28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Życie to nie mecz

Ocena: 0
2540
Zwycięstwo nad Niemcami ucieszyło chyba każdą polską duszę, może z wyjątkiem kilku redaktorów największej miejscowej gazety, którzy każdą oznakę pozytywnej identyfikacji z polskością zdają się uważać za niebezpieczną. Ale też ta wiktoria, jak każdy sukces sportowy, niesie w sobie ryzyko przesłonięcia realnej rzeczywistości. Na stadionie możemy wszyscy mocno trzymać się za ręce, jednocześnie na co dzień żyjąc w małych grupach, albo wręcz samotnie.

Już za chwilę przekonamy się, czy jeszcze potrafimy walczyć o naszą przyszłość. Dowiadujemy się bowiem, że po skrajnym wydłużeniu wieku emerytalnego Platforma szykuje kolejną antyspołeczną niespodziankę: radykalne zmiany w Kodeksie pracy. W parlamencie trwają prace nad ustawą, która zezwala na pracę w soboty, teoretycznie za dodatkowe pieniądze. Do tej pory każdy, kto pracował w siódmy dzień tygodnia, musiał odebrać dzień wolny. Możemy mieć pewność, jak to będzie wyglądało w praktyce: pracodawcy będą wymagali od swoich pracowników pracy przez sześć dni w tygodniu, a „dodatkowe pieniądze” za soboty po prostu powstrzymają podwyżki wynikające z inflacji. Ćwiczyliśmy ten scenariusz „uelastyczniania pracy” na przykładzie tzw. „śmieciówek”, a więc umów omijających Kodeks pracy. Miały dać szansę osobom rozpoczynającym ścieżkę zawodową czy też pracującym w wolnych zawodach. Szybko okazały się zarazą na skalę krajową, obejmującą wszystkich poza budżetówką. Nie można się dziwić: takie rozwiązanie sunie jak lawina, bo firmy zatrudniające na etaty, chcąc konkurować z tymi dającymi „śmieciówki”, muszą powielać złe rozwiązania.

Dobrowolność 6-dniowego tygodnia pracy szybko okaże się fikcją. Jak zauważył prof. Ryszard Bugaj, oporni usłyszą od pracodawców, że „jak się nie podoba, to za płotem czekają inni”. Przy zatrudnianiu decydować zacznie deklarowana gotowość do poświęcenia soboty. Skutki będą opłakane, przede wszystkim w obszarze rodziny i demografii, a więc w sferze związanej z największym dziś zagrożeniem naszego trwania.

Oczywiście, nie brakuje w Polsce ludzi wierzących, że jeżeli będziemy jeszcze więcej pracowali, to w końcu się dorobimy. I jako jednostki, i jako naród. To jednak pułapka. Po pierwsze, efektywność pracowników przymuszanych do wydłużania czasu pracy początkowo rośnie, ale później spada, pojawia się zmęczenie, są depresje i problemy osobiste związane z zaniedbaniem relacji rodzinnych. Po drugie, nie da się dojść do dobrobytu wyłącznie nakręcaniem tempa; przede wszystkim trzeba myśleć, i to na poziomie narodowym. Gdzie są nisze, które mogą dać nam powodzenie? W jakich dziedzinach jesteśmy najlepsi? Jak przełożyć wynalazki na masowe produkty? Jak państwo może wesprzeć dobrze rokujące dziedziny? Takie pytania trzeba sobie stawiać. Zwiększanie obciążeń prowadzi dziś donikąd, bo przecież i tak pracujemy najwięcej w Europie.

Oczywiście, biznes i najważniejsze media zapewne przyklasną. Nie ma się co dziwić: są częścią systemu, który na ekonomicznym i społecznym upośledzeniu Polaków opiera swoje powodzenie. To dzięki wyjątkowo niskim płacom – a nie dobrej technologii i innowacyjności – nasze produkty bywają konkurencyjne na światowych rynkach. To dokładnie ten sam model, który zastosowały kilka dekad temu Chiny. Z tą różnicą, że władze w Pekinie wiedziały, dokąd idą, i nie ukrywały, że to tylko etap, a nie model docelowy. Dokąd my idziemy, trudno orzec. W tym sensie berlińska wpadka premier Ewy Kopacz, gdy podczas powitania pomyliła kierunki i szturmowała barierki, jest symbolem wyjątkowo trafnym. Podobnie jak jej mało klarowny uśmiech w chwili, gdy kanclerz Merkel wskazywała jej właściwy kierunek.

W siedmioletnich już rządach Platformy wyskakują zupełnie nieoczekiwane puenty. W końcu wolne soboty to był jeden z najważniejszych postulatów „Solidarności”. Dziś PO, partia „postsolidarnościowa”, chce je zlikwidować. Przygotowuje też Polaków do de facto likwidacji emerytur. Środkiem łagodzącym ból ma być tzw. odwrócona hipoteka, a więc przejadanie domu czy mieszkania. O ile emeryci zdążyli spłacić kredyt.

A więc: Polska gola! Ale nie tylko na boisku. Także „w realu”. Bo sam futbol nas nie uratuje.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 42 (474), 19 października 2014 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter