Takiej interpretacji sprzeciwił się jednak rzecznik KEP ks. Józef Kloch, wyjaśniając, że to nie sekretarz, ale specjalnie powołany zespół biskupów redaguje komunikaty końcowe. Dodatkowo autor wystąpienia, w którym padły między innymi cytowane słowa, zastępca przewodniczącego KEP abp Marek Jędraszewski, opublikował je następnego dnia w Tygodniku „Idziemy” i na stronie internetowej archidiecezji łódzkiej. Łatwo można się z tym tekstem zapoznać. W tej sytuacji przedstawiciele tzw. Kościoła otwartego zapowiedzieli polemikę z abp. Jędraszewskim, co spełnili umieszczając w „Rzeczpospolitej” z 20 czerwca tekst „PRL nie przeminął?”, podpisany przez redaktor naczelną miesięcznika „Znak” Dominikę Kozłowską oraz redaktora naczelnego kwartalnika „Więź” Zbigniewa Nosowskiego. Polemika nie odnosi się jednak do zdania, które wywołało oburzenie tzw. Kościoła otwartego, ale przypisuje abp. Jędraszewskiemu brak radości z powodu 25-lecia transformacji w Polsce, porzucenie idei dialogu i rozmijanie się z przykładem papieża Franciszka. Ubolewa także nad postrzeganiem przezeń Fundacji Batorego jako głównej siły promującej ideologię tzw. społeczeństwa otwartego. Oprócz wielu stwierdzeń pod adresem abp. Jędraszewskiego, w których pobrzmiewa sarkazm, najważniejsze padają na końcu. Można na ich podstawie wnioskować, że w ocenie tzw. Kościoła otwartego wiceprzewodniczący KEP ma całkowitą rację.
O co zatem chodzi z tym „Kościołem otwartym”, który odezwał się jak nożyce po uderzeniu w stół? Sama „otwartość” Kościoła, jak czytamy w wyjaśnieniu do komunikatu wydanym przez Biuro Prasowe KEP, jest przecież jednym z kluczowych pojęć Soboru Watykańskiego II. Kościół jest bowiem otwarty na świat w duchu apostołów, którzy w dzień Zesłania Ducha Świętego wyszli z przesłaniem Dobrej Nowiny do wszystkich ludzi dobrej woli. Problem jednak w tym, że to pozytywne określenie jest dzisiaj zawłaszczane przez środowiska oddane realizacji ideologii społeczeństwa otwartego. Czyli takiego, w którym warunkiem szczęścia, pokoju i wyrazem wolności jest odrzucenie prawdy obiektywnej. Nawet przynależność do konkretnej wspólnoty religijnej ma być skutkiem wolnego (czytaj: dowolnego) wyboru, a nie poznania prawdy objawionej. W tej ideologii pojęciu „Kościół otwarty” nadaje się nowe znaczenie. W PRL określenia „Kościół patriotyczny” czy „Kościół postępowy” oznaczały także coś zupełnie przeciwnego niż powinny. Odnosiły się do tych środowisk, które idąc na pasku władzy, przyczyniały się do rozbijania Kościoła od środka.
Czy dzisiaj nie ma racji abp Jędraszewski mówiąc, że lansowanie duchownych i świeckich obnoszących się z ambiwalentnym stosunkiem do dyscypliny i nauczania Kościoła jest działaniem na jego szkodę? Albo czy coś takiego nie dokonuje się w niektórych mediach i środowiskach uznawanych za katolickie? To, o czym mówił abp Jędraszewski i co znalazło się we wspomnianym komunikacie, istotnie współbrzmi z tym, o czym z żalem pisał Jan Paweł II w 1995 r. do „Tygodnika Powszechnego”. Tyle, że komunikat KEP odnosi się do całego środowiska „Kościoła otwartego”, a nie do jednej tylko redakcji. Zaś ataki, których doświadczył wiceprzewodniczący, a przy okazji również i nowy sekretarz episkopatu, pokazują, jak bardzo zajadła może być ta otwartość, idąca w innym kierunku niż soborowa.
ks. Henryk Zieliński |