19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Abp Głódź: Kościół z Polski kryje w sobie olbrzymią duchową energię!

Ocena: 0
1204

A do jakich konkretnych postaw i działań inspiruje niedawno zakończony Rok Miłosierdzia? Papież wzywał, abyśmy nadal szli drogami miłosierdzia, niezależnie od tego, że Bramy Miłosierdzia zostały już zamknięte.

O zaangażowaniu Kościoła gdańskiego w kwestie miłosierdzia świadczy chociażby dzieło Caritas. W dzieło to zaangażowane jest w sumie 5 tys. 816 osób, duchownych i świeckich, z czego 384 pracuje na stałe, a reszta to wolontariusze. Wolontariat Caritas, który jest nowym zjawiskiem, tylko w kołach szkolnych Caritas skupia 4 tys. 210 dzieci i młodzieży oraz 1080 wolontariuszy w kołach parafialnych. Przepracowali oni w ubiegłym roku w sumie 3 mln godzin. To na prawdę olbrzymia skala pomocy konkretnym potrzebującym. Samych posiłków dla bezdomnych i najuboższych wydaliśmy w ubiegłym roku 41 tys. 820.

Istnieje też wiele stałych struktur i ośrodków Caritas, takich jak dom Samotnej Matki, Centra Pomocowe Caritas w Gdańsku i Gdyni, świadczące stałą pomoc 452 chorym, w tym 204 nieuleczalnie chorym w hospicjum. Natomiast w ramach ambulatoryjnej opieki zdrowotnej Caritas udzielono w ubiegłym roku 23,5 tys. świadczeń medycznych. Nasza Caritas prowadzi też warsztaty terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych, świetlice dla dzieci, kluby seniora, łaźnię, z której korzysta 1,8 tys. bezdomnych oraz zakład fryzjerski dla nich, podobnie jak to jest zorganizowane na Placu św. Piotra w Watykanie.

W ramach nowego projektu założyliśmy „Spiżarnię Caritas”, która pozyskuje od hurtowni i sklepów żywność i przekazuje ją ubogim. Ponadto budujemy dom kolonijno-rehabilitacyjny nad pięknym jeziorem w Warzenku na Kaszubach. Koszt budowy wyniesie 2 mln 800 tys. zł. Najnowszym pomysłem jest zakup 50 rowerów dla dzieci z okazji Dnia Dziecka.

 

Niedawno Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało dość szokujące wyniki badań, z których wynika, że Kościół w Polsce ma najniższe od 20 lat poparcie społeczne. Wiadomo, że Kościół nie powinien kierować się podobnymi ocenami, niemniej warto zapytać o przyczynę takiego postrzegania Kościoła?

To nie jest tak, jak w przytoczonych badaniach CBOS-u. Ci co mają chęć uderzania się w cudze piersi, niech najpierw uderzą się w swoje. Mówiąc o tych badaniach, pokazujących rzekomy spadek zaufania do Kościoła w życiu publicznym, warto je odnieść do innych krajów europejskich. Zapytajmy: a czy tam społecznie coś Kościół znaczy? Mało albo nic! Tymczasem w Polsce Kościół stanowi wciąż istotny punkt odniesienia i autorytet. Głos Kościoła słyszalny jest w przestrzeni publicznej. A w ostatnim roku – i jest to fenomen na skalę Europy – wzrósł w Polsce poziom praktyk religijnych.

To nie jest tak, że dominuje u nas jakiś duch antyklerykalny, antykościelny, choć niektórzy zrobią wszystko by udowodnić, że tak właśnie jest. Wrogość do Kościoła w Polsce jest aż nazbyt odczuwalna.

 

Sytuacja w Europie i na świecie wydaje się coraz trudniejsza i coraz bardziej niepewna. Następuje zakwestionowanie wielu struktur, a szczególnie elit, które nadawały ton przez kilka dziesięcioleci. Kryzys przeżywa właściwie cały euroatlantycki świat, poczynając od UE, a na USA kończąc. Jak wobec tego winna opowiedzieć się Polska, jaką jej rolę postrzegałby Ksiądz Arcybiskup?

Po pierwsze Polska jest krajem znaczącym w Europie – z racji na liczbę mieszkańców i na swoją historię. Także ze względu na wkład do europejskiego dziedzictwa jak i daninę krwi, którą składaliśmy nie tylko w naszej obronie. Naszym „ laissé-passé” do Europy są m.in. cmentarze rozsiane od Bari, poprzez Monte Cassino, Ankonę, Bolonię, cmentarze lotników broniących Anglii, żołnierzy z dywizji gen. Maczka, walczących pod Falaise czy pod Narwikiem. A po wojnie byli to żołnierze, których świat zdradził. Dzisiaj za mało pamięta się o tym, co powiedział Jan Paweł II z okazji 50. rocznicy Bitwy pod Monte Cassino: „Należeliśmy do wielkiej koalicji zwycięskiej, a staliśmy się pokonanymi i włączonymi pod dominację sowiecką na całe półwiecze”.

