Padały kolejno rozwiązania: „Może karty wysunęły się gdzieś w pomieszczeniu, skąd były donoszone? Może otrzymaliśmy za mało kart do głosowania o te brakujące sześć sztuk?”. Ta druga wersja została przyjęta jako powód niezgodności liczby kart. Potem komisja próbowała wywierać naciski na męża zaufania, by ukryć w raporcie sformułowanie „brakuje sześciu kart”. Kolejnym szokiem dla mnie było ominięcie komputerowego systemu protokołowania, który wyrzucał niezgodność w sumowaniu liczb. Po wykonaniu telefonu do biura PKW członkini obwodowej komisji otrzymała wytyczne, by wpisać, że komisja otrzymała 1994 karty do głosowania, choć dzień wcześniej pokwitowała odbiór 2000 kart!
Co mogło stać się z brakującymi pustymi kartami? Wnioski zostawiam czytelnikom. Piszę nie w celu wzbudzania emocji, ale po to, by zmobilizować, by w każdej komisji znalazł się przedstawiciel Ruchu Kontroli Wyborów. Wystarczy zarejestrować się przez stronę http://www.ruchkontroliwyborow.pl/ i poświęcić trochę czasu na obecność we wskazanej obwodowej komisji wyborczej. Po to, byśmy następnego dnia, mimo że oddamy głos na swojego kandydata, nie obudzili się w Polsce, jakiej nie chcemy.
Irena Świerdzewska |