16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bóg, hokej, Ojczyzna

Ocena: 0
4391

W reprezentacji Polski rozegrał 29 meczów, zanim został księdzem.

Nowy Targ w latach 60. zaczynał powoli wyrastać na polską stolicę hokeja. – Wtedy na łyżwach uczyło się jeździć samorodnie, nie wiadomo jak i kiedy. Tak samo jest z wiarą. Jeśli rodzina oddycha Ewangelią, to nie trzeba uczyć dziecka katechizmu – mówi ks. Paweł Łukaszka, rocznik 1962.

Dzieciństwo spędził między kościołem a lodowiskiem. Ministrantem w nowotarskiej parafii św. Katarzyny został jako sześciolatek. – Modliłem się, żeby nikt starszy nie przychodził służyć, bo wtedy mogłem się wykazać – wspomina. – Więź z Panem Jezusem w Eucharystii była dla mnie bardzo bliska. Nie wiem, skąd brało się przekonanie, że bez modlitwy moje życie nie byłoby pełne – podkreśla.

W świat hokeja wciągnął go starszy brat. – Mogłem bardzo dużo ćwiczyć, bo mieszkałem blisko lodowiska. Czasem wchodziłem na lód dwa-trzy razy dziennie. Bywało, że nawet w nocy – wspomina. Mając zaledwie czternaście lat, zaczął trenować z najlepszymi. W ósmej klasie został powołany do pierwszej drużyny Podhala. – Treningi były bardzo stresujące. Podobnej tremy nie doświadczyłem później nigdy, nawet na olimpiadzie – wspomina ks. Paweł. – Do wszystkich zawodników zwracałem się na pan. Pukałem przed wejściem do szatni, mówiłem „Szczęść Boże” – tak się witało w drużynie Podhala – podkreśla. – A jak się dowiedzieli, że byłem w ZHP, to dostałem tylko dwa dni, żeby się wypisać, bo to „pierwszy krok do partii” – relacjonuje słowa kolegów z drużyny.

Treningi przyniosły skutek. Łukaszka rok przed olimpiadą w Lake Placid został najlepszym bramkarzem Europy grupy A juniorów do lat osiemnastu. Tytuł otworzył mu drogę do NHL (otrzymał zaproszenie na testy do Kanady) i na igrzyska.

 

Wigilia u Lenina

Przygotowania do występu na olimpiadzie wiązały się z koniecznością wyjazdów na turnieje przedolimpijskie.

Zimą 1979 r. polscy hokeiści wylądowali w Moskwie. – Gdy dowiedziałem się, że nie będziemy na święta w Polsce, spakowałem sianko, opłatki, modlitewnik, świeczki i krzyż – mówi ks. Łukaszka. – Spaliśmy w hotelu Metropol. Dzień wcześniej zaproponowałem kierownikowi drużyny pułkownikowi Tadeuszowi Szałańskiemu, żebyśmy przeżyli wigilię razem. Poszedł do kuchni, zamówił dla nas specjalne menu – ryby, jakieś kluski. Wydzielono nam parawanem fragment sali. Rozpoczęliśmy modlitwą.

Później kierownik pięknie powiedział, że łączymy się z naszymi bliskimi, że przeżywamy w drużynie więzy rodzinne. Pułkownik Wojska Polskiego podkreślił, że w modlitwie jesteśmy umocnieni. Połamaliśmy się opłatkiem. Jurek Potz wspaniale zaintonował „Wśród nocnej ciszy” – relacjonuje. – Później się dowiedzieliśmy, że kilkadziesiąt lat wcześniej w tym samym budynku urzędował Lenin i bolszewicki komitet rewolucyjny – dodaje.

Kariera w reprezentacji sprawiła, że Paweł Łukaszka zwiedził z drużyną właściwie wszystkie ważne punkty na hokejowej mapie świata.

 

Czapka za kościół

– Gdy jechaliśmy do Rygi, jeden z księży powiedział mi, że jest tam kościół, w którym ludzie modlą się po polsku. Nikt nie wiedział, gdzie jest ta świątynia. Pytałem taksówkarzy, handlarzy i nic, i tak przez dwa dni – wspomina. – Miałem ładną czapkę z Kanady: biało-czerwoną z liściem klonu, jedyną taką w Polsce. Pojawił się miejscowy cinkciarz, który chciał ją ode mnie kupić. Powiedziałem, że oddam mu czapkę, jak mi wskaże kościół katolicki. Oświadczył, że jego mama na pewno będzie wiedziała. Pojechaliśmy do nich taksówką. Na miejscu rozgorzała kłótnia, która niczego nie przyniosła. Ostatecznie handlarz obiecał, że o siedemnastej przyjdzie do hotelu. I rzeczywiście, przyniósł kartkę z informacją. Nie bez żalu oddałem mu moją czapkę – opowiada. Cała drużyna nastawiła się na poranną wyprawę na Mszę Świętą. – Ale następnego dnia przed śniadaniem przyszedł jakiś towarzysz z informacją, że jedziemy zwiedzać muzeum Lenina – opowiada. Drużyna jednak nie chciała nawet o tym słuchać. I postawiła na swoim. – Dojeżdżamy na wskazaną ulicę. Jest świątynia, ale zamknięta. Zostałem ośmieszony. Ani czapki, ani kościoła – mówi ks. Paweł. Pozbawiony nadziei, wsiadł z powrotem do autobusu. Okazało się, że obok jest cmentarz, a tam kolejna świątynia, należąca do niewielkiego seminarium duchownego, jedynego w tym czasie w tej części ZSRR. – Gdy wszyscy wpadliśmy do kościoła, Msza już trwała. Jeden staruszek zemdlał z wrażenia. Cuciliśmy go później w przedsionku wodą święconą – opowiada były hokeista.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter