– Młodych trzeba przestrzegać przed obecną kulturą, która rozmywa pojęcie małżeństwa – mówi w rozmowie z "Idziemy" abp Henryk Hoser SAC.
fot. Michał ZiółkowskiZ abp. Henrykiem Hoserem SAC, ordynariuszem diecezji warszawsko praskiej, rozmawia Monika Odrobińska
Czego potrzeba dzisiejszej rodzinie?
Uświadomienia, kim jest, bo ma problem z tożsamością. Aspekt sakramentalny małżeństwa sprowadza się do ceremonii w kościele – a to nie ona daje gwarancję dozgonnej stabilności związku. Sakramentalność małżeństwa wyraża się w tym, że jest ono trójprzymierzem. Jest komunią między mężem i żoną, a ich i każdym z osobna – komunią z Bogiem. Zerwanie przymierza małżeńskiego jest jednocześnie niewiernością i odwróceniem się od komunii z Jezusem Chrystusem, Gwarantem wierności. Wierność natomiast wyznacza autentyczność miłości w każdej relacji i w każdej sytuacji.
Nierozerwalność małżeństwa wpisana jest także w małżeństwo naturalne. Oznacza to, że człowieka nie można traktować instrumentalnie i wymiennie, ale jako kogoś danego na całe życie. Małżeństwo w opinii tych, którzy je zawarli, opiera się często, a czasem wyłącznie, na przeżyciach afektywnych – a te są zmienne i zależne od okoliczności wewnętrznych i zewnętrznych. Co innego oznacza zauroczenie i zakochanie, a co innego przyjaźń między małżonkami po dziesiątkach lat, wypracowana i ugruntowana. Uświadomienia tych spraw potrzeba dzisiejszej rodzinie, potrzeba przed zawarciem małżeństwa i w trakcie jego trwania.
Na miłość małżeńską i rodzinną składają się zobowiązanie i troska o współmałżonka i dzieci. Zwłaszcza te ostatnie bywają naznaczone na całe życie tragedią rodziców, którzy się nie kochają, nie szanują, kłócą się, ubliżając sobie, w końcu się rozstają. Takie dzieci mogą być niezdolne do zawarcia trwałego związku małżeńskiego, bo w ich oczach wszystko jest przejściowe – tak jak pomieszkiwanie raz u mamy, raz u taty.
Podstawą miłości jest trwałość. A żyjemy w czasach przewartościowanych wartości – ciągłych wyborów, wolności od zobowiązań i dokonanych wyborów. Rodzinie potrzeba wolności „do” – do wierności.
Papież Franciszek nawołuje do tego, by duszpasterstwo rodzin było misyjne. Jak to zrobić?
Każde duszpasterstwo ma być misyjne, czyli nastawione na wzrost i rozrost. Jeśli siejemy, to obficie, wtedy i zbiór będzie obfity. Duszpasterstwo to skutek posłania do ludzi na krańce świata – nie tylko geograficzne, ale też życiowe. A jeśli chodzi o duszpasterstwo rodzin, to może to być misja ratunkowa, misja towarzyszenia, czyli prowadzenia dobrą drogą, jak prowadzi przewodnik górski, misja uczestniczenia w momentach radosnych, jak małżeńskie jubileusze, i dramatycznych, jak choroba i śmierć.
Duszpasterstwo zawsze musi być zaplanowane na kolejne etapy. Duszpasterstwo rodzin jest o tyle trudne, że rodzina obejmuje całość życia – we wszystkich jego aspektach: relacji, pracy, czasu wolnego, narodzin i śmierci. Dzisiejszym problemem jest składanie życia rodzinnego w ofierze na ołtarzu kariery zawodowej. Zalicza się do tego także późne zawieranie związków małżeńskich. W każdej takiej sytuacji wychodzi na jaw brak równowagi między życiem zawodowym i rodzinnym. Ludzie mądrzy potrafią to łączyć. A Kościół powinien im to uświadamiać i ich w tym wspierać – choćby organizowaniem spotkań małżeńskich czy rodzinnych i zapewnieniem pomocy doświadczonych i przygotowanych osób.
Postanowieniem ostatniego zebrania episkopatu Polski każde seminarium duchowne ma przygotowywać do duszpasterstwa rodzin. Jak powinno to wyglądać?
Duszpasterstwo parafialne powinno opierać się na duszpasterstwie rodzin, bo to z rodzin wychodzimy i do ich założenia zmierzamy, a potem w nich funkcjonujemy.
Przyszłym duszpasterzom trzeba uświadamiać, że przygotowanie do małżeństwa trwa od wczesnego dzieciństwa przez czas dorastania aż po zawiązanie małżeństwa. Powinno zawierać dojrzałość: biologiczną – która pojawia się najwcześniej, psychologiczną – która kształtuje zrównoważoną osobowość, i społeczną – która pozwoli na utrzymanie rodziny poprzez pracę i podjęcie społecznych zadań.
Duszpasterstwo rodzin jest o tyle trudne, że rodzina
obejmuje całość życia,
we wszystkich jego aspektach
Pewne elementy duszpasterstwa rodzin zawarte są w różnych przedmiotach w seminarium: w sakramentologii, prawie kanonicznym, socjologii, psychologii czy pedagogice. Teraz proponuje się 30 godzin zajęć ściśle dotyczących rodziny. Najlepiej, by prowadziły je osoby z duszpasterstwa rodzin właśnie – zarówno teoretycy, jak i praktycy, w tym świeccy.
Przyszli kapłani powinni zobaczyć, jak wyglądają parafialne czy dekanalne ośrodki formacji rodziny, bo w nich małżeństwu pomaga się od strony duchowej, ale i cielesnej. Nazywamy to somatyką małżeństwa. Należy też uwrażliwiać na „ewangelizację intymności” – bo na tym polu często dochodzi do poranień, jeśli sprowadza się je do przeżyć fizjologicznych.
Jak małżeństwa uczyć teologii ciała, o której pisał Jan Paweł II?
Rzeczywiście w kwestii teologii ciała mistrzem jest Jan Paweł II, ale jego język jest niezbyt przystępny. Potrzeba przewodników po jego tekstach. W naszej diecezji uczymy przyszłych formatorów, a potem, po dwóch latach formacji, egzaminujemy ich również z teologii ciała.
Przede wszystkim należy powiedzieć, że ciało ludzkie tylko biologicznie podobne jest do zwierzęcego. Jego sens jest już inny. Każdy małżonek powinien znać jego przeznaczenie – to „ekranizacja osoby”, to świątynia Boga. A przeznaczeniem człowieka jest „miłość oblubieńcza”, jak mówił Jan Paweł II. To miłość „oblatywna” – żyjemy całkowicie dla kogoś, oddając mu siebie. Żyjemy dla rozwoju, dobra, szczęścia drugiej osoby. To wzajemna relacja wymiany i zaufania.