Dla kogo cisza?
Czego szukają? Odpowiedzi na to pytanie już wiele lat temu udzielił papież Paweł VI: „Współczesnemu człowiekowi brakuje uporządkowania, brakuje modlitwy, pokoju; brakuje mu samego siebie. By zdobyć znowu panowanie nad sobą i duchową radość, wypada mu szukać drogi do benedyktyńskiego klasztoru”.– Już po raz trzeci pojadę do zakonu kontemplacyjnego, tym razem wybieram się do Czernej. Pierwszy raz pojechałam, gdy mocno pogubiłam się w życiu. Miałam świetną pracę w firmie, ale pracowałam jak oszalała, nawet w domu. Przestałam chodzić do kościoła, zapomniałam o wszystkich znajomych. Wtedy moja mama doradziła mi kilkudniowy wyjazd. Ja do klasztoru? – protestowałam. Pojechałam z czystej ciekawości i przeżyłam coś niesamowitego, wreszcie znalazłam grunt, a przede wszystkim Pana Boga. Ta cisza była mi potrzebna, a moje życie nabrało sensu – opowiada 32-letnia Monika z Warszawy.
Jak podkreślają wszyscy rozmówcy, zainteresowanie kilkudniowymi pobytami w zakonach kontemplacyjnych jest coraz większe.
|
Nieocenione są owoce duchowe, które można otrzymać w czasie pobytu w zakonie kontemplacyjnym.
– Dostajemy rocznie kilkanaście listów i maili, które świadczą o nawróceniach w naszym miejscu – mówi ks. Kowalewski i opowiada, jak Polka mieszkająca za granicą przyjechała tu na wyciszenie.
– Zaprowadziłem ją do kaplicy, uklęknęła do modlitwy. Modliła się dwie i pół godziny. Potem przyszła do mnie zapłakana i rozanielona. Opowiedziała o swoim głębokim, indywidualnym przeżyciu nawrócenia.
– Karmel przyciąga specyficzny typ osób, które szukają głębi w modlitwie. Ale nie brakuje też u nas osób, które potrzebują kierownictwa, prowadzenia, bo chciałyby znowu powrócić do Boga. Kiedyś młoda dziewczyna powiedziała mi, że może z Bogiem nie było jej najlepiej, ale bez Boga było jej jeszcze gorzej. Gdy przez chwilę spojrzała na swoje życie w ciszy, zrozumiała, że Bóg dobrze się nią opiekował, ale tego nie dostrzegała – mówi s. Terezitta.
Wielokrotnie uczestnicy dni skupienia i wyciszenia wracają później do „swoich” klasztorów.
– Już nieraz słyszałyśmy od naszych gości, że poczuli się u nas jak w raju na ziemi. Robimy wszystko, aby otoczyć serdecznością te osoby, by poczuły się w naszym domu jak w rodzinie, staramy się w czasie rozmowy pomóc rozwiązać jakiś problem – opowiada s. Maria Montini – a występuje tutaj obustronna korzyść, bo osoby świeckie łączą się z nami w modlitwie, widoczna jest jedność.
– Cieszymy się, gdy patrzymy na osoby do nas przyjeżdżające, bo zauważamy, że odnajdują Boga, wewnętrzny spokój, odpoczywają zarówno psychicznie, jak i fizycznie – mówi o. Eugeniusz.
A dla nas, świeckich, jest to również możliwość, żeby choć trochę wesprzeć materialnie zakony, którym w dzisiejszych czasach jest coraz trudniej.
Bo jak powiedział Benedykt XVI, „klasztory życia kontemplacyjnego są oazami, w których człowiek, pielgrzym na ziemi, może lepiej zaczerpnąć ze źródeł Ducha i ugasić pragnienie podczas drogi”.
Ewelina Steczkowska |