Z arcybiskupem Markiem Jędraszewskim, metropolitą łódzkim, rozmawia ks. Henryk Zieliński
Co przekonało Księdza Arcybiskupa do przyjęcia tygodnika „Idziemy” w archidiecezji łódzkiej?
Tym, co mnie najbardziej przekonało, jest zawartość merytoryczna tygodnika, a także jego aktualność, czyli szybkość i sposób reagowania na ważne wydarzenia w Kościele, w Polsce i na świecie. Ludziom często dzisiaj zagubionym w chaosie informacyjnym trzeba pomóc się odnaleźć i wskazywać kryteria, według których powinni podejmować decyzje moralne. Trzeba pokazywać, jak mamy trwać przy Ewangelii i przy Kościele. Dla mnie są to najważniejsze argumenty, które sprawiły, że pośród wielu tygodników kościelnych, które są obecne w Polsce, „Idziemy” oceniam jako czasopismo bardzo ważne, bardzo pomocne. Istotne jest również to, że redakcja tygodnika mieści się w Warszawie, do której codziennie do pracy czy z innych przyczyn przybywa wielu mieszkańców archidiecezji łódzkiej. Także ze względu na tę bliskość, nie tylko geograficzną, ale i szeroko rozumianą kulturową, oraz na wspólnotę problemów i wyzwań, wydaje mi się, że właśnie tygodnik „Idziemy” jest tym, który może bardzo pomóc w kształtowaniu życia religijnego archidiecezji łódzkiej.
Jakie oczekiwania ma Ksiądz Arcybiskup w związku z tym wobec naszej redakcji?
Przede wszystkim, aby „Idziemy” trwało w swoim kroczeniu naprzód. A bardziej szczegółowo: aby w tym tygodniku Łódź i archidiecezja łódzka miały właściwe sobie, niemałe miejsce. Nie chodzi wcale o jakąś wkładkę łódzką, jakby łódzką enklawę tygodniku „Idziemy”, lecz o to, aby o tym mieście, jednym z największych, zaczęło się w Polsce mówić. I to pozytywnie.
To nie wierzący w Chrystusa
mają się wstydzić swojej wiary.
Wstydzić się i opuszczać głowy powinni ci,
którzy od Chrystusa odchodzą
Kiedy opuszczałem Poznań, jeden z najwyższych tamtejszych urzędników samorządowych zwrócił mi uwagę na to, że o Łodzi mówi się bardzo mało, a o Kościele łódzkim jeszcze mniej. O innych miastach, naturalnie poza Warszawą, mówi się wiele: o Krakowie, Wrocławiu, Lublinie, Szczecinie, Gdańsku, także o Poznaniu – a o Łodzi nie, chyba że są jakieś skandale czy zbrodnie, które siłą rzeczy budzą zainteresowanie mediów. Okazuje się, że można być trzecim co do wielkości miastem w Polsce – a takim jest Łódź – znajdować się w samym centrum geograficznym Polski i być niezauważanym. W sytuacji, kiedy jest takie miasto i taka metropolia Kościoła katolickiego, to trzeba pokazywać ją również od strony niekiedy prężnego życia religijnego, wspaniałych księży oraz ludzi, którzy bardzo osobiście i bardzo głęboko wiążą się z życiem Kościoła. Trzeba ich wydobyć z niezrozumiałej dla mnie sfery milczenia.
Naturalnie i Łódź jako miasto, i archidiecezja łódzka przeżywają wiele problemów duszpasterskich. Ale to wcale nie znaczy, żeby wiedza na temat życia tego Kościoła ograniczała się do suchych danych, których dostarczają roczniki statystyczne. To trzeba w sposób zdecydowany zmienić.
Wspomniane przez Księdza Arcybiskupa dane wskazują Łódź jako na jedno z największych wyzwań duszpasterskich w Polsce. Słusznie?
Tak rzeczywiście jest. Ale trzeba coś robić, żeby ludzie podnieśli głowy. Nawet jeśli czasem wierzący i praktykujący czują się tutaj mniejszością. Aby podnieśli głowy, mając świadomość, że trwanie przy nauce Kościoła, przy Chrystusie i Jego Ewangelii, daje jedyną szansę bycia w pełni człowiekiem. To nie wierzący w Chrystusa mają się wstydzić swojej wiary. Wstydzić się i opuszczać głowy powinni ci, którzy od Chrystusa odchodzą.
Ma już Ksiądz Arcybiskup diagnozę, dlaczego Łódź znalazła się w takiej sytuacji kulturowej i religijnej?
Próbuję zrozumieć tę część Polski, to miasto, jego historię. Próbuję także wsłuchiwać się w głosy ludzi, którzy tu mieszkają. Rozmawiam z naukowcami, którzy od strony historycznej i socjologicznej tymi problemami zajmują się zawodowo.
Łódź jest miastem, do którego przylgnęło kilka sformułowań i ludzie w nie jakby uwierzyli. „Szara Łódź” – wiele argumentów wskazuje na to, że jest to istotnie miasto szare. Ale przecież są też inne określenia inne, jak choćby „Czerwona Łódź”. Czerwona nie tylko ze względu na pewne tradycje rewolucyjne, zwłaszcza w 1905 roku, czy późniejsze, kiedy tutaj przez jakiś czas działał Mieczysław Moczar i tutaj znajdowała się siedziba UB na cały kraj. Określenie „Czerwona Łódź” brało się również stąd, że większość fabryk była zbudowana z czerwonej cegły. Na tę barwę można zatem spojrzeć nie tylko od strony ideologicznej, ale również od strony historycznej i kulturowej. A przecież można by także powiedzieć, że Łódź jest miastem zielonym, gdyż tu jest najwięcej parków i lasów wchodzących w obszar miasta. Drugiego takiego miasta w Polsce nie ma.