W tygodniu – cztery języki obce, ceramika i modelarstwo, po godzinach – kino za pół ceny, a w niedzielę po Mszy – lody, których jakości pilnują Włosi!
fot. Monika Odrobińska/IdziemyOd kiedy ks. Antoni Czajkowski przyszedł do parafii Przemienienia Pańskiego w Sulejówku-Miłośnie w 2009 r. do kościoła przychodzi ponad 30 proc. spośród 7 tys. parafian. Świątynia zyskała nowy dach, granitowe schody, dębowe drzwi wejściowe, posadzkę granitową, dziewięć witraży i aluminiowe okna, cyfrowe nagłośnienie, ledowy ekran, 40 ławek dębowych, nową elektrykę i do niej 11 pieców . To tylko część zmian.
Nowości, które nie tylko zmieniły otoczenie kościoła, ale i wpłynęły na zacieśnianie parafialnych więzi, to kinoteatr Kurtyna, przy którym szybko uformowała się grupa seniorów Młodzieżówka Sulejówka, to cukierenka z salą na przyjęcia komunijne czy „osiemastki” oraz Centrum Kultury.
W czym tkwi sekret? – Trafiłem na dobry klimat, ludzie chcieli, żeby coś się działo – odpowiada proboszcz. – W swoim „exposé” zapowiedziałem, co zrobię przez pięć lat, czyli do 75-lecia parafii w 2014 r. – wykonałem 150 proc. planu. To m.in. dzięki wsparciu księży wikariuszy i prężnie działającej radzie parafialnej, w której mamy wszystkich potrzebnych fachowców.
Działające od trzech lat kinoteatr Kurtyna oferuje 116 miejsc. Niczym nie różni się od średniej sali w multipleksie: wyciszone ściany, podświetlane schody, a fotele nawet wygodniejsze! Do tego profesjonalny projektor 3D i dwa niezależne nagłośnienia – dla seansów kinowych i spektakli teatralnych. – Bilety kosztują połowę tego, co w Warszawie, a rodzinne – nawet po 10 zł. Także popcorn i napoje mamy w konkurencyjnych cenach – zachwala proboszcz.
fot. Monika Odrobińska/Idziemy
Premiery mają miejsce w tym samym czasie, co w całej Polsce, kino ma umowę ze wszystkimi dystrybutorami. Na seanse przyjeżdża Mińsk Mazowiecki, Rembertów, Wesoła, Stanisławów – całymi autokarami. Na życzenie grupy kino wyświetla wybrany przez nią film.
Sala wyposażona jest w dwie anteny satelitarne nakierowane na Metropolitan w Nowym Jorku i La Scalę w Mediolanie. – Szukamy abonentów, którzy za opłatą 1000 zł rocznie umożliwią transmisje na żywo – mówi proboszcz. Na scenie odbywają się poza tym spektakle i stend-upy.
Piętro wyżej – także w domu parafialnym – mieści się Centrum Kultury. Prowadzi je współwłaścicielka cukierni, która ma też zajęcia plastyczne, a w cukierni – warsztaty, podczas których dzieci np. pieką pierniki. Centrum oferuje ponadto kursy językowe: angielskiego, francuskiego, niemieckiego i włoskiego – oraz zajęcia: malarskie, muzyczne, ceramikę i rzeźbiarstwo.
W domu parafialnym mieści się także cukiernia, której specjalnością są lody i torty bezowe. Lody wytwarzane są na licencji włoskiej – Włosi zapraszają pracowników na szkolenia dwa razy do roku, a sami przyjeżdżają na kontrolę rokrocznie. Lody znane są nie tylko w okolicy – fatygują się po nie odbiorcy nawet z Płocka!
Na terenie kościoła działa też przedszkole niepubliczne na 75 dzieci. Proboszcz nie może nachwalić się wikariuszy. – Księdza Marcina, który uczy dzieci, te obstępują, wołając za nim „wujciu”. Dzięki niemu frekwencja na Mszy wzrosła o połowę. Księdza Roberta z kolei bardzo ceni starsza młodzież. A ksiądz rezydent Jan to także gorliwy kapłan, dzięki któremu pierwszy raz od siedmiu lat wyjadę na urlop – mówi ks. Czajkowski.
Jednak urlopem proboszcz na razie nie zaprząta sobie głowy, bo w niej kiełkują już nowe pomysły: złożył wnioski na fotowoltaikę i na renowację dzwonnicy. – Chciałbym odnowić cały budyneczek z dzwonnicą i dewocjonaliami oraz zrobić tam toaletę i stanowisko z przewijakiem dla dzieci – mówi. – W domu parafialnym planuje utworzyć 23 pokoje, w których mieszkałaby młodzież przyjeżdżająca do parafian na wymianę z Włoch, Palestyny, Francji, Niemiec, Litwy, Czech czy Ukrainy – do tej pory gościła po domach. Na placu księdzu marzą się tablice audiowizualne z informacjami przyrodniczymi – już czeka na dotację. A w „wolnych chwilach” organizuje pielgrzymki do Ziemi Świętej.
Parafianie śmieją się, że od poniedziałku do piątku powinien być burmistrzem, a w weekendy – proboszczem.
Ksiądz Antoni podlicza, że wszystkie inwestycje kosztowały blisko 7 mln zł. Na wiele zyskał dotacje. – Warto było, będę więc działał dalej. Dzięki temu parafia żyje. To wszystko należy do parafian, nie do mnie.