, jak i Moskali, ale pomagały rodakom uniknąć represji poprzez ukrywanie ich dokumentów i broni. Niejednokrotnie też przemycały ich do granicy galicyjskiej, poza którą nie sięgały prześladowania zaborcy. Maria Bruchnalska w swojej publikacji „Ciche bohaterki” stwierdza, że „zakon felicjanek (…) tak ściśle związał się z akcją powstańczą, że należy mu się pomimo starszeństwa innych pierwszeństwo w pracy uwzględniającej udział kobiet w powstańczej sprawie”. Za zaangażowanie w powstanie styczniowe oraz za podtrzymywanie ludności unickiej w jedności z Kościołem katolickim, a tym samym w przywiązaniu do polskości – gdyż w tym okresie na ziemiach polskich pod zaborami było jednoznaczne, że „Polak to katolik”, a „katolik to Polak” – zgromadzenie zapłaciło wysoką cenę.

W grudniu 1864 r. dekretem cara Aleksandra II felicjanki zostały skasowane i zmuszone do opuszczenia Królestwa Polskiego. Tym zaś, które pozostały na terenach podlegających władzy carskiej, czujne oko żandarmów nie dawało spokoju, a „brutalne napady policji, rewizje, aresztowania sióstr za kolor sukien nie dość jasny” stały się powszechną praktyką. Władze prowadziły dokładną ewidencję felicjanek pozostających w Królestwie, a policja śledziła każdy ich ruch i niepokoiła ciągłymi wizytami tych, którzy przyjęli je pod swój dach. Według relacji siostry M. Anny Bielskiej, która sama wielokrotnie była osadzana w areszcie: „Felicjanka jako przedmiot prześladowania Rządu stała się postrachem dla wszystkich”.

Piętno „polskich rewolucjonistek” nie pozwoliło siostrom nawet po wydaniu dekretu tolerancyjnego w 1905 r. powrócić jawnie do kolebki ich powstania. Dlatego w 1907 r. przybyły one w zupełnym ukryciu z Galicji – gdzie osiadły po kasacie zgromadzenia w Królestwie – i dopiero w roku 1916, po wkroczeniu do stolicy armii pruskiej, wyszły na ulice Warszawy we właściwym im stroju zakonnym. Odbiło się to szerokim echem wśród całej warszawskiej społeczności: „Wrażenie przy ukazaniu się naszym na ulicy – jak zapisała jedna z uczestniczek tych wydarzeń – było nadzwyczajne. Ludzie ze łzami radości żegnali się, klękali przed nami, całowali habity nasze. Toć one jednocześnie były przedsmakiem wolności, do której nasz naród dążył. Zdarzało się, że nieznajomi staruszkowie z radością całowali po rękach, mówiąc: »Dzieckiem na Danielewiczowskiej do Mszy Świętej służyłem i Bóg mi pozwolił doczekać… chwili powrotu sióstr«”.

Wyrazem tego współodczuwania z narodem stało się także powołanie do istnienia warszawskiej Prowincji Matki Bożej Królowej Korony Polskiej, która zgodnie z decyzją Kapituły Generalnej z 1920 r. była wotum wdzięczności zgromadzenia sióstr felicjanek za odzyskanie oczekiwanej przez Polskę niepodległości.

s. M. Fidelia Janas
fot. arch. Sióstr Felicjanek

Idziemy nr 47 (581), 20 listopada 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter