– Uczestnictwo w uroczystościach, nabożeństwach, pamięć o sobie – te spotkania przynoszą także satysfakcję, że jesteśmy ze sobą. Na święta wysyłamy do siebie kartki z życzeniami. Kartkę od abp. Głódzia czytam podczas Wigilii, kiedy dzielimy się w domu opłatkiem – mówi Janusz Gruchalski. – Arcybiskup jest kimś szczególnym dla nas, doradza, ukierunkowuje, na co w dzisiejszych czasach należy zwrócić uwagę.
Wszyscy za jednego
W najbliższym czasie konfraternia ma być poszerzona o kolejnych członków. – Nie przyjmujemy tych, którzy chcieliby zostać konfratrami dla prestiżu – mówi Ferdynand Ruszczyc. Kandydat musi mieć rekomendację trzech członków. Istotny jest dwuletni okres przygotowawczy, który pozwala przyjrzeć się kandydatowi i lepiej go poznać. „Jeśli chcesz być konfratrem, musisz dać coś z siebie” – to podstawowa zasada. W tym czasie kandydat aktywnie uczestniczy w pracach konfraterni. Członek konfraterni musi zobowiązać się do przestrzegania reguł, do których należą: „krzewienie patriotyzmu i kultury polskiej jako części chrześcijańskiej spuścizny kulturowej, wspieranie polskości i Polaków oraz ich więzi z ojczyzną poza granicami kraju, upowszechnianie oraz praktyczna realizacja społecznej i moralnej nauki Kościoła, uczestniczenie w patriotycznym wychowaniu młodego pokolenia, pomaganie wszystkim potrzebującym, krzywdzonym i poniżanym, budowanie związków braterstwa członków Konfraterni”.
Z założenia Konfraternia św. Łukasza nie nastawia się na masowy ruch, ma ją tworzyć kilkudziesięciu członków. Tu zawiązują się relacje przyjaźni i wzajemnego zaufania.
– Robimy wszystko, aby każdy mógł poczuć, że nie jest sam. Wspólne czuwanie, modlitwa dają poczucie, że mamy koło siebie osobę, która o nas pamięta. Jeśli u kogoś coś się dzieje, choroba czy inne trudne wydarzenie, to nie czuje się zapomnianym. Jest między nami ludzka solidarność – podkreśla Ferdynand Ruszczyc. W czasie ciężkiej choroby abp. Głódzia konfratrzy modlili się za swojego współbrata.
– Uważam za wielki sukces relacje, jakie zawiązały się wśród konfratrów – mówi Ferdynand Ruszczyc. Niektórzy poznali się w wieku 60-70 lat, w tak późnym okresie życia trudno nawiązuje się przyjaźnie. – Niewątpliwie takim magnesem czy spoiwem jest postawa abp. Głódzia. Wojskowy dryl, czyli zasadniczość, dobrze działa na konfratrów. Jest solidarność i przyjacielskie relacje, co daje szanse na zrealizowanie tego, co planujemy. „Mówimy i robimy” – i nie po to, aby odbierać nagrody. Wzajemna integracja posłużyła też temu, że konfratrzy znaleźli się bliżej Kościoła, choć wcześniej różnie bywało. Bodźcem jest udział w uroczystościach, ale jest to zachęcanie do wspólnoty – mówi Ruszczyc.
Po jedenastu latach Konfraternia św. Łukasza znaczy to, co zapisała: że bracia są concordes invicti – zgodni i niepokonani.
Z zasad Konfraterni św. Łukasza
Zasada I: „Wiarę rozumiemy nie tylko w sposób wynikający z przynależności do Kościoła, ale jako głębokie, codzienne utożsamianie się z systemem wartości głoszonych przez Kościół”
Zasada II: „Patriotyzm (…) to głęboki szacunek dla historii i tradycji walki o wolność i niepodległość oraz walki z obcymi ideologiami, obowiązek utrwalania historycznej pamięci narodu, zwłaszcza wśród młodego pokolenia”
Zasada III: „Bractwo rozumiemy nie tylko jako miłość i szacunek dla innego człowieka, ale jako nakaz pomagania i wspierania wszystkich potrzebujących, zwłaszcza krzywdzonych i poniżanych”