Dlatego sprawiedliwość domaga się swoistej księgi martyrologium narodu polskiego. Stąd potrzeba przypomnienia Europie i światu o naszych korzeniach i o naszym wkładzie, także o naszym powojennym wkładzie do Europy. Kiedy inne kraje, dzisiaj tej „pierwszej szybkości” korzystały z pomocy amerykańskiej, z Planu Marschalla, myśmy wówczas byli ciemiężeni. Ale jednak jako pierwsi daliśmy opór i dzięki temu upadł także Mur Berliński. Niemożliwe byłoby to bez polskiej Solidarności, bez kard. Wyszyńskiego i bez św. Jana Pawła II. Dziś, kiedy wreszcie, choć z opóźnieniem jesteśmy obecni w rodzinie europejskich narodów, jest czas na nadrobienie zaległości w zakresie międzynarodowej sprawiedliwości. Nie możemy być usłużni w każdym calu, wobec wszystkich oczekiwań jakie się nam stawia. Potrzeba dziś takich charyzmatycznych przywódców jak ojcowie założyciele Europy. Dobrze, że jest mowa o procesie beatyfikacyjnym Alcide de Gasperiego i Roberta Schumana. Unia Europejska musi pamiętać o swych chrześcijańskich korzeniach.

 

Kościół w Polsce obchodził w tych dniach 25-lecie reformy administracyjnej z 1992 r. Jakie miała ona znaczenie duszpasterskie, jak można ocenić jej owoce z perspektywy tego czasu?

Chodziło o wymiar ewangelizacyjny i taki był cel tej reformy, jako pochodna oczekiwań Soboru Watykańskiego II. Nowe struktury dały nowy impuls i nową energię dla Kościoła. Powstały nowe seminaria w każdej z 13 wtedy utworzonych diecezji, nowe kurie i ośrodki medialne, głównie radiostacje. A jednocześnie w każdej diecezji powstały nowe dzieła, jak np. Caritas, która świetnie zdała egzamin. Zmniejszenie obszaru i liczby mieszkańców diecezji do około miliona, umożliwiło bliższy kontakt biskupów z wiernymi. Na tym centrala nic nie straciła, ale przeciwnie Konferencja Episkopatu stała się ciałem znacznie bardziej kolegialnym i zróżnicowanym, także przez tę mozaikę regionalną, jaka jest w niej reprezentowana.

Nowe struktury są także dużą zasługą nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka, który znał sytuację i spełnił oczekiwania, które wiązał z jego posługą św. Jan Paweł II.

 

Jan Paweł II przypominał wielokrotnie, że Europa potrzebuje świadectwa Kościoła z Polski. Jak to postrzega Ksiądz Arcybiskup?

Chrześcijaństwo z Polski faktycznie promieniuje na zewnątrz i nie możemy nosić w sobie kompleksu niższości. Duchową i organizacyjną energię naszego Kościoła pokazały Światowe Dni Młodzieży, ale są i inne dziedziny. A choćby „Donum fidei”, czyli ponad tysiąc księży, których daliśmy na Wschód. To w dużej mierze dzięki pomocy Kościoła z Polski odrodziły się struktury Kościoła katolickiego na Syberii, w Kazachstanie, na Białorusi, na Ukrainie i w Rosji – na olbrzymich terenach byłego ZSRR. I to nie tylko dlatego, że były tam przewożone z Polski Biblie czy księgi liturgiczne, ale posyłaliśmy tam żywych, zaangażowanych i dobrze przygotowanych ludzi, kapłanów i misjonarzy. Włączyły się także zgromadzenia zakonne. Widać to dziś nawet w odległym Uzbekistanie, w Taszkiencie, gdzie pracują polscy franciszkanie. Ponadto wielu biskupów na Wschodzie jest polskiego pochodzenia.

Wysyłamy także misjonarzy na cały świat w ramach misji Ad Gentes. 2039 polskich misjonarzy pracuje w krajach Trzeciego Świata i w Ameryce Południowej. To są także nasi ambasadorzy, siewcy Ewangelii i nosiciele polskiej kultury. Bynajmniej – jako Kościół w Polsce – nie zamykamy się w ogródku własnych spraw.

 

Księże Arcybiskupie, czy zgodziłby się Ksiądz opowiedzieć o doświadczeniu, jakim dla niego była choroba w ostatnich latach? Co – patrząc z perspektywy tych doświadczeń – mógłby Ksiądz Arcybiskup poradzić wszystkim chorym?

Jest to bardzo trudne pytanie, dlatego, że dotyczy po pierwsze cierpienia, a także mnie samego. O cierpieniu mamy traktaty teologiczne i nauczanie Kościoła, ale inaczej jest, gdy się je samemu przeżywa. To, co szokuje, to jest to orzeczenie wyroku – przy chorobie nowotworowej stoi się jak przed ścianą. Raptem człowiek stwierdza, że jest między niebem a ziemią.

Co prawda, nie wydaje mi się, że dotykam już starości. Na razie Bóg daje siły. Z Bożą pomocą będę jeszcze stąpać po tej pomorskiej ziemi, choć wiem, że czeka mnie emerytura. „Emeritus” biorąc etymologicznie, to człowiek zasłużony, ktoś kto zasługuje na nagrodę. Z drugiej strony, „emeryt” po rosyjsku tłumaczy się jako „odstawka”. Po polsku mówi się: poszedł na emeryturę, a po rosyjsku: „poszedł w odstawkę”. I jest to druga strona medalu. „Odstawka” ma wymiar negatywny, człowiek jest mniej potrzebny i mniej wydolny.

Cierpienie uczy jednego, głębszego spojrzenia na ludzi i otaczający świat. Na różne sprawy i problemy zaczynamy patrzeć z większym dystansem. W relacji do Boga wchodzi się w świat większej transcendencji. Nabiera się innego stosunku do wielu spraw, które wydawały się bardzo ważne, a dziś są blade i płytkie. W życie codzienne wchodzi nuta przemijania i odniesienia. Czy do nieba? – nie wiem, to Pan Bóg osądzi. Jedno jest pewne – rano budzę się już głównie z ciekawości!

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter