Piszę o tym dlatego, że im bliżej wyborów – a tylko w tym roku czekają nas dwa głosowania, w przyszłym zaś kolejne dwa – podobnych propozycji usłyszymy jeszcze wiele, i to ze strony wszystkich startujących ugrupowań. Licytacja będzie trwała w najlepsze, a zdezorientowany wyborca nie będzie nawet w stanie zweryfikować obietnic… Jednak trzeba pamiętać, że od obietnic gospodarka nie przyśpieszy. I warto sprawdzić, co stało się ze złożonymi już jakiś czas temu zapewnieniami.
„Elektorat warszawski” jeszcze przed referendum usłyszał, że zamiast ekspresówki S3 do granicy z Czechami wybudują nam obwodnicę Warszawy. I faktycznie, jeszcze w 2013 r. uruchomiono pierwsze postępowania przetargowe. Unijne pieniądze popłyną, powinno być super. Więc w czym problem? Eksperci alarmują, że czekają poważne problemy z pozwoleniami na budowę tzw. węzła „Lubelska”. To ma być wielkie skrzyżowanie, gdzie zbiegnie się obwodnica Warszawy z autostradą A2 w kierunku Białorusi i trasą S17 z Lublina. To skrzyżowanie tras do niedawna było elementem wschodniej obwodnicy Warszawy. A decyzja środowiskowa dla całej tej trasy – z powodu błahych błędów proceduralnych – już wygasła.
Nowa decyzja powinna ujrzeć światło dzienne w tym roku, ale na pewno zostanie oprotestowana. A więc wbicie łopaty będzie możliwe najwcześniej… w 2018 r., czyli rok przed oddaniem, zgodnie z obietnicami, obwodnicy. Trzeba też dodać, że niecałej, bo brakująca cała tzw. wschodnia część też straciła ważność decyzji środowiskowej. Czy ktoś z urzędników, radnych, polityków, inżynierów liczył się z czasem i straconymi pieniędzmi?
Inny przypadek znalazłem na Dolnym Śląsku. Tam zakończyła się budowa obwodnicy Ząbkowic Śląskich, ale trasa pozostaje zamknięta. Powodem są dwie tzw. bramownice do montażu sygnalizacji świetlnej, które dyrekcja dróg najpierw zatwierdziła, a potem kazała zmienić. W 2011 r. zarządca drogi nie miał żadnych zastrzeżeń do standardowych bramownic, które można zobaczyć na wielu trasach w Polsce. W 2012 r. okazało się jednak, że są niebezpieczne, gdyż… zmieniły się przepisy określające normy dla tych konstrukcji i GDDKiA poleciła wykonawcy zamówić inny rodzaj. Ale to nie koniec – okazało się, że GDDKiA życzy sobie takich bramownic, które są niedostępne na polskim rynku. Wykonawca drogi znalazł je dopiero u producenta z Norwegii.
W efekcie nowa droga, która powinna być otwarta już ponad rok temu, stoi zamknięta. Samochody rozjeżdżają miasto. Czy ktoś policzył, ile to wszystko kosztuje?
Piszę o tym tylko po to, żeby pokazać, jak w absurdalny sposób niweczone są już nawet nie tyle obietnice polityków, co pomysły i projekty niezbędne do tego, by Polska stała się normalnym krajem. I jak marnotrawione są w ten sposób środki finansowe. Czy i tym razem wyborca łyknie to wszystko bez problemów? Czy raczej sprawdzi, czym go karmią?
Krzysztof Ziemiec |