29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kościół wybiera inaczej

Ocena: 3.96
1067

Ludzie, którzy wracają do Afryki, już umarli – mówił pytany o los uchodźców na Lampedusie kard. Francesco Montenegro. Biskup diecezji Agrigento, na terenie której znajduje się ta wyspa, spotkał się z dziennikarzami przy okazji X Dnia Dziękczynienia.

fot. Radek Molenda / Idziemy

Podczas krótkiego briefingu kard. Montenegro podzielił się własnym doświadczeniem konfrontowania się z problemem uchodźców na Lampedusie, a następnie odpowiadał na pytania.

– Historia Lampedusy to historia cierpienia, ale także odzyskanej nadziei. Ten mały, liczący 5,6 tys. ludzi kawałek ziemi, jest miejscem szczególnym. Tu nagminne jest, że ktoś siedzi przy kolacji i gdy słyszy pukanie do drzwi – daje szukającemu schronienie, kolację i nocleg. I w ten sposób pokazuje nam i nas uczy, jak przyjąć i gościć przybyszów – mówił kard. Montenegro. Mówiąc o specyfice wyspy przypomniał, że otacza ją wspaniałe morze, które dla wielu jest źródłem radości i odpoczynku, a w rzeczywistości to „podwodny cmentarz”. – Te wody pochłonęły już oficjalnie ok. 30 tys. ludzi, a nieoficjalnie – drugie tyle. Wiele z łodzi przemytników tonie. Ludzie, którzy są na nich, szukają lepszego życia, uciekając przed wojną, prześladowaniem i głodem, a znajdują śmierć. Ich podróż trwa czasem wiele miesięcy. Płacą przemytnikom wszystkim, co mają, by opłacić bilet. Gdy kobiety maja za mało pieniędzy, są gwałcone – relacjonował.

– Często słyszę pytanie: czemu ci ludzie nie wracają do siebie? Wielu z tych, którzy decydują się wrócić, nie mają do czego. Muszą żebrać na ulicy albo trafiają do algierskich więzień, i tam umierają. Mówi się: ludzie, którzy wracają, już umarli – przyznał kard. Montenegro. Przypomniał także o podobieństwie narodów włoskiego i polskiego, kiedy miały w swojej historii okresy wielkiej emigracji i doświadczały przyjęcia na obcej ziemi.

Kardynał Montenegro odpowiedział także na kilka dziennikarskich pytań. Pytany o to, jak rozumieć radykalizm Ewangelii w kwestii przyjmowania przybyszów przypomniał: jako chrześcijanie nie możemy nie brać pod uwagę Ewangelii. Nie możemy jej stosować tylko częściowo.

Ważnym pytaniem było to, co chrześcijanie winni zrobić z imigrantami, którzy nie chcą się integrować? – Integracja zawsze dotyczy zawsze dwóch stron: są „oni” i „my”. Pytanie, co my robimy, by się integrować z nimi? Druga osoba nie musi stać się taka sama, jak my, ale musimy znaleźć sposób, by razem iść wspólną drogą.

Ewangelia uczy mnie, że jeśli na ulicy leży człowiek, muszę mu pomóc, zachować się jak Dobry Samarytanin. By mógł odzyskać swoje życie. To nie jest wybór polityczny, ale chrześcijański. I to jest różnica miedzy Kościołem a polityką. Kościół wybiera inaczej, na podstawie Ewangelii. Jeśli należymy do Kościoła, słuchamy Jezusa, a nie polityków, dla których najważniejszy jest pieniądz – mówi kard. Montenegro nawiązując do swoich wrażeń z niedawnej wizyty w siedzibie Rady Europy w Stasburgu. – Zawsze będą biedniejsi i bogatsi. Niech każdy z nas pomaga, jak może, mając nadzieję, że ci, którzy mogą więcej, pomogą innym więcej, niż my. Jeśli chcemy zbudować inny, lepszy świat, być może powinniśmy czasem zwolnić, zmienić sposób działania wobec przybyszów, ale mamy obowiązek działać na rzecz jedności. Świat, w którym budowane są mury, nie zaprowadzi nas daleko – dodał.

Pytany o to, czy czerpie wzór ze św. brata Alberta Chmielowskiego, ordynariusz diecezji Agrigento zauważył, że „to, co dziś by powiedział św. brat Albert Chmielowski, dziś mówi papież Franciszek. Odwaga i gorliwość brata Alberta – papież o tym nam na różne sposoby przypomina”. – Św. Albert jest świętym dziś bardzo aktualnym, na dzisiejsze czasy. Pomaga nam wzrastać w naszym człowieczeństwie – mówił.

Na koniec, zapytany o naturalny lęk przed imigrantami, zwłaszcza wobec ostatnich zamachów terrorystycznych w Anglii, kard. Montenegro odpowiedział: Dlaczego mam się ich bać. Bo mają inny kolor skóry? – Niedawno wyprawiałem pogrzeb tym, którzy utonęli na jednym ze statków. Było 360 trumien, w nich kilkoro dzieci. To były niebezpieczne osoby? Wiele z osób, kiedy otworzyliśmy trumny, miało w ręku krzyżyki. Opowiadano mi, że niektórych znaleziono pod pokładem, klęczących ze złożonymi do modlitwy rękoma. Też byli niebezpieczni? – pytał.

Warto te odpowiedzi zapamiętać i wziąć pod uwagę w dyskusji o naszym stosunku do imigrantów. 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter