Tuż przed świętami Bożego Narodzenia dotarła do nas bardzo radosna dla każdego polskiego katolika informacja: 18 grudnia na wniosek prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych papież Franciszek podpisał w Rzymie dekret o heroiczności cnót kard. Stefana Wyszyńskiego.
fot. xhzZ mojej zawodowej perspektywy, tj. historyka zajmującego się m.in. spuścizną prymasa Wyszyńskiego, wydaje się, że decyzja ta była zupełnie naturalna. Trudno bowiem wyobrazić sobie człowieka, którego cnoty są bardziej oczywiste, niż w przypadku zmarłego w 1981 r. polskiego kardynała. Sądzę tak, ponieważ od dwu lat jestem zaangażowany w projekt wydawniczy polegający na opracowaniu i opublikowaniu codziennych zapisków Prymasa Tysiąclecia, tzw. Pro memoria. Są to szczegółowe, prowadzone z dnia na dzień notatki, sporządzane przez prymasa Polski konsekwentnie przez 33 lata, od jego nominacji na stolicę arcybiskupią w Warszawie oraz prymasowską w Gnieźnie, aż do śmierci autora w maju 1981 r. Były one przezeń spisywane przede wszystkim w celu lepszego zapamiętania wydarzeń i spotykanych przez prymasa osób. Stanowią więc unikatowy zapis dotyczący dziejów Kościoła, Polski i świata tego okresu, a z perspektywy biografa niezastąpione źródło dla poznania codziennych jego zajęć.
Zapiski zajmują wiele tysięcy kart i mają zostać opublikowane aż w 27 tomach. Choć nie znam szczegółowo ich całości, to zapoznałem się z wystarczającą ich częścią, by móc stwierdzić, że z ich treści wyłania się obraz człowieka rzeczywiście obdarzonego w szczególny sposób przynajmniej niektórymi z cnót chrześcijańskich.
Pracowity i wytrwały
Zwraca uwagę już sam fakt prowadzenia tych zapisków konsekwentnie i nieprzerwanie przez cały okres prymasostwa, czyli przez z górą trzy dekady. W opracowywanym przeze mnie szczegółowo rocznym fragmencie nie znajdujemy pomiędzy poszczególnymi zapiskami przerwy dłuższej niż kilka dni, kiedy prymas udał się na krótki urlop i nie pełnił swoich obowiązków, które stanowią zasadniczą treść jego zapisków. Świadczy to o wielkiej wytrwałości, systematyczności, pracowitości, a zarazem pokorze autora. Bez tych cech bowiem ten prawdziwie benedyktyński wysiłek prymasa byłby z pewnością jeśli nie zupełnie niemożliwy, to niezwykle trudny.
Prymas starał się uwiecznić codzienne problemy i wyzwania, jakie przed nim stawały, bynajmniej nie po to, by zostawić po sobie pomnikowe źródło historyczne, ale aby lepiej służyć Kościołowi i Polsce. W nawale codziennych zajęć trudno mu było bowiem wszystko, co robił, szczegółowo zapamiętać. Prowadzenie notatek służyło także temu, by mieć okazję ponownie przemyśleć – także w perspektywie nadprzyrodzonej – spotykające go kolejne doświadczenia.
Na kartach Pro memoria możemy – w moim przekonaniu – zobaczyć człowieka, który z ogromnym spokojem, a zarazem ze szczególną determinacją, kultywuje wszystkie trzy cnoty teologalne.
Wiara, nadzieja i miłość
Autor Pro memoria z pewnością był obdarzony niewzruszoną wiarą. Zapiski prymasowskie nie są jednak notatkami dewota czy maniaka religijnego, lecz inteligentnego człowieka i bystrego obserwatora, który żyje w stałym przekonaniu o obecności Boga w jego życiu i opiece nad sobą Bożej Opatrzności. Jego postawa nie zmieniała się np. zależnie od stopnia zagrożenia, w którym żył prymas. A przecież komuniści nie tylko organizowali kampanie medialne mające go zdyskredytować, ale także próbowali dokonać zamachu na jego życie, a potem uwięzili go na trzy lata! Kardynał Wyszyński w każdej sytuacji zachowuje ten sam spokój, choć doskonale sobie zdaje sprawę z tego, jak wiele zła i niezasłużonego cierpienia go otacza. Nie jest to, dodajmy, spokój człowieka obojętnego na los innych, lecz osoby świadomej swych ograniczeń i konieczności całkowitego zawierzenia się Bogu.