Ks. Stefan Wyszyński, ps. „Radwan III”, kapelan liniowy Grupy Armii Krajowej „Kampinos”, w szpitalu polowym w Laskach był duchowym opiekunem rannych żołnierzy.

kaplica w Laskach
Działania wojenne w Puszczy Kampinoskiej związane z wybuchem powstania warszawskiego rozpoczęły się nieco wcześniej niż w centrum stolicy. W nocy z 29 na 30 lipca 1944 r. oddziały Armii Krajowej stacjonujące w rejonie Lasek wraz z miejscowymi partyzantami rozbroiły dość liczną grupę żołnierzy Wehrmachtu, ponosząc duże straty. Po obu stronach byli ranni. Większość z nich umieszczono w szpitalu polowym utworzonym w Domu Rekolekcyjnym w Laskach.
Przed wybuchem powstania w szpitalu znajdowała schronienie ludność cywilna. O wszystko troszczyły się siostry franciszkanki. Opiekowały się także żołnierzami. Siostry wspominały dzielną postawę dr. Jana Kazimierza Cebertowicza ps. „Świerk”, chirurga, który dokonywał operacji, i ks. Stefana Wyszyńskiego, który kilka dni przed wybuchem powstania poświęcił szpital powstańczy w Laskach.
Z powodu dużej liczby rannych 30 lipca z godziny na godzinę zaczęło brakować leków, a także wolnych łóżek dla chorych. Rannych AK-owców wnoszono do szpitala tylnym wejściem. Z frontu pełniły wartę straże niemieckie.
ŻOŁNIERZ AK
Opiekę duszpasterską nad całym okręgiem Puszczy Kampinoskiej sprawował ks. Jerzy Baszkiewicz, ps. „Radwan II”, który od 1942 r. jako wikariusz parafii w pobliskim Wawrzyszewie dojeżdżał do Lasek, by pełnić posługę kapłańską wśród dzieci niewidomych i niedowidzących i przebywających tam osób cywilnych. Jemu też w lutym 1944 r. dowództwo Armii Krajowej powierzyło funkcję naczelnego kapelana okręgu Lasów Kampinoskich. To ks. Baszkiewicz zaproponował ks. Stefanowi Wyszyńskiemu dodatkową pracę w charakterze kapelana. Ks. Wyszyński przebywał w Laskach od czerwca 1942 r., zastępując w pracy duszpasterskiej ks. Jana Zieję, poszukiwanego wówczas intensywnie przez Gestapo.
Przyszły prymas wyraził zgodę na obsługiwanie pierwszej linii bojowej. Został uroczyście zaprzysiężony przez ks. Jerzego Baszkiewicza i przyjął pseudonim „Radwan III”. Z chwilą złożenia przysięgi stał się rzeczywistym żołnierzem Armii Krajowej.
„Radwan III” bezpośrednio po zaprzysiężeniu był potrzebny na pierwszej linii bojowej. Pełnił więc dotychczasowe obowiązki kapelana Zakładu. Był spowiednikiem sióstr i duszpasterzem szpitala powstańczego. Wybuch powstania warszawskiego sprawił, że „Radwan III” został duchowym opiekunem rannych i cierpiących żołnierzy. Siostra Jadwiga Szachno wspomina, że we wtorek 1 sierpnia o godz. 17 ksiądz spowiadał w kaplicy Zakładu. Godzinę później dotarła do Lasek Aniela Miazgowska, nauczycielka z Izabelina, z pierwszymi wiadomościami o powstaniu. Ksiądz kapelan, gdy usłyszał jej relację, opuścił konfesjonał, podszedł do ołtarza i rozpoczął wspólną modlitwę.
Jeszcze 31 lipca prowadził konferencje rekolekcyjne dla grupy dziewcząt, którymi opiekowała się Maria Okońska. Była to grupa tzw. „ósemek”, nad którymi ksiądz profesor objął przewodnictwo duchowe jeszcze w listopadzie 1942 r. Dziewczęta stały przed dylematem, czy mogą przyłączyć się do powstania. Z tym problemem zwróciły się do księdza profesora, którego nazywały ojcem, a który obiecał udzielić odpowiedzi nazajutrz. Noc spędził na rozmyślaniu i modlitwie. Następnego dnia dał pozytywną odpowiedź:
– Ja bym na waszym miejscu poszedł! – powiedział. – Tam giną ludzie!
Po chwili dodał: – Ale nie strzelajcie! Jesteście po to, żeby nieść życie. Tam najbardziej potrzebna będzie modlitwa…
Gdy odchodziły, ojciec stał i błogosławił swoje dzieci, jak je często nazywał.
W dniu swoich imienin (3 sierpnia, czwartek) ksiądz profesor prosił wszystkich, by nie składali mu życzeń – na znak powagi i szacunku dla walczących. Sam udał się do kaplicy na dłuższą modlitwę i adorację Najświętszego Sakramentu.
MODLITWA I OTUCHA
Na prośbę sióstr franciszkanek posługujących w Laskach w trzecim dniu powstania napisał tekst modlitwy, która przeszła do historii pod nazwą „Oremus”.
Módlmy się:
o zbawienie dusz naszych
o szczęśliwą śmierć
o łaskę ostatecznego rozgrzeszenia i Wiatyku
o ufność Bogu w dniu zgonu
za dusze zmarłych
za cierpiących w czyśćcu
za pozbawionych pomocy religijnej
za zamordowanych, rozstrzelanych, umęczonych w więzieniach
za poległych w obronie Ojczyzny
za zmarłych bez pokuty w buncie przeciwko Bogu
za poległych w obronie wiary świętej.
Ksiądz profesor nawet w najtrudniejszych chwilach dodawał wszystkim otuchy. Zarówno siostry, jak i pacjenci szpitala dzięki jego opanowaniu uspokajali się wewnętrznie. Ranni mogli śmiało wypowiadać wszystkie swoje pragnienia, zawierzając je kapelanowi. Potrafił znaleźć dla każdego chwilę czasu. Z każdym rozmawiał i każdego błogosławił. Siostra Róża Szewczyk, świadek powstańczej działalności ks. Wyszyńskiego, podkreśla, że ranni prosili duchownego, aby był obecny przy ich operacjach. Tak bardzo był im potrzebny.