20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dziękuję Ci, Ojcze...

Ocena: 0.999997
1152

Kiedy posłany do Lwowa szedłem na pierwsze spotkanie z moim nowym ordynariuszem kard. Marianem Jaworskim, przypominałem sobie, jak należy się zwracać do kardynała. Miłym zaskoczeniem było, że wszyscy jego księża i siostry zakonne mówią do niego po prostu: „Ojcze”.

fot. PAP/Łukasz Gągulski

Drugim zaskoczeniem było to, że podczas każdego kazania czy przemówienia on zawsze dodawał kilka słów o tym, by być wdzięcznym Panu Bogu za to, co mamy. Wiedział, co mówi. Jego życie to gotowy scenariusz na film z happy endem.

Wygnany ze Lwowa jako kleryk, po 45 latach wraca jako arcybiskup. Co prawda Kościół był wyniszczony; brakowało świątyń, plebanii, a do dyspozycji miał zaledwie kilkunastu kapłanów na terenie wielkości jednej czwartej Polski. Swoim spokojem wynikającym z zawierzenia Bogu pokonywał wszelkie kłopoty. Powtarzał słowa psalmu: „kto we łzach sieje, żąć będzie w radości”. To proroctwo spełniło się i na nim. Oglądał rozwój Kościoła lwowskiego i na całej Ukrainie, której był łacińskim metropolitą, powstanie seminarium, kurii, taką liczbę kapłanów, zakonników i zakonnic, że z trudem mieścimy się na kongregacjach duchowieństwa.

Wielu przed nim trudziło się i cierpiało na tej ziemi, jemu dane było stanąć na drugim brzegu czerwonego morza ateizmu. I wprowadzał nas w ten obiecany czas wolności. Od wybitnego filozofa, człowieka nauki ks. prof. Jaworskiego, od lat niezwiązanego z duszpasterstwem parafialnym, wymagało wielkiego posłuszeństwa przyjęcie posługi na Ukrainie. Dziś wiemy, że niektóre sprawy można było zrobić inaczej – bardziej rozwijać wspólnoty formacyjne, szybciej wprowadzać język łaciński do liturgii, do czego on zresztą gorąco zachęcał, wydając pierwsze w historii rzymskokatolickie księgi liturgiczne po ukraińsku. Wtedy nie wiadomo było, od czego zacząć: zwaśnione obrządki, narody odzyskujące wolność nieufne wobec siebie, braki materialne. Sam żył zawsze nad wyraz ubogo, w niemal ascetycznych warunkach. Patrząc na jego skromny byt, nikt nie narzekał.

W rozmowie bywał raczej zasłuchany, mówił niewiele, starał się każdego księdza zrozumieć. Miał ogromne zaufanie do swoich kapłanów; wiedział, jak trudne są sytuacje w terenie (pięć godzin jazdy od kurii), nie doradzał, bo wiedział, że proboszcz na miejscu wie lepiej, jak postąpić. Ale wychodziliśmy od niego zbudowani dobrym słowem. Jego ojcowska postawa wobec każdego księdza sprawiła, że do dziś nie ma w naszym prezbiterium podziału, jak to nieraz się zdarza, na tych z polskim i tych z ukraińskim paszportem, na księży diecezjalnych i zakonników. Ale razem zgodnie budujemy Kościół lwowski.

Łagodność łączył ze stanowczością i uporem. Był bardzo wyrozumiały dla ludzkich słabości. Nie pamiętał złego, przynajmniej tak się wydawało. Nie potrafił jednak pogodzić się z niewiernością powołaniu i nieposłuszeństwem. Pamiętam, jak na zjeździe kapłańskim, gdy mówił o tych trudnych sprawach, uderzał czarną protezą lewej ręki w stół. Ten gest przeszywający ciszę, jaka wówczas zapadła, zapamiętam lepiej niż wiele jego mądrych słów.

Cenili go wszyscy. Na jakiejś uroczystości we lwowskiej katedrze biskup prawosławny odważnie mówił do kardynała: „gdyby w 1054 r. nasi i wasi biskupi byli tacy jak Ty, do rozłamu Kościoła by nie doszło”. Kardynał Jaworski to jedyna osoba nagrodzona najwyższymi orderami przez dwóch prezydentów Polski i dwóch Ukrainy. Przyjmował te i inne odznaczenia z pokorą.

Wszyscy wiedzą, że łączyła go głęboka przyjaźń z Janem Pawłem II. Nigdy jednak nie mówił wiele o Ojcu Świętym – ani publicznie, ani prywatnie. Kilka razy zaufani księża próbowali dowiedzieć się coś więcej. On tylko szelmowsko się uśmiechał.

Gdy zaproponował budowę kościoła na osiedlu Sichów, liczącym 200 tys. mieszkańców, powiedział mi krótko: „Proszę być cierpliwym. Proszę to zawierzyć Panu Bogu, a On pobłogosławi”. Znał Wschód, wiedział, ile trzeba będzie cierpliwości, by świątynia powstała. Myśmy jeszcze wtedy tego nie wiedzieli. Ale też wiedział, jaką siłę ma zawierzenie; Maryi, swej patronce, ufał bezgranicznie. Trudne sprawy, jak budowa i założenie seminarium z niczego, zawierzał św. Józefowi, którego duży obraz wisiał w jego gabinecie.

Stojąc przy trumnie Kardynała Mariana w lubaczowskiej katedrze, zbieram myśli na pożegnanie.

„Ojcze! Czas, kiedy można było zatelefonować do sióstr józefitek, które się Tobą troskliwie opiekowały, zadzwonić na dzwonek przy ul. Kanoniczej tajemniczo opisany «X.JM» i spotkać się z Tobą, bezpowrotnie minął. Chciałem podziękować w imieniu księży oraz wiernych naszej wspólnoty św. Michała za utworzenie tej «śląskiej parafii we Lwowie» przed 25 laty, za wspieranie jej za czasów pierwszego proboszcza oraz inicjatywę budowy kościoła poświęconego w 2018 r. To ważne, ale przede wszystkim dziękujemy, że uczyłeś nas zaufania w trudnościach Bogu, wartości posłuszeństwa oraz postawy wdzięczności. Dziękuję Ci, Ojcze!”.

Kiedy posłany do Lwowa szedłem na pierwsze spotkanie z moim nowym ordynariuszem kard. Marianem Jaworskim, przypominałem sobie, jak należy się zwracać do kardynała. Miłym zaskoczeniem było, że wszyscy jego księża i siostry zakonne mówią do niego po prostu: „Ojcze”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter