23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wyciągnijmy wnioski

Ocena: 2.55
976

Wojna na Ukrainie zmieniła swój charakter. Na frontach, głównie w Donbasie, coraz mniej jest walki „manewrowej”, czyli bezpośrednich starć oddziałów. W Siewierodoniecku trwają jeszcze walki uliczne, ale w innych miejscach mamy do czynienia przede wszystkim z ostrzałem artyleryjskim. Strzelają głównie Rosjanie, którzy mają nawet dziesięciokrotną przewagę nad Ukraińcami w sile ognia. Strzelają niecelnie, ale bardzo intensywnie, pokrywając duże obszary ogniem z dział dużego kalibru. Los żołnierzy, którzy muszą wytrzymać w okopach wielogodzinną nawałę, jest wyjątkowo ciężki, a straty obrońców – bardzo duże. Od czasu do czasu przeprowadzają oni wypady na pozycje rosyjskie, „polując” na czołgi, zestawy artyleryjskie, punkty dowodzenia. Korzystają przy tym z bardzo precyzyjnych danych satelitarnych i wywiadowczych, którymi Ukraina dysponuje także dzięki pomocy amerykańskiej.

W sumie na Ukrainę zwaliła się cała postsowiecka potęga, którą w czasach ZSRR szykowano do ataku na Europę Zachodnią. Stosowane metody są proste, wręcz prymitywne, i przypominają sowiecką taktykę z czasów II wojny światowej, ale z racji swojej skali są punktowo skuteczne. Punktowo, bo choć Ukraina traci teren w Donbasie, to jednak zdołała ocalić swoją niepodległość, stolica nie padła, a siły zbrojne zachowują swój potencjał. Potrzebują jednak pilnego wsparcia na jeszcze większą skalę, bo w trakcie walk również Ukraińcy tracą cenny sprzęt; oficjalne dane mówią o 1300 bojowych wozach piechoty, 400 czołgach i 700 systemach artyleryjskich. Wyczerpują się także rezerwy amunicji z czasów sowieckich. Nadzieją jest amerykańska pomoc w ramach reaktywowanej ustawy Lend-Lease, która ma ruszyć w połowie lata. Być może umożliwi ona taką rozbudowę sił ukraińskich, by były zdolne do podjęcia kontrofensywy na dużą skalę.

Na Zachodzie narasta zmęczenie wojną i jej kosztami. Badania przeprowadzone na zlecenie think-tanku o nazwie Europejska Rada Spraw Zagranicznych wykazały, że „partia pokoju”, a więc zwolennicy szybkiego zakończenia wojny, przeważa w niemal wszystkich krajach i stanowi średnio 35 proc. badanych. „Partia sprawiedliwości”, postulująca walkę aż do zwycięstwa Ukrainy, liczy średnio ok. 20 proc. i przeważa, spośród krajów objętych sondażem, tylko w Polsce. To wpływa na polityków takich jak Scholz, Macron i Draghi, którzy szukają sposobu na szybkie zakończenie walk i ustabilizowanie cen energii. Zauważmy jednak, że w czasie swojej wizyty w Kijowie przywódcy Niemiec, Francji i Włoch nie zdecydowali się na otwarte łamanie ukraińskiego kręgosłupa. Według ustaleń polskiej dyplomacji w czasie rozmów jedynie krążyli wokół tematu rozmów pokojowych z Rosją. To pokazuje, że presja naprawdę ma sens. Stanowisko Polski w tej sprawie jest jasne: tylko władze Ukrainy mogą zdecydować o terminie i zakresie rozmów z Moskwą, to musi być samodzielna decyzja prezydenta Zełenskiego i jego doradców.

Scholz, Macron i Draghi zabrali ze sobą do Kijowa prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa. Chodziło o pokazanie, że delegacja reprezentuje także kraje tzw. nowej Europy. Część opozycji uznała to za porażkę Polski. Trudno o większą pomyłkę: liderzy Niemiec, Francji i Włoch pominęli Polaka nie dlatego, że Polska nic nie znaczy, ale z tego powodu, że zaczęła znaczyć zbyt wiele. Warszawa, która prowadzi samodzielną politykę zagraniczną, buduje regionalne koalicje i energicznie niesie pomoc według własnego uznania, nie nadaje się do roli ozdóbki czy też przesłony. Poza tym Polska nie może się podpisać pod polityką, która jednak krąży wokół idei nowego appeasementu, ponieważ stanowi śmiertelne zagrożenie dla Polski, nie może być co do tego żadnych wątpliwości. W wyniku wojny Rosja – co ciekawe, z pewną ulgą – porzuciła maskę kraju cywilizowanego i całkiem otwarcie opisuje swoje długofalowe cele. Zarówno rosyjscy politycy, jak i komentatorzy bliscy Kremlowi otwarcie snują imperialne plany, nie szczędząc naszemu krajowi brutalnych pogróżek. Wojna, którą toczy Ukraina, jest dla nas sprawą życia i śmierci. W razie zwycięstwa Moskali na całej północnej i wschodniej granicy mielibyśmy za sąsiada wrogie nam, pewne siebie imperium, szykujące się do kolejnej agresji. Kto tego nie rozumie, niewiele rozumie. Być może inni mogą się uchylić, ale my nie mamy takiej możliwości.

Wygląda na to, że wojna potrwa jeszcze długo, może nawet lata. Nie musimy jednak czekać na finał, by wyciągnąć kilka podstawowych wniosków. Trzeba dbać o bezpieczeństwo żywnościowe, bo import to zawsze import, może się załamać. Należy rozwijać takie źródła energii, które zależą tylko i wyłącznie od nas. Wreszcie, trzeba mieć armię gotową zadać agresorowi potężne straty, nawet w czasach, które wydają się idyllicznie spokojne. Na nasze szczęście część tych wniosków wyciągnęliśmy już jakiś czas temu, dlatego po raz pierwszy od wielu pokoleń możemy powiedzieć, że Polak okazał się mądry przed szkodą.

Idziemy nr 26 (869), 26 czerwca 2022 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter