16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

"Zbyt szybko przenieśliśmy Jana Pawła II do historii"

Ocena: 0
1563

Być może zbyt szybko przenieśliśmy Jana Pawła II do historii – przyznaje kard. Kazimierz Nycz w przededniu kolejnego Dnia Papieskiego. W rozmowie z KAI metropolita warszawski mówi o swoich nadziejach i niepokojach, duchowej kondycji polskiej młodzieży, trójpodziale władzy, debacie wewnątrz Kościoła i korytarzach humanitarnych.

fot. Bartkiewicz / Episkopat.pl

Publikujemy rozmowę z kard. Kazimierzem Nyczem, metropolitą warszawskim, przewodniczącym Rady Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia

Tomasz Królak (KAI): "Idźmy naprzód z nadzieją!" – brzmi hasło tegorocznego Dnia Papieskiego. Wspieramy się zachętą Jana Pawła II bo przeżywamy w Polsce deficyt nadziei?

To są słowa wzięte z zakończenia listu apostolskiego "Novo Millenio Ineunte", którym Jan Paweł II wprowadzał Kościół w trzecie tysiąclecie. Ta zachęta została sformułowana po Roku Jubileuszowym, po wielkiej nadziei, która zapaliła się w sercach ludzi w całym Kościele ale nie tylko, bo ten Rok Święty miał swoje wymiary daleko wychodzące poza "wnętrze" Kościoła. 

Pozostawał w pamięci i Światowy Dzień Młodzieży w Rzymie w 2000 r. i wszystko, co w tym Roku Świętym się wydarzyło. Papież mówił: idźmy z nadzieją, jest dobrze i czyńmy to, co powinniśmy czynić jako ludzie Kościoła wobec świata.

Potem wydarzyły się rzeczy różne... Punktem zwrotnym, który nas wszystkich odmienił i wprowadził dużo pesymizmu w patrzeniu na świat był zamach na World Trade Center we wrześniu 2001. Cały świat ogarnęła niepewność, wzmacniana przez kolejne wojny i nowe akty terroru. Nigdy wcześniej nie dochodziło do czegoś takiego by zabijać dla samego zabijania, a nie w ramach obrony. 

Poprzez niespokojny kontekst naszych czasów, tamte słowa Jana Pawła II nabierają bardzo aktualnego znaczenia. Naprawdę musimy posłuchać go i iść w przyszłość z nadzieją. Bardzo łatwo bowiem popaść w pesymizm i marazm, zgubić nadzieję powtarzając, że jesteśmy bezradni, w sytuacji bez wyjścia itd. Jeżeli nam papież to mówi, to nie po to, żeby nas tanio pocieszyć ale po to, żeby nam pokazać, gdzie są źródła nadziei prawdziwej, co trzeba robić, żeby ten świat, w którym żyjemy i który współtworzymy – miał swój sens. Z tej strony patrząc bardzo się cieszę, że po 18 latach istnienia Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia, wzięliśmy taki temat tegorocznego Dnia Papieskiego. Jest w tym zawarta i promocja nauczania Jana Pawła II i aktualność jego osoby i dzieła. Być może zbyt szybko przenieśliśmy tego papieża do historii. Zapominamy, że w tym wszystkim kim był i co zostawił, jest on bardzo aktualny także dzisiaj. Może nawet bardziej niż wówczas, 16 lat temu, gdy zachęcał nas, by iść naprzód z nadzieją.
 

Niekiedy w Kościele w Polsce pojawiają się głosy, że teraz, gdy Jana Pawła II nie ma wśród nas, to nie wiemy "jak żyć". Czy takie sieroce głosy nie wydają się Księdzu Kardynałowi drażniącym biadoleniem?

Nie rozpatrywałbym tego w kategoriach: drażni, nie drażni. Takie narzekania słychać było jeszcze za życia Jana Pawła II. Po każdej z ośmiu pielgrzymek do Polski przeżywaliśmy zapał; krzywa emocji, radości i entuzjazmu szła do góry. Trzeba też zaznaczyć, że nie jest prawdą, że go nie słuchaliśmy. Jednak czasami spodziewaliśmy się, że to zostanie w nas na zawsze. A to nie takie proste. Papież wracał do Rzymu i okazywało się, że wchodziliśmy w swoje codzienne, narastające i czasem bardzo trudne sprawy – osobiste czy społeczne. I podświadomie czekaliśmy, żeby znów przyjechał, żeby nas zapalił i ożywił. Myślę, że to można przenieść i na sytuację dzisiejszą, 12 lat po śmierci papieża. 

Dzień Papieski czy inne okazje związane z Janem Pawłem II potrzebne są po to, żebyśmy podnieśli się do lotu, zaczerpnęli czegoś z jego nauczania i potrafili według tego żyć. To się nie stanie automatycznie, tego trzeba chcieć i tego się trzymać. Natomiast nie biadolić, bo biadolenie niczego nie rozwiąże.
 

A co, jeśli chodzi o polskie realia, najbardziej zagraża dziś nadziei? 

