Życie i działalność św. Brata Alberta jest nauką o godności każdego człowieka, z której wynika konieczność okazywania szacunku drugiej osobie – piszą polscy biskupi.
Leon Wyczółkowski: portret św. Brata Alberta (1934), klasztor albertynów w Krakowie. Fot. domena publicznaRok św. Brata Alberta rozpocznie się w Narodzenie Pańskie.
Biskupi wskazują, że Rok św. Brata Alberta stanowi kontynuację zakończonego niedawno Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia. Zwracają uwagę że prawdziwa przemiana serca najlepiej wyraża się w miłosiernym działaniu na rzecz bliźnich. "W bezpośrednim następstwie Jubileuszu Miłosierdzia mamy okazję przyjrzeć się bliżej osobie św. Brata Alberta, który wyraziście ukazuje nam, jak w praktyce urzeczywistniać chrześcijańskiej miłosierdzie" – piszą w liście polscy hierarchowie.
Biskupi podkreślają, że bez wątpienia św. Brat Albert jest dla współczesnych świadkiem niesienia Ewangelii ubogim. „Potrzeba nam takich świadków – wskazują biskupi – aby nasze serca nie stygły, były wciąż i na nowo uwrażliwione na niezliczone biedy ludzkie, abyśmy stale w naszym postępowaniu byli inspirowani „wyobraźnią miłosierdzia”. Przywołują słowa kard. Karola Wojtyły, że „miłosierdzie i chrześcijaństwo to jedno i to samo”. „Jeśli nie byłoby miłosierdzia, nie ma chrześcijaństwa. Wyznanie wiary musi się dopełnić wyznaniem miłości” – mówił późniejszy papież.
Zdaniem episkopatu życie i działalność św. Brata Alberta jest nauką o godności każdego człowieka, z której wynika konieczność okazywania szacunku drugiej osobie. „Kryje ona w sobie niezatarty obraz Bożego podobieństwa” – zauważają hierarchowie. Przypominają, że porzucił sławę i karierę, aby dawać się innym. Jednocześnie wyjaśniają, że to „dawanie siebie” jest zachętą również dla nas, abyśmy podjęli codzienny trud, cichą ofiarę ze swojego czasu i sił, byśmy umniejszali siebie w służbie bliźnim i byli, jak mówił sam Brat Albert, „dobrzy jak chleb, który dla każdego leży na stole”.
Autorzy listu przypominają sylwetkę świętego. Zwracają uwagę na oddanie, z jakim zaangażował się w powstanie styczniowe, podczas którego został ciężko ranny w skutek czego amputowano mu nogę oraz zwrot ku sztuce, którego efektem było kształcenie na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium i rozpoczęcie artystycznej kariery.
Albert Chmielowski zwrócił się w kierunku duchowości św. Franciszka z Asyżu i został członkiem franciszkańskiego trzeciego zakonu. Stał się patronem i orędownikiem ludzi ubogich, wydziedziczonych, zepchniętych na „egzystencjalne peryferia”. Aby lepiej służyć ubogim objął zarząd nad miejską ogrzewalnią na krakowskim Kazimierzu, a następnie przekształcił w przytulisko, gdzie każdy potrzebujący mógł znaleźć pożywienie, dach nad głową, a przede wszystkim miłosierne serce. Aby sprostać wymagającemu zadaniu opieki nad ubogimi Brat Albert w 1888 roku założył najpierw męską wspólnotę braci albertynów, natomiast po trzech latach – zakon żeński albertynek, które podjęły się opieki nad ubogimi kobietami.
„Prośmy o taką wiarę, (…) byśmy mieli niewzruszone przekonanie, że to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych, dając dach nad głową bezdomnym, odziewając nagich, wyciągając rękę do spętanych nałogami, pocieszając strapionych, dobrze radząc wątpiącym, sprowadzając na właściwą drogę błądzących” – czytamy w dokumencie episkopatu.
List pasterski Episkopatu Polski powstał z okazji rozpoczynającego się w Narodzenie Pańskie Roku św. Brata Alberta.