25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Abp Głódź: Polski patriotyzm ma wiele odmian i nazw

Ocena: 0
1841


KAI: Co to znaczy być dziś patriotą: Polakiem oraz Europejczykiem?

– Polski patriotyzm nie może być zamknięty na Europę, ale winien chronić naszą polską tożsamość. W 1918 r. Europejczykami z „krwi i kości” byli twórcy polskiej niepodległości. Jechali by podjąć trud odbudowy Polski z Bazylei, Berlina i z Rzymu, a nawet, jak Paderewski, z Nowego Jorku. I udało im się z stworzyć od nowa struktury niepodległego państwa, oświaty, finansów oraz armii. Nasza armia została zlepiona z oficerów i żołnierzy, którzy służyli w trzech armiach zaborczych, ale pod mundurami biło polskie serce. Powstały uniwersytety, w tym i KUL, które przybrały imiona wielkich Polaków. Nie rozumiem, dlaczego dziś ucieka od tego Uniwersytet Gdański. Namawiam, aby przybrał imię Józefa Wybickiego, twórcę polskiego Hymnu Narodowego, który był gdańszczaninem, studiował tu w kolegium jezuitów, i był prawdziwym "Kaszebą" (Kaszubem).

O potrzebie polskiego patriotyzmu w Europie mówię od 26 lat, od kiedy zostałem biskupem polowym. Widzę wyraźną „sinusoidę” w podejściu do patriotyzmu, jaka rozwijała się w Polsce. Pierwsze dziesięciolecie niepodległości po 1989 r. naznaczone było amnezją historyczną, a nawet wypłukiwaniem ze świadomości naszego dorobku. Zadawano mi pytania: "A po co ci bohaterowie narodowi, po co te pomniki i sztandary?" Powtarzałem i powtarzam, że nie wolno lekkomyślnie niszczyć naszej narodowej pamięci. Trzeba ją intensywnie odbudowywać w naszych sercach, starać się by kolejne pokolenia mogły tym żyć i być dumne z Polski.

Polski patriotyzm dzisiaj ma wielkie przestrzenie do zagospodarowania także w strukturach europejskich. Ale nie w taki sposób, że mają nam towarzyszyć upomnienia i połajanki, inspirowane przez naszych europosłów. Tak postępować nie wolno! Dobry patriota nie mówi nigdy źle o własnej ojczyźnie poza granicami. A przykładem tego był kard. Wyszyński, który gdy przebywał za granicą nigdy nie mówił źle o Polsce, a nawet o rządzących. To co mówił w sposób krytyczny, wypowiadał w Polsce.

KAI: Niestety ten nasz polski patriotyzm bywa nazywany faszyzmem...

– Słowo „patriotyzm” nie ma nic wspólnego z faszyzmem. Patriotyzm nie oznacza ani „nacjonalizmu” ani „fundamentalizmu”. Patriotyzm jest umiłowaniem ojczyzny. Prowadzą doń rożne drogi: modlitwy, pracy i ofiary. Ci wszyscy, którzy służą ojczyźnie, służą najwyższym wartościom a ich droga wiedzie do nieba.
Nazywanie kogoś faszystą jest nie tylko obraźliwe, ale nade wszystko nieprawdziwe. Spędziłem 14 lat we Włoszech, gdzie postępowcy z lewicy nazywali faszystami tych wszystkich, co byli bardziej na prawo. Podobnie zaczyna dziać się w Polsce.

KAI: A jak zdefiniować miejsce Polski w Europie dziś?

– Nasz wkład do europejskiego skarbca, to nie tylko polskie cmentarzyska: Narvik, Sahara, Tobruk i Monte Cassino, ale nasza kultura. Dziś jako Polska mamy wiele do zaoferowania, m. in. ogromny potencjał naukowy obecny na naszych uczelniach, ale i także na wydziałach teologicznych. Mamy ogromną energię tkwiącą w społeczeństwie, żywą religijność i pamięć o tożsamości narodowej.

Mamy też szansę dać świadectwo przywiązania do wartości zakorzenionych w wierze. A tego Europa potrzebuje, tym bardziej, że powiew lewicowego ducha post–rewolucji francuskiej, ogarnął dziś szerokie kręgi europejskiej inteligencji, ludzi kultury i polityki. Są to przedstawiciele pokolenia lat 60., spadkobiercy ówczesnej kulturowej rewolucji inspirowanej marksizmem. Te właśnie kręgi dzierżą w Europie ster, także w strukturach europejskich. Stąd te próby "ideologicznej kolonizacji", przed czym ostrzega papież Franciszek.

Należy też pamiętać, że Unia Europejska powstała dzięki duchowym przywódcom takim jak Robert Schuman, Konrad Adenauer czy Alcide de Gasperi. Pierwsza flaga Wspólnot Europejskich miała wizerunek Matki Bożej na niebieskim tle z 12 gwiazdami. Co prawda kolor niebieski został, gwiazdy też, ale Matka Boża gdzieś uleciała. Symbolizuje to ideową ewolucję Europy.

Nie zapominajmy, że rewolucja francuska doprowadziła do radykalnego rozdziału Kościoła od państwa, a w ślad za tym do okrutnej wojny domowej w Hiszpanii i do równie krwawej wojny domowej w Meksyku. Sto lat temu, w wydaniu rosyjskim wyzwoliła płomień rewolucji, który miał przejść w 1920 roku z Moskwy przez Warszawę, aż do Portugalii. To samo zostało powtórzone w 1945 r. Stan posiadania Związku Sowieckiego obejmował pół Europy, aż po Łabę. Wnioski są proste i mówią same za siebie.

KAI: Historycznym dokonaniem Kościoła z Polski jest inicjowanie procesu pojednania. Najpierw polsko–niemieckiego, a potem polsko–ukraińskiego. Było to dokładnie 30 lat temu, kiedy podjęty został dialog Kościoła w Polsce z Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim. Ksiądz Arcybiskup był u początków tej inicjatywy. Jak to wspomina?

– W drugiej połowie lat 80. odbywałem studia w Papieskim Instytucie Wschodnim w Rzymie, a promotorem mojej pracy doktorskiej był ks. prof. Sofron Mudry, rektor Papieskiego Kolegium Ukraińskiego św. Jozafata. Miałem z nim bardzo dobre kontakty a także z alumnami ukraińskimi z diaspory. W 1981 r. rozpocząłem pracę w Kongregacji Kościołów Wschodnich, w ramach której zajmowałem się m. in. Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim. W ujęciu prawnym w świetle Kodeksu Kościołów Wschodnich, Kościół ten nazywa się bizantyjsko–ukraińskim. Ma on początki w unii brzeskiej, w odróżnieniu od bizantyjsko–ruteńskiego, pochodzącego z unii użhorodzkiej.

W ramach mojej misji, w 1984 r. wraz z abp Myrosławem Marusynem, ówczesnym sekretarzem Kongregacji odbyłem pierwszą, dwutygodniową podróż do Polski. Abp Marusyn wyświęcił wtedy czterech księży greckokatolickich, z których jeden jest dziś metropolitą przemyskim, Eugeniusz Popowicz. Był to czas kiedy Ukraiński Kościół Greckokatolicki istniał w sposób oficjalny na emigracji, a w sowieckiej Ukrainie był zlikwidowany. Działał w podziemiu, ponosząc wielkie ofiary.

W Rzymie w październiku 1987 r. przebywała delegacja polskiego Episkopatu z prymasem Józefem Glempem na czele, a jednocześnie byli tam biskupi ukraińscy z emigracji, którzy przybyli na Synod Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Będąc pracownikiem Kongregacji znalem hierarchów ukraińskich, m. in. kard. Myrosława Lubacziwskiego. Zwróciłem się do prymasa Glempa z pytaniem, czy nie byłoby dobrze, gdyby doszło do wspólnego spotkania. Prymas zareagował pozytywnie i do nawiązania kontaktu oddelegował bp. Jerzego Dąbrowskiego, który miał nawet pewne obawy, ale je przezwyciężył.

Delegacje obu Episkopatów spotkały się 8 października w Kolegium Polskim, a następne 17 października w Kolegium Ukraińskim św. Józafata. Było to pierwsze w historii takie spotkanie. Oprócz kard. Józefa Glempa i kard. Myrosława Lubacziwskiego, wzięli w nim udział kardynałowie: Władysław Rubin, Henryk Gulbinowicz, Franciszek Macharski oraz arcybiskupi: Maksym Hermaniuk z Winippegu w Kanadzie, Stefan Sułyk, metropolita filadelfijski w USA, abp Ignacy Tokarczuk, metropolita przemyski oraz o. Izydor Patryło, generał ojców bazylianów. Wziął też w nich udział sekretarz Ojca Świętego, ks. prałat Stanisław Dziwisz, który zrelacjonował to Janowi Pawłowi II.