Co do mnie, to próbuję być człowiekiem nadziei i jestem raczej optymistą. Nie biadolę tak bardzo... Jeśli chodzi o Polskę, zwłaszcza w kontekście Europy czy współczesnego świata, to takich niepokojących sytuacji jest sporo. Człowiek nie jest pewny jutrzejszego dnia, bo co chwila dzieje się coś złego, media natychmiast to nagłaśniają, przez co stajemy się niemal uczestnikami różnych dramatycznych wydarzeń. Ale, generalnie rzecz biorąc, kiedy jestem w różnych miejscach Polski, a sporo jeżdżę po kraju, widzę wiele bardzo pozytywnych wydarzeń czy zjawisk. Jest ich mimo wszystko większość, dlatego patrząc przez taki pryzmat "idę w przyszłość z nadzieją". Wierzę gorąco w to, że dobro będzie zwyciężać i pod tym względem jestem optymistą.

Natomiast jeśli chodzi o sprawy, które budzą niepokój, to jest nim widoczny podział między ludźmi. Nie mówię tu o wielkich sprawach politycznych. Bardzo często przebywam w kręgach ludzi świeckich i widzę, że gdy zaczyna się rozmawiać na jakiś temat, to bardzo łatwo jest przekroczyć granicę spokojnego dialogu. To niepokojące zjawisko. Nakręca się spirala niezgody czy braku porozumienia. Trzeba to naprawdę zmieniać, poprawiać – zaczynając zawsze od siebie – i nie dopuszczać do dalszej brutalizacji języka i kontaktów międzyludzkich. 

Dostrzegam i inne zjawiska, które mogą osłabiać nadzieję. Weźmy choćby dane mówiące o liczbie rozpadających się w ciągu roku małżeństw. Ile dzieci cierpi w związku z tym! Podobnie też łatwo stracić nadzieję obserwując wskaźniki demograficzne Europy, w tym Polski i porównując je z danymi sprzed, powiedzmy, 30 lat. To są poważne problemy, z którymi musimy się mierzyć. Trzeba przy tym mieć nadzieję, że potrafimy się zmienić, nawracać, stać się mniej hedonistycznymi, wygodnymi i mniej narzekać. Trzeba też wierzyć, że polska rodzina jako taka zacznie budować swoja przyszłość wokół tego, co jest najważniejszym celem naszego życia. Co to znaczy? Jan Paweł II wskazywał, że człowiek winien widzieć sens swojego życia w powierzeniu go Bogu, powinien wierzyć, że jesteśmy przez Boga powołani i posłani do tego świata, żeby żyć tutaj, czynić sobie ziemię poddaną, rosnąć, rozwijać się i w ten sposób zostawiać po sobie trwały ślad. 
 

Niedawno szerokim echem odbiły się pełne niepokoju słowa Księdza Kardynała o to, by w Polsce nie zostały naruszone fundamenty trójpodziału władzy. Obecna sytuacja polityczna podważa Księdza nadzieję?

To się dzieje trochę na zasadzie: uderz w stół a nożyce się odezwą. Do tego kazania wygłoszonego na Mszy z okazji 100. rocznicy Sądu Najwyższego przygotowywałem się sięgając do początków tej instytucji. Przywołałem idee, którymi kierowali się ojcowie – założyciele i to w czasach, gdy nie było państwa, granic, struktur. Otóż ponad rok przed formalnym powstaniem państwa ci ludzie powołują Sąd Najwyższy. Jakby chcąc w ten sposób powiedzieć przyszłym pokoleniom, także więc nam, że bez fundamentu sprawiedliwości, która jest weryfikowalna także przez każdy Sąd Najwyższy, nie da się zbudować państwa jako takiego. 

To, że moje słowa odbiły się takim echem, świadczy o tym, że istnieje pewna wrażliwość, która sprawia, że jeśli dotknie się jakiejś struny, to zaczyna ona grać i mocno rezonować. Jeżeli dotknie się jakiegoś obolałego miejsca, to wtedy boli ono jeszcze bardziej. Oby to był zawsze ból ostrzegawczy, w tym wypadku przypominający, że trzeba zawsze stać na fundamencie trójpodziału władzy.

Jestem człowiekiem nadziei, i w tym kazaniu też o tym zapewniłem. Wierzę w to, że jesteśmy mądrym narodem i że potrafimy razem zrobić naprawdę bardzo dużo dobrych rzeczy. 
 

A w pojednanie polsko-polskie także Ksiądz Kardynał wierzy?

Jestem człowiekiem nadziei i wierzę w mądrość naszego narodu. Mam na to dwie przesłanki: z jednej strony, pomimo tego, co sam powiedziałem, kiedy wejdzie się na poziom życia zwyczajnych ludzi, jeśli popatrzy się na życie w miastach, dużych i małych gdziekolwiek w Polsce, to jest to życie dużo spokojniejsze niż to pokazywane w telewizji. Jest to dla mnie duże źródło nadziei. 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter