24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zgoda czy "zgoda"?

Ocena: 0
2391
Prezydent Komorowski kolejny raz, tym razem z okazji 3 maja, wezwał „do zgody i porozumienia”. Przekonywał, że „nasza umiejętność porozumiewania się dzisiaj oznacza nasze bezpieczeństwo jutro”, a „kto odrzuca zgodę i współpracę, szkodzi polskiemu bezpieczeństwu, szkodzi Polsce”. Piękne słowa, nic, tylko się zgodzić. Ale czy można uwierzyć, że prezydent rzeczywiście chce je realizować? Że choćby próbował? Że się starał?

Spójrzmy na obszar mediów publicznych. Rzecznik PiS Marcin Mastalerek wyszedł ze studia TVP Info w proteście przeciwko ordynarnej promocji urzędującego prezydenta. Jak podał, w ciągu ostatniego weekendu kampanii TVP transmitowała na żywo sześć wystąpień Bronisława Komorowskiego – i ani jednego Andrzeja Dudy. Takich liczb nic nie tłumaczy (nawet przypadające 3 maja święto narodowe, w naturalny sposób premiujące urzędującą głowę państwa). A wiemy też, że to żaden wyjątek, że to raczej smutny standard. Charakterystyczne, że kierownictwo mediów publicznych tak poważny zarzut właściwie zbywa milczeniem, że nie uznaje za stosowne choćby protestować, wskazywać, że bywało lepiej, albo obiecywać, że coś się zmieni. Nic z tych rzeczy, widać jest tak, jak ma być. O smutnych standardach programów informacyjnych, które opozycję wyszydzają już otwarcie, i sięgają, zdarza się, po jawne manipulacje, pisałem na tych łamach wielokrotnie.

Tak wygląda medialna „zgoda” w prezydenckim wydaniu. W prezydenckim, bo przecież dwóch – spośród pięciu – członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powołał Bronisław Komorowski. A jednak nie słychać, by Jan Dworak i Krzysztof Luft apelowali do TVP o zachowanie umiaru i przestrzeganie standardów. Co jest tym bardziej dotkliwe, że to właśnie media publiczne mogą – jako jedyne – stworzyć przestrzeń wiarygodnej debaty, która zasypie wewnątrzpolskie podziały.

O „porozumienie” też trudno. Prezydent podpisał fatalną dla Polski konwencję antyrodzinną, mimo że mógł ją – kompromisowo – skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Miał solidne argumenty, np. wsparcie ze strony prof. Andrzeja Zolla, byłego rzecznika praw obywatelskich, który nazwał ten dokument „zamachem na naszą cywilizację”. Nic z tego. „Są sprawy, które trzeba załatwić” – oświadczył Bronisław Komorowski. I ogłosił, że w konwencji opisującej tradycyjną rodzinę jako źródło przemocy nie dostrzegł niczego zdrożnego. Pewnie dlatego, że dostrzec nie chciał.

Im więcej „zgody i porozumienia” w przemówieniach, tym więcej pokrzykiwań i pohukiwań. „Musimy zepchnąć ich na kompletny margines!” – podczas jednego z wieców mówił Komorowski pod adresem demonstrującej grupki, tym razem zwolenników Korwin-Mikkego. I nie była to jedyna jego wypowiedź z kategorii brutalnych. Przywoływane przez obecnego prezydenta „szacunek dla Polski i dla jej prezydenta” mają najwyraźniej stanowić usprawiedliwienie dla jawnych już gróźb. Nic dziwnego, że w kraju podskórnie narasta przekonanie, że dla obrony swojej pozycji obecna władza sięgnie po każdy dostępny jej środek. Że kontrolując wszystko, ma coraz większe poczucie kruchości własnego stanu posiadania. Przedsmak tego, co oznacza brak hamulców, zobaczyliśmy w trakcie wyborów samorządowych, gdy wizja oddania władzy w 2, 3, może 4 województwach (na 16!) skłoniła obóz rządzący do akceptacji oddolnych fałszerstw.

Trzeba więc stawiać pytanie: chodzi o „zgodę”, czy też o kapitulację, poddanie się przeciwników? Czy demokracja ma oznaczać cykliczne potwierdzanie legitymizacji tej samej ekipy, z założeniem, że zmiana partii rządzącej jest wykluczona? Czy to jest standard zachodni? W toczącej się równolegle do naszej kampanii na Wyspach Brytyjskich tego typu postawa zdyskwalifikowałaby każdego polityka. A różnice ideologiczne są tam równie wielkie jak u nas, bo przecież Ed Miliband, lider Partii Pracy, to syn marksistowskiego profesora, David Cameron zaś symbolizuje uprzywilejowanie członków bogatego establishmentu, którzy mając się coraz lepiej, ani myślą dzielić się z biedniejszymi.

Dodajmy jeszcze, że polska opozycja – którą władza straszy społeczeństwo – oddała władzę w 2007 roku, choć mogła się spodziewać, że czekają ją ciężkie czasy. Czy obecnie rządzący również byliby do tego zdolni?

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci
Idziemy nr 19 (502), 6-10 maja 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter