Gdy ulice Tbilisi świeciły pustkami wywołanymi pandemią, kamiliańscy zakonnicy z Gruzji kontynuowali domową opiekę nad chorymi, niepełnosprawnymi i ubogimi.
fot. Agnieszka TomczykOjcowie kamilianie przy relikwiach św. Kamila
Zaczęło się od szpitala „Redemptoris Mater” w Armenii. Wybudowała go włoska Caritas po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło kraj 7 grudnia 1988 r. Papież Jan Paweł II przekazał szpital narodowi ormiańskiemu. Zarządzanie nim powierzono kamilianom. Wybór miejsca budowy na wysokości 2000 m n.p.m. nie był przypadkowy. Region Aszock ucierpiał najbardziej. Żywioł pochłonął ponad 25 tys. ofiar, zrównał z ziemią i zniszczył wiele miast i 400 wiosek. Placówka zajmuje dziś centralne miejsce w systemie opieki zdrowotnej Armenii. Obejmuje 22 miejscowości, łącznie z klinikami podłączonymi do szpitala. Dysponuje setką łóżek. Szpital jako jedyny funkcjonuje regularnie. Korzystają z niego nie tylko Ormianie, lecz także mieszkający po drugiej stronie granicy Gruzini.
CZWARTA PROFESJA
Wchodząc do przydomowej kaplicy ojców kamilianów w Tbilisi, tej samej, w której w 2016 r. modlił się papież Franciszek podczas pielgrzymki do Gruzji, mimochodem kieruje się wzrok na umieszczone w prawym rogu relikwie św. Kamila de Lellis oraz pożółkły siedemnastowieczny rękopis listu świętego. Zakonnicy kontynuują na Kaukazie posłannictwo swego założyciela, który z wiodącego hulaszczy tryb życia wojaka stał się gorącym wyznawcą Chrystusa, poświęcającym życie opiece nad chorymi. Dlatego do reguły kamiliańskiej wprowadził czwarty ślub: służenia chorym nawet z narażeniem życia, którą – prócz ślubu ubóstwa, czystości i posłuszeństwa – zakonnicy składają jako jedyni na świecie.
Misja kamiliańska w Gruzji została założona w 1997 r. Pracuje w niej pięciu zakonników – czterech z polskiej prowincji, wśród nich dwóch Gruzinów, oraz jeden z prowincji włoskiej. Od samego początku docierali do osób najbardziej wykluczonych. Oglądali skrajną biedę. Zderzali się z rzeczywistością, w której niepełnosprawność była tematem tabu, a narodziny chorego dziecka uważano za nieszczęście, karę Bożą. Niepełnosprawność budziła w rodzicach tak wielkie poczucie wstydu, że niektórzy potrafili latami ukrywać niepełnosprawne dziecko w pokoju ze szczelnie zasłoniętymi oknami. O istnieniu takiego malca, często przykutego do łóżka i pozbawionego opieki medycznej, nie wiedzieli nawet sąsiedzi. – Nie byłem przygotowany na zrozumienie mentalności mieszkańców Związku Radzieckiego – dzieli się wspomnieniami szef Misji Kamiliańskiej o. Paweł Dyl, który przyjechał do Gruzji pod koniec 1999 r. – Wejście w mentalność ludzi, którzy z jednej strony mają potężne bogactwo kulturowo-chrześcijańskie, ponieważ już od IV w. należą do Kościoła, natomiast z drugiej strony podlegają potężnemu wpływowi Związku Radzieckiego, który negatywnie nastawił ludzi do spraw wiary i stworzył mentalność materialistyczną – wskazuje najtrudniejsze momenty swej pracy.
Wychodząc naprzeciw tym wyzwaniom, kamilianie stali się niejako pionierami opieki nad niepełnosprawnymi fizycznie i intelektualnie. Początkowo pracowali w nieprzystosowanym do tego budynku klasztornym. Z czasem przenieśli się do nowego Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjnego św. Kamila, zbudowanego nieopodal sztucznego jeziora zwanego popularnie „morzem tbiliskim”. Pracowały tam również siostry kamilianki, które od 2017 r. posługują w Gori. W czasie pandemii działała tylko założona przez zakonników poliklinika. O. Paweł czuwał nad przestrzeganiem procedur, aby zminimalizować ryzyko zarażenia się pracujących w niej lekarzy. O. Zygmunt Niedźwiedź, zachowując zasady sanitarne, w ramach opieki domowej nie przestał odwiedzać chorych.
CUDOWNE MEDALIKI
Centrum Misji Kamiliańskiej łatwo zlokalizować. Znajduje się między Araszendą, kilkunastopiętrowym niedokończonym radzieckim hotelem w kształcie otwartej księgi, a pomnikiem Historii Gruzji, górującym dumnie w północnej części Tbilisi. Kiedy o. Paweł powiedział swemu przełożonemu o pomyśle zbudowania Centrum, ten szybko ostudził jego zapał. Przedsięwzięcie wymagało sporych nakładów finansowych. Zakonnik się nie poddał. Posługiwał wtedy jako kapelan u Sióstr Misjonarek Miłości w Tbilisi. Opowiedział im o swym pomyśle, a one obiecały pomoc. W deklaracji sióstr zakonnik widział zapewne tylko wsparcie modlitewne. Tymczasem pewnego dnia przyszły na plac budowy i zaczęły kopać dołki. Na twarzy zakonnika pojawiło się niemałe zdziwienie, kiedy okazało się, że wrzucały do nich Cudowne Medaliki.
Plany były skromne. Z początkowego projektu, który zakładał jakieś 450 m kw., wyrósł budynek liczący 4000 m kw. Projekt wyszedł spod ołówka polskiego architekta Rafała Pawlaka. Centrum zostało otwarte 22 lipca 2012 r. Kilka lat później jedno z pięter wyposażono w sprzęt rehabilitacyjny i oddano całkowicie do dyspozycji niepełnosprawnych dzieci, których przyszłości nie musiała odtąd determinować perspektywa wózka inwalidzkiego w dorosłym życiu. Pod okiem specjalistów niepełnosprawni uczestniczą w warsztatach terapii zajęciowej, korzystają z opieki medycznej i psychologicznej, fizjoterapii oraz rehabilitacji.