Kardynał Glemp na spotkaniu w Kolegium Polskim w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę na ogromną ważność i potrzebę przebaczenia i pojednania polsko–ukraińskiego. W odpowiedzi na spotkaniu w Kolegium Ukraińskim kard. Myrosław Lubacziwski, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego nawiązał po raz kolejny do listu polskiego Episkopatu z 1965 roku do biskupów niemieckich i podkreślił z mocą: "Stojąc dzisiaj u progu wielkiego jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Rusi–Ukrainy, istnienia Cerkwi Kijowskiej, i uczestnicząc w Siódmym Generalnym Synodzie Biskupów w Rzymie, któremu przewodniczy drogi nam wszystkim słowiański Papież Jan Paweł II, również i my – hierarchia wyciągamy braterską dłoń do Braci Polaków na znak pojednania, przebaczenia i miłości."

Były to owocne i przełomowe spotkania, a co ciekawe, wszyscy mówiliśmy po polsku. Przyczyniły się one do przełamania stereotypów i stworzenia gruntu pod dobre relacje nie tylko między naszymi Kościołami ale i narodami. Rozmawiano o bolesnych kartach wspólnej historii, ale w duchu ewangelicznym. Wszyscy byli przekonani, że dialog i proces pojednania winien być kontynuowany.

Pamiętajmy, że było to na rok przed millennium chrztu Rusi-Ukrainy. W świetle tych trendów – które jeszcze były wtedy obecne w Watykanie np. w Sekretariacie ds. Jedności Chrześcijan, a które ukierunkowane były na Rosję i prawosławie – uroczystości millennium chrztu Rusi Kijowskiej zostały zaplanowane dwustopniowo, najpierw w Kijowie i w Moskwie a następnie w rzymskiej bazylice św. Klemensa, gdzie znajduje się grób św. Cyryla, apostoła Słowian. Wśród gości przewidywano głównie prawosławnych ze Związku Radzieckiego. Jan Paweł II zadecydował jednak, że rzymskie obchody odbędą się w bazylice św. Piotra pod jego przewodnictwem, z udziałem biskupów greckokatolickich z diaspory. Zyskały one przez to rangę wydarzenia Kościoła powszechnego. Został przygotowany specjalny dokument: "Magnum Babtismi Donum" (Wielki Dar Chrztu), skierowany do Kościoła greckokatolickiego. Patriarchat Moskiewski odnosił się do tego bardzo niechętnie.

Kolejny etap obchodów millennium chrztu Ukrainy miał miejsce w 1988 r. na Jasnej Górze. Duchowa stolica Polski stała się jednym z głównych – obok Rzymu – miejsc obchodów tego jubileuszu. Zjechali tam biskupi grekokatoliccy z diaspory: ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Francji, Wielkiej Brytanii, Australii, Brazylii, Argentyny i z Niemiec i cały nasz Episkopat. Jeden z księży ukraińskich prowadząc liturgię wolał z jasnogórskiego szczytu: "Nasz gołos niech dojdzie na Ukrainu.., – inu, – inu..." Echo, wzmocnione przez głośniki, brzmiało tak mocno i daleko, aż niektórzy z polskich biskupów obawiali się, czy nie jest to zbyt silny akcent. Ukraina była jeszcze w rękach sowieckich.

Wydarzenie to miało charakter profetyczny, gdyż w ciągu kilku lat dokonały się ogromne zmiany. Jan Paweł II jakby przewidział, że Kościół greckokatolicki na Ukrainie się odrodzi i powstanie wolna Ukraina. A gdyby millennium chrztu Rusi Kijowskiej obyło się w „moskiewskim wydaniu” jak sobie życzył Rosyjski Kościół Prawosławny, to Ukraińcy nigdy by tego Papieżowi nie wybaczyli. Dzięki temu Jan Paweł II stał się prekursorem wolnej i niezależnej Ukrainy i Kościoła greckokatolickiego, który nie tylko wyszedł z podziemia, ale niebawem zyskał też swe oficjalne ramy.

Nastąpiło to już po upadku ZSRR, w Watykanie podczas tzw. reunione fraterna, czyli zebrania braterskiego hierarchów greckokatolickich, którzy wyszli z podziemia na Ukrainie i tych z emigracji. Wtedy zostały nadane nowe struktury diecezjalne Ukraińskiemu Kościołowi Greckokatolickiemu. Powstała też struktura Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie i równolegle zostali mianowani na arcybiskupów lwowskich ks. abp Marian Jaworski jako łaciński metropolita lwowski i kard. Myrosław Lubacziwski jako metropolita lwowski Kościoła greckokatolickiego.

Równolegle utworzone zostały struktury diecezjalne dla grekokatolików w Polsce. Wcześniej, przez kilkadziesiąt lat Kościół greckokatolicki w Polsce pozostawał pod opieką kard. Wyszyńskiego. Od 1981 r. posiadał wikariaty generalne, legnicko–gdański i przemysko–warszawski. W lipcu 1989 r. ks. Jan Martyniak został biskupem pomocniczym przy prymasie Glempie, odpowiedzialnym za grekokatolików w Polsce. Przyjechałem wtedy do Polski przywożąc jego nominację. Powstała też komisja polsko–ukraińska przy Episkopacie Polski, ze mną na czele. Następnie, w 1991 r, bp Martyniak został biskupem przemysko–warszawskim i wreszcie, w pięć lat później metropolitą.

Na Ukrainie po śmierci kard. Lubacziwskiego w 2000 r. zwierzchnikiem Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko–ukraińskiego został w 2001 r. kard. Lubomyr Huzar. Był jednym z trzech biskupów greckokatolickich wyświęconych bez zgody Stolicy Apostolskiej przez kard. Josyfa Slipyja w Rzymie. Dokonało się na skutek podmuchu "wastoczeństwa" w Kościele greckokatolickim, ruchu powrotu do tradycji, święcenia księży żonatych, itd. Sprawa Huzara ciągnęła się w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich przez 15 czy 20 lat. Dopiero Jan Paweł II uznał ważność jego święceń po śmierci kard. Slipyja.

KAI: Jakie znaczenie relacje polsko–ukraińskie mają dziś, po 30–latach od rozpoczęcia w Rzymie tego historycznego dialogu. Ukraina znajduje się w trudnej sytuacji spowodowanej rosyjską agresją na wschodzie kraju. Czy i jak, jako Kościół powinniśmy pomagać Ukraińcom?

– Niełatwa dla obu naszych Kościołów, łacińskiego i greckokatolickiego jest sytuacja jaka ma miejsce w metropolii lwowskiej, dlatego, że włączyły się nurty nacjonalistyczne. Kościołowi rzymsko–katolickiemu po upadku komunizmu nie zwrócono we Lwowie żadnej świątyni, a wszystkie przeszły w ręce grekokatolików. Także władze cywilne Lwowa nie są życzliwe.

Ale mimo to nasz Kościół jak i Kościół greckokatolicki z obecnym jego zwierzchnikiem abp. Światosławem Szewczukiem, muszą na Ukrainie współistnieć i współpracować, co jest to bardzo ważne dla przyszłości Ukrainy. Dobre stosunki winny być kontynuowane – niezależnie od problemów i antagonizmów.

Przeszkodą jest narastający ukraiński nacjonalizm, a z drugiej strony anty-ukraińskie nastroje w Polsce. Trudno jest Ukraińcom odwdzięczyć się Polakom za wspieranie ich niepodległości oraz w czasie rewolucji na Majdanie. Mamy dowody, że w tym kierunku idzie niestety ukraiński IPN. Ale mam nadzieję, że tę płaszczyznę porozumienia uda się zbudować. Porozumienia trzeba szukać na głębszej płaszczyźnie, a nie na drodze licytacji krzywd i bólu: kto ile ofiar zamordował. Tą drogą, za pomocą „liczydła” do niczego nie dojdziemy.

Wciąż aktualna jest rola Kościoła w budowaniu pojednania polsko-ukraińskiego. Bardzo mi na tym zależy, tym bardziej, że byłem jednym z pierwszych, którzy te mosty budowali.

KAI: Na terenie Archidiecezji Gdańskiej ma Ksiądz Arcybiskup wielu Ukraińców, zarobkowych migrantów. Czy są objęci opieką duszpasterską?

– W Gdańsku jest parafia greckokatolicka, św. Bartłomieja i Opieki Przenajświętszej Bogurodzicy z księdzem mitratem Józefem Ulickim, pełniąca też rolę konkatedry diecezji wrocławsko-gdańskiej. Świątynię tę przekazaliśmy grekokatolikom w 1997 r. Na terenie województwa gdańskiego mamy niemal 70 tysięcy zarejestrowanym imigrantów z Ukrainy. Choć większość jest chyba prawosławna, to są wśród nich są i rzymscy i grekokatolicy, których obejmujemy posługą duszpasterską.

-KAI: Dziękuję za rozmowę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter