Co jeszcze stało za zgodą Księdza Arcybiskupa na przejście do Krakowa prócz posłuszeństwa wobec papieża Franciszka? Nie miało to nic wspólnego z Janem Pawłem II?
Myślenie o Krakowie i archidiecezji krakowskiej jest niemożliwe bez dziedzictwa, które pozostawił tam św. Jan Paweł II. Tam urzeczywistniało się kapłaństwo, a później posługa arcybiskupa i kardynała Karola Wojtyły. Ze swej strony zawsze czułem się bardzo związany z myślą kard. Wojtyły i Jana Pawła II. Zarówno podczas moich wykładów w latach 80., jak i później często nawiązywałem do jego nauczania. Było ono dla mnie zawsze bardzo odkrywcze i świeże. W nowych kontekstach historycznych ukazywało mi się ciągle nowe bogactwo myśli Karola Wojtyły. Ale nie chodzi przecież tylko o fascynację czysto intelektualną, choć ona była i jest. Przede wszystkim ciągle fascynuje mnie jego podejście do służby Chrystusowi, Kościołowi i drugiemu człowiekowi.
Co z tego chciałby Ksiądz Arcybiskup szczególnie przybliżyć wiernym w archidiecezji krakowskiej i w Polsce?
Niedawno skończył się Rok Miłosierdzia, a ja mam świadomość, że odchodzę z Łodzi, z katedry, w której rozpoczęły się objawienia Pana Jezusa Helence Kowalskiej – późniejszej św. Faustynie. To w łódzkiej katedrze Pan Jezus polecił jej zostawić wszystko, jechać do Warszawy i tam wstąpić do klasztoru. W Łodzi zaczęło się jej powołanie, a w Krakowie się skończyło. Została ogłoszona apostołką Bożego Miłosierdzia. Ale to ostatnie było możliwe dzięki temu, że nad jej „Dzienniczkiem” i zawartym w nim nauczaniem pochylił się metropolita krakowski Karol Wojtyła. To on jako papież Jan Paweł II wyniósł ją na ołtarze poprzez beatyfikację i kanonizację. Również dzięki temu jej „Dzienniczek” jest dzisiaj przetłumaczony na niemalże wszystkie języki świata. Nie ma innej polskiej książki tak popularnej, jak właśnie „Dzienniczek” św. Faustyny. Prawda o Bożym miłosierdziu jest ciągle aktualna. Trzeba ją głosić, pokazując tkliwość i bliskość Boga, który nieustannie wychodzi ku człowiekowi ze swoją miłością miłosierną. Na tę bliskość Boga trzeba odpowiedzieć gotowością, aby do Niego podejść i ze skarbca Jego miłosierdzia zaczerpnąć. Tak rozumiem zadanie kontynuacji i pogłębiania dziedzictwa św. Faustyny i św. Jana Pawła II.
O przyjaźni ze św. Janem Pawłem II już wiemy. A kiedy zaprzyjaźnił się Ksiądz Arcybiskup ze św. Faustyną?
To się zaczęło dopiero w Łodzi. Wcześniej znałem historię jej życia, ale dopiero tutaj dotknąłem miejsc związanych z jej powołaniem. Stosunkowo niedawno razem z grupą świeckich przyjaciół pojechałem na pielgrzymkę do Głogowca, miejsca jej urodzin, i do jej parafialnego kościoła w Świnicach Warckich, gdzie przyjęła Pierwszą Komunię Świętą. Odwiedzałem miejsca, w których pracowała – w Aleksandrowie Łódzkim i w Łodzi. A przede wszystkim często modlę się w katedrze łódzkiej, gdzie rozpoczęło się jej powołanie. Wychodzę zatem z Łodzi razem z nią i idę tam, gdzie ona doszła do kresu swojego ziemskiego posłannictwa jako misjonarka Bożego Miłosierdzia.
Kraków to również dziedzictwo św. Stanisława – biskupa i męczennika, którego św. Jan Paweł II nazywał „obrońcą ładu moralnego”…
Ten biskup, jeden z głównych patronów Polski, pokazuje nam, jak trzeba bronić prawa Bożego i jak w imię miłości bliźniego trzeba bronić ludzi, stawiając prawo Boże ponad prawo ludzkie i nawet ponad gwałtowność ziemskiego władcy. Biskup Stanisław znał przecież doskonale Bolesława Śmiałego i miał prawo spodziewać się najgorszego w momencie, kiedy wystąpił przeciwko jego poczynaniom. Ale czasem trzeba protestować bardzo stanowczo, samemu się narażając, aby bronić ludzi, którzy są krzywdzeni.
Upatruje Ksiądz Arcybiskup w tym również zadanie Kościoła na dzisiaj?
Tak, również na dzisiaj, ponieważ przestrzeń ludzkiej krzywdy jest dzisiaj bardzo duża. W naszej cywilizacji XXI wieku trzeba pamiętać o krzywdzie tych, którzy nie mają jeszcze możliwości, by upomnieć się o swoje prawo do życia. Ich zabijanie nazywa się eufemistycznie „terminacją ciąży” lub aborcją, a przecież chodzi o pozbawianie życia niewinnego i całkowicie bezbronnego człowieka. Kościół w tej sprawie nie może milczeć, czy to się komuś podoba, czy nie.
Czy kiedy uczestniczył Ksiądz Arcybiskup w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, spodziewał się, że przyjdzie mu bezpośrednio podjąć i to dziedzictwo?
Absolutnie się tego nie spodziewałem. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Kiedy jednak po ogłoszeniu nominacji pojechałem do Krakowa i kard. Stanisław Dziwisz powiedział do mnie: „To jest teraz twój dom”, wtedy mrowie przeszło mi po grzbiecie. Nie chodzi przecież o jakieś pomieszczenia w domu arcybiskupów, ale o tę legendarną Franciszkańską 3 w Krakowie, wraz z papieskim oknem. Do dzisiaj trudno mi pojąć, że tak właśnie ma się stać. Nie wiem, kiedy tam całkowicie poczuję się u siebie. Być może dzięki wstawiennictwu św. Jana Pawła II dane mi będzie przeżyć to, co on przeżył, kiedy po konklawe zaprowadzono go po raz pierwszy do apartamentów papieskich i natychmiast poczuł się w nich tak, jakby się tam urodził. Może za jego przyczyną da Bóg, że i ja w jego Krakowie szybko poczuję się u siebie, aby bez żadnych emocjonalnych obciążeń móc sprawować posługę pasterską.
W Tatry i na Podhale będzie Ksiądz Arcybiskup teraz jeździł służbowo?
Mam nadzieję, że nie tylko „służbowo”. Kocham polskie góry i kocham górali. Niektórzy z nich pracowali także w Łodzi. Spotkałem się z nimi na opłatku i kolędowaniu tuż przed Wigilią. To ludzie ciężkiej pracy, mający głęboką wiarę, piękne tradycje, zdrowe poczucie rozsądku i wielką własną godność. Mam nadzieję, że przyjmą mnie jak swojego.
Będą krakowskie dialogi w katedrze?
Nie wiem, czy w katedrze. Kraków ma wspaniałe tradycje spotkań prowadzonych przez sługę Bożego bp. Jana Pietraszkę w kościele św. Anny. Tam spoczywają jego szczątki. To kościół położony tuż obok Uniwersytetu Jagiellońskiego – idealny na takie spotkania. Jeśli będzie na nie zapotrzebowanie, jestem do dyspozycji. Posługa nauczania przynależy przecież do głównych zadań biskupa.