Po ponad ośmiu miesiącach nowej władzy jej nędza programowa przestała nas razić. Społeczeństwo szybko się przyzwyczaja. Także do łamania konstytucji, lekceważenia zapisów ustaw, wykorzystywania aparatu państwa do ścigania opozycji, szczucia na Kościół. Po nielegalnym opanowaniu mediów publicznych nowa władza korzysta z monopolu medialnego. Skoro programu nie ma – a być nie może, bo celem jest przygaszenie naszego tempa rozwoju i trwałe ograniczenie naszych możliwości – pozostają igrzyska. Przybierają formy kuriozalne, jak choćby oskarżenie przez premiera Donalda Tuska poprzedników o malwersację na kwotę 100 mld zł. Nawet minister finansów zbił tę kwotę do 3 mld. Zresztą, dziś skandalem może być wszystko: zarówno realna niegospodarność, jak i potrzebna inwestycja czy dotacja. Rząd PiS, który podwoił budżet państwa polskiego, zatrzymując wycieki liczone w setkach miliardów, jest atakowany np. za próbę zbudowania fabryki amunicji za 14 mld zł, choć wojna na wschodzie pokazała, że co masz, to masz, a cała reszta, w tym kanały importu, może stanąć pod znakiem zapytania. Wszystko to w odniesieniu do rządu. Dochodzi do sytuacji godnych państw reżimowych: w Łodzi zwolniono dyrektorkę szkoły podstawowej, bo przyjęła od poprzedniej ekipy państwowe wsparcie dla swojej placówki.
Absurdalny charakter ma też dyskusja wokół sprawozdania finansowego PiS. Rząd Tuska wywiera jawną presję na członków Państwowej Komisji Wyborczej. Podsyła materiały, które jednak nie mają nic wspólnego z meritum. PKW nie bada bowiem całości procesu politycznego, ale jedynie sprawozdania komitetów wyborczych z oficjalnej kampanii wyborczej. „Mój bardzo dobry kolega poseł Szczerba bardzo dużo materiałów przesłał, ale tak ze sto stron dotyczy pikniku PiS dla kobiet pod patronatem Mateusza Morawieckiego, który odbył się w lipcu 2023, czyli przed kampanią” – narzeka Ryszard Kalisz. A wszystko to w czasie, gdy w Olsztynie trwa Campus Polska, impreza finansowana przez samorządy i niemieckie fundacje, na której od lat uprawia się agitację na rzecz obozu obecnie rządzącego. Ale to PiS rzekomo łamało reguły, przydzielając wozy strażackie małym miejscowościom. Gdyby przyjąć tę logikę, wszyscy politycy byliby przestępcami, nie tylko w Polsce. Troska posła o własny okręg wyborczy, o jego interesy, jest podstawą systemu demokracji parlamentarnej w całym świecie zachodnim. Nie powinna zasłaniać interesu państwa, ale też nie da się jej wyeliminować.
PiS walczy, by ustać na nogach. Jak ocenia Jan Parys: „Z punktu widzenia interesu kraju najważniejsze jest to, żeby PiS przetrwało utratę władzy i atak polityczno-prawny ze strony PO i żeby nie uległo podziałom ani rozproszeniu”. Były minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego podkreśla, że to warunek konieczny zachowania demokracji w Polsce, ponieważ „podstawą demokracji jest to, aby obywatele podczas głosowania mieli realny wybór”. Bez PiS wybór będzie fikcyjny. Istniejące ugrupowania prawicowe są za słabe, by rzucić realne wyzwanie ekipie Tuska. Polityka to bowiem nie tylko idee, ale także struktury. Łatwo je zburzyć, trudno zbudować. W naszych warunkach progiem jest partia powyżej 20 proc. poparcia.
Jarosław Kaczyński zapowiada przebudowę partii; stara gwardia miałaby zająć miejsce w radzie politycznej, a bieżącą działalnością pokierowaliby młodsi działacze, z Mariuszem Błaszczakiem na czele. Słychać też o rozmowach z Suwerenną Polską w sprawie zjednoczenia obu formacji. Trwają badania mające wskazać takiego kandydata na prezydenta, który będzie miał szansę na zwycięstwo. Jeśli polityczna konstrukcja będzie dobrze ułożona, spójna i jednolita, będzie mogła szukać szansy na powrót do władzy, gdy zawieją inne wiatry. A zawieją na pewno.