28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Baranki na start!

Ocena: 0
1900

Baranki to inna forma przygotowania do przyjęcia po raz pierwszy Najświętszego Sakramentu. W małych grupach, z zaangażowaniem całej rodziny. Wraz z początkiem roku szkolnego rozpoczął się kolejny cykl rocznych spotkań.

fot. archiwum prywatne MK

Pierwsza Komunia Święta poprzedzona jest zwykle całorocznymi przygotowaniami. W praktyce dla wielu dzieci oznacza to niekończące się zaliczanie modlitw, trenowanie ustawień przed wejściem do kościelnych ławek, recytowanie wierszyków podczas uroczystości. Na koniec wszystkich czekają wspaniałe prezenty od najbliższej rodziny. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi? A może warto podejść do tematu inaczej?

– Przyjęcie Komunii Świętej po raz pierwszy to uroczystość rodzinna, a więc przygotowanie do niej również powinno odbywać się w rodzinie – twierdzą pomysłodawcy i ludzie zaangażowani we wspólnotę Baranki, która powstała po to, aby pomóc rodzinom wspólnie przeżywać wiarę i przekazywać ją swoim dzieciom.

Wspólnota powstała siedem lat temu w Krzyżowej niedaleko Korbielowa. Założyła ją Ola Sawicka z mężem Marcinem i o. Przemkiem Ciesielskim, dominikaninem. Zaczęło się od tego, że chcieli trochę inaczej przygotować dzieci do Pierwszej Komunii Świętej i spowiedzi. Fundamentem miała być rodzina. W ten sposób zrodziła się idea pierwszej grupy barankowej. Później zaś okazało się, że warto podzielić się tym pomysłem z innymi. Do Krzyżowej zaczęły zjeżdżać kolejne osoby, które – nie patrząc na odległość – chciały wziąć udział w takich spotkaniach. Potem ci, którzy zaangażowali się w działalność Baranków, przenosili tę ideę do swoich parafii, tworząc kolejne grupy. W ten sposób od września tego roku swoją przygodę z Barankami rozpoczyna już ponad pięćdziesiąt wspólnot w całej Polsce i jedna za granicą.

 


CAŁĄ RODZINĄ

Różnic pomiędzy wysłaniem dziecka na katechezę a przygotowaniem go w Barankach jest bardzo wiele. – Przede wszystkim do wspólnoty należą dzieci, ich rodzice, a także rodzeństwo. Spotkania odbywają się zwykle raz w miesiącu, ale za to trwają cały weekend. Podczas spotkań nie jesteśmy tylko słuchaczami, ale bierzemy w nich czynny udział. Przez cały rok szkolny tworzymy jedną wielką barankową rodzinę, a często i potem spotykamy się regularnie, bo te doświadczenia niesamowicie jednoczą – wymienia jednym tchem Julia, mama „baranka”.

Zamysł był taki, aby każdą grupę prowadzili małżonkowie, którzy mają już doświadczenie w tej wspólnocie, i kapłan, który będzie towarzyszył rodzinom w ciągu całego roku oraz tłumaczył dzieciom najważniejsze zagadnienia. – Ta grupa ma uświadomić rodzinom, że jesteśmy Kościołem i wspólnotą, a nie zbiorem przypadkowych ludzi. Łączy nas wiara, nadzieja i miłość. To jest wspólne wędrowanie, tak jak chrześcijaństwo też jest drogą, którą się podąża. Na nauczenie się formułek, praw i obowiązków jeszcze przyjdzie czas – tłumaczy o. Robert Glubisz, prowadzący w ubiegłym roku grupę Baranków w warszawskim klasztorze ojców dominikanów na Freta.

– Baranki to duże wyzwanie, szczególnie dla ludzi, którzy nie byli dotąd jakoś szczególnie zaangażowani w kościelne inicjatywy. My nie byliśmy. Doświadczenie bycia w Barankach, gdzie przygotowywaliśmy naszego syna, dało nam jednak pewność, że damy radę – opowiada Marek Masalski, który wraz z żoną wspierał o. Roberta podczas wszystkich spotkań. Jak zapewnia, sami również dużo się przez ten czas nauczyli.

 


PRZESTRZEŃ DLA DZIECI

Ojcu Robertowi i państwu Masalskim towarzyszyła także s. Beata Zawiślak, urszulanka, która angażowała się w oprawę spotkań, tworzyła scenariusze i wymyślała zadania dla rodzin. – Przez cały rok szkolny podążamy zgodnie z kalendarzem liturgicznym i scenariuszem zajęć, który został opracowany przez założycieli tej wspólnoty. Na początku poznajemy swoich świętych patronów – dzieci wylepiają ich postacie z gliny. Innym razem rodziny odkrywają swoje talenty i muszą przedstawić zdolności każdego z nich, a potem wszystkim o tym opowiedzieć. To jest zawsze wielkie przeżycie, bo niektórzy dopiero się dowiadują, że ich umiejętności są ważne i doceniane przez innych. Dzięki temu można odkryć o wiele więcej: siebie samego – tłumaczy s. Beata Zawiślak.

– Najbardziej zapamiętałam, jak mój brat był zdziwiony, że to, co jemu wydawało się mało ważne, jak np. rozbawianie innych, my widzimy jako jego talent. Wszyscy śmiali się też, kiedy napisaliśmy, że talent mojej mamy to „bycie ogarniętą” – wspomina Kornelka. Pamiętam też warsztaty z kaligrafii i to, jak zamknęliśmy się w kościele i poznawaliśmy każdy jego zakątek. Każdy musiał wtedy narysować jakiś ważny element, np. konfesjonał, tabernakulum albo ambonę, a potem ksiądz opowiadał nam krok po kroku, co dzieje się podczas Mszy świętej, i tłumaczył znaczenie różnych znaków i modlitw. Dzięki temu teraz uczestniczymy w Eucharystii bardziej świadomie – dodała.

Jak podkreśla o. Robert, dzieciaki szybko odkrywają różne tajniki wiary i starają się same je zgłębiać. – Na naszych spotkaniach często drążyły pewne tematy. O pewne nurtujące kwestie dopytywały się nawet podczas kazania, bo to były spotkania otwarte. Chcieliśmy dać im czas i przestrzeń na pytania – wyjaśnia dominikanin. – Podczas spotkania w kościele oswajaliśmy dzieci z tą przestrzenią, pokazując, że to jest ich dom i nie przychodzimy tam na jakąś akademię ku czci kogoś wielkiego, tylko na spotkanie, aby budować więź i relację z Panem Jezusem.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter