Trwają przygotowania do zawarcia globalnego paktu imigracyjnego, a sprzeciw wobec niego rośnie. Coraz więcej państw odmawia biernego poddawania się dyktatowi międzynarodowego koncertu złożonego z najsilniejszych rządów europejskich i organizacji międzynarodowych. Dziś sojusznikiem tego sprzeciwu są Stany Zjednoczone. Sprzeciw lub zastrzeżenia wobec paktu zgłosiły już Austria i Węgry, Dania, Chorwacja i Czechy. Polska nie powinna stać z boku. Chodzi przecież o naszą zdolność kształtowania własnej społecznej przyszłości. Powinniśmy podtrzymywać front sprzeciwu, z pełną świadomością, że system międzynarodowej kontroli nad państwami okazał się otwarcie wrogi wobec uniwersalnych i narodowych wartości, które stanowią dobro wspólne naszego kraju.
Dla organizacji międzynarodowych imigracjonizm to kwestia ideologiczna, dla państw dominujących w ich systemie, jak Niemcy, to kwestia przerzucenia na nas ciężaru własnej politycznej nieodpowiedzialności, ale także tłumienia naszej konkurencyjności. Imigracjonizm bowiem to bardzo kosztowna ideologia, również finansowo.
Polska musi więc uniknąć pokusy zabiegania o „poprawę relacji” z instytucjami międzynarodowymi za cenę wspierania ich polityki przeciw bezpieczeństwu i tożsamości narodów. Politycy zawsze powinni pamiętać, że pozycja międzynarodowa, przychylność innych państw i organizacji międzynarodowych to narzędzie realizacji dobra wspólnego, a nie cel sam w sobie. To pozycja jest instrumentem polityki, a nie dobro wspólne. Okazji do współpracy międzynarodowej, pozyskiwania uznania i zrozumienia dla Polski, trzeba szukać zupełnie gdzie indziej.
Dziś oczy milionów ludzi w świecie zachodnim zwrócone są na Pakistan, na los Asii Bibi. Być może nasza chrześcijańska solidarność irytuje jakąś część opinii liberalnej, uważającej, że trzeba bronić „praw człowieka w ogóle”, czyli żadnego „człowieka w szczególności”, a już najmniej – prześladowanych chrześcijan. Ale nawet rzecznicy takiego podejścia nie podważają wyjątkowości sytuacji matki, która już dziewięć lat żyje w celi śmierci. Objęcie władzy w Pakistanie przez premiera Imrana Khana wzbudziło nadzieję na pozytywne zmiany w polityce tego atomowego mocarstwa. Dziś władza premiera Khana poddana jest pierwszemu testowi. Czy zwolennicy antychrześcijańskich prześladowań uniemożliwią mu obronę najsłabszych obywateli?
Sprawa Asii Bibi ma ogromne znaczenie dla przyszłych relacji Pakistanu z Zachodem. Kraj, który pozwala na prześladowanie bezbronnej kobiety, na zastraszanie ubogiej chrześcijańskiej mniejszości, nie będzie mógł być partnerem Europy. Jeśli Asia Bibi będzie nadal czekać w więzieniu na śmierć – żaden polityk nie będzie mógł udawać, że nic się nie stało. Odwracanie oczu od rzeczywistości jest zaprzeczeniem realizmu. Są jednak sytuacje, nad którymi nawet zagubiona Europa nie może przejść do porządku dziennego.