28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Cztery lata z Franciszkiem

Ocena: 0
842

Papież wciąż i zachwyca, i wprawia z zakłopotanie. Zupełnie jak każdy z nas. Jednak sposób, w jaki to robi – to właśnie inspiruje.

fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

13 marca minęły cztery lata od wyboru na Stolicę Piotrową argentyńskiego kardynała Jorge Mario Bergoglio – papieża Franciszka. Próby podsumowania jego pontyfikatu zostawiam innym. Zresztą uważam, że na to jest zdecydowanie za wcześnie. To jednak czas w sam raz, by znaleźć słowo, które mi w związku z Franciszkiem przychodzi do głowy najczęściej. Tym słowem jest „inspiracja”.

Niemal od razu, od jego słynnego „buona sera” z balkonu bazyliki św. Piotra, wiadomo było, że to będzie papież inny niż Jan Paweł II czy Benedykt XVI. Ale czy przez to od nich gorszy lub lepszy? Nie pierwszy to papież, który – jak by powiedział ks. Jan Twardowski – oddycha Bogiem, ale pierwszy mówiący o sobie, że ma we krwi „tango i piłkę nożną”. Burzy utarte opinie o papieżach. Niekiedy mówi się o nim, że „ubiera się jak dominikanin, żyje jak franciszkanin, a rządzi jak jezuita: zdecydowanie i konkretnie”. To, co mówi i robi, zachwyca i wprawia z zakłopotanie. Ale to właśnie inspiruje.

 

O zakłopotaniu

Franciszek nieustannie udowadnia, że chce być – jak Jezus – w posłudze dla wierzących, ale i niewierzących. Często nawet bardziej dla tych drugich. I o ile Benedykt XVI mówił, że „nie potrzebujemy Kościoła bardziej ludzkiego, lecz bardziej Bożego, bo tylko wtedy będzie on zarazem bardziej ludzki”, Franciszek tym, co mówi i robi, zdaje się przekonywać: „potrzebujemy Kościoła bardziej ludzkiego i Bożego zarazem”. Kościół według wizji Franciszka zdaje się być miejscem, w którym „zmieszczą się” wszyscy, niezależnie od ich wiary i poglądów. A on sam chce być przykładem Kościoła prostego i skromnego.

I tu pojawia się zakłopotanie, ponieważ Franciszek potrafi wprawiać w osłupienie. Tym na przykład, że chodzi w znoszonych butach, i tym, co z jego wypowiedzi trafia do masowego odbiorcy. A trafia choćby to, że odnośnie do postępowania zgodnego z etyką chrześcijańską „grzech, nawet dla tych, którzy nie mają w sobie wiary, istnieje wtedy, gdy ludzie gwałcą swoje sumienie”, a „jeśli ktoś jest gejem i szuka Boga i ma dobrą wolę”, to kim jest papież, by go osądzać?

W konsternację mogły wprawiać doniesienia medialne o apelach Franciszka, by np. otwierać szeroko drzwi Europy dla imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, aby się integrowali czy wezwaniach, by rządy państw dbały o ich świeckość, ponieważ „państwa wyznaniowe źle kończą”. Można by wymieniać długo, że Franciszek rozważa dopuszczanie do Komunii świętej osób żyjących w niesakramentalnych związkach, diakonat kobiet, kapłaństwo żonatych mężczyzn itd.

Faktem jest, że Franciszek – co podnoszą często zwykli kapłani – często mówi ex cathedra nie dość uzasadniając, o co dokładnie mu chodzi i jak jego słowa należy rozumieć. Tak samo, gdy postuluje pewne zmiany w Kościele, nie pokazując jednocześnie – co np. u Jana Pawła II było regułą – na jakiej drodze te zmiany miałyby się dokonać. Przez to wprawia z zakłopotanie i księży, i wiernych.

Nie jest jednak tak źle, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy sięgać do źródeł, a okaże się, że Franciszek wyraźnie wskazuje na niebezpieczeństwo otwierania przez Europę imigrantom swych drzwi "w sposób irracjonalny". A zamykanie ich w gettach, do czego w praktyce coraz częściej dochodzi, Franciszek uważa za niedopuszczalne. Tak samo papież krytykuje np. przesadną świeckość państw, w których dochodzi do traktowania religii jako jedynie subkultury. I podobnie to, że Franciszek postuluje zwiększenie roli kobiet w Kościele, nie oznacza kapłaństwa kobiet; większa empatia i pomoc Kościoła dla kobiet w niechcianej ciąży nie oznacza akceptacji aborcji, a brak osądzania gejów – zgody na małżeństwa homoseksualne.

 

Jak nie zachwyca, jak zachwyca?

O wiele ciekawsze niż dostrzeganie tego, co wprawia w zakłopotanie, jest odkrycie, jak wiele przez minione cztery lata Franciszek wniósł w Kościół, który jest już przecież nieco inny niż ten Jana Pawła II i nawet Benedykta XVI.

Po pierwsze, praktycznie wywyższył w Kościele prymat miłosierdzia nad sprawiedliwością. Jego gesty, słowa, wychodzenie do każdego potrzebującego, znamienna podróż na Lampedusę, by okazać swoje zainteresowanie uciekinierom z Bliskiego Wschodu... To wszystko pokazuje papieża, który rozumie kondycję człowieka, którego trzeba w dzisiejszym świecie „ocalić”, pokazać mu Boga i często wręcz go do Boga na nowo przyprowadzić. Franciszek robi to znakomicie. I nie bez racji kard. Walter Kasper mówił o Franciszkowej „rewolucji czułości i miłości”.

Po drugie, Franciszek konsekwentnie stawia się ponad wszelkimi próbami zaszeregowania go przez różne środowiska. Zwłaszcza te, które próbują z niego zrobić pokojowego rewolucjonistę rozsadzającego Kościół od środka, a zarazem wyrzut sumienia dla „wychowanego na miękkich poduchach” Kościoła w Polsce – jako kontestatora tudzież naprawiacza Kościoła i jego nauczania. Pozostaje przede wszystkim świadkiem miłości Chrystusa do świata. Żyje nader skromnie, jednak nie chce być niczyim wyrzutem sumienia. Swoją drogą – i tak nim jest.

Franciszek potwierdza drogę, jaką Kościół idzie już od Soboru Watykańskiego II, że tą drogą jest człowiek. Tak samo w przypadku np. potrzeby większego zaangażowania kobiet w Kościele czy zwrócenia uwagi na bolesny problem pedofilii w Kościele, gdzie winnych trzeba okazać i rozliczyć. To, co go jednak wyróżnia, to sposób, w jaki Franciszek wykonuje swoją posługę. I to świat zachwyca. Łamie konwenanse, jest uśmiechnięty, bliski ludziom. Jak mówi korespondentka TVP w Watykanie Magdalena Wolińska-Riedi: w czasie spotkań na placu św. Piotra rozpoczyna objazd sektorów nawet godzinę przed audiencją, by brać na ręce podawane mu dzieci, zatrzymuje się przy chorych, zamienia się z wiernymi nakryciami głowy. Pamiętam jego podróż tramwajem podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie i samochodzik, jakim się po nim poruszał.

Zachwyca to, że mówi prosto, krótko i konkretnie. Nawołuje młodzież do wstawania z kanap, wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, do robienia w swoich środowiskach rabanu, ale jednocześnie o trosce o ludzi starszych, dziadków i korzystanie z ich życiowych doświadczeń.

W tym wszystkim Franciszek nieustannie mnie – i mam nadzieję, że nie tylko mnie – inspiruje, zmusza do refleksji, nawrócenia, upraszczania swojego życia i częstszego uśmiechu. Inspiruje także w tym, co wprawia czasem w zakłopotanie. Bo kto powiedział, że nie należy się zastanawiać nad kwestiami dla Kościoła i świata trudnymi?

To jest Franciszek, jaki od czterech lat stoi na czele mojego Kościoła. A to, że – jak podkreślają przy okazji tej rocznicy różni malkontenci – dotąd nie zreformował „zatęchłej po poprzednikach” Kurii Rzymskiej? Jakoś mu to wybaczam.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter