Ta diagnoza nie jest nowa. Opozycja głosi ją – w tych lub innych słowach – od kilku lat. Teraz jednak dochodzimy do momentu, w którym rozpad państwa staje się widoczny gołym okiem. Objawy choroby narastają.
Spójrzmy na frankowiczów: kilkaset tysięcy rodzin zostało złapanych w życiową pułapkę. Mają domy i mieszkania, za które zapłacą co najmniej dwukrotnie więcej niż powinni. Zapłacą prawdopodobnie nielegalnie, ponieważ całe orzecznictwo polskie i europejskie dochodzi do wniosku, że żadnych franków nikomu nie wypłacono, że to była tylko sztuczka. Ba, są nawet pierwsze wyroki w tych sprawach. A jednak agendy państwa polskiego nie wykazują żadnej woli pomocy swoim pokrzywdzonym obywatelom. Nie ma nacisku na banki, by zaprzestały stosowania nielegalnych klauzul, by wycofały się ze „strzyżenia owiec”, by nie łupiły bezwstydnie swoich klientów. Przeciwnie, polski nadzór finansowy martwi się, że w przypadku obalenia „kredytów frankowych”... sektor bankowy zbyt dużo straci. Dodajmy: sektor, który notuje w Polsce rekordowe zyski.
Dochodzimy do momentu, w którym rozpad państwa staje się widoczny gołym okiem
Kolejna sprawa: afera taśmowa. Ktoś nagrał czołowych przedstawicieli politycznych i państwowych kraju, a śledztwo prowadzone jest mniej energicznie niż w przypadku włamania do altanki w ogródku działkowym. I to mimo pewności, że upubliczniono jedynie część taśm. Prokuratura zrezygnowała nawet z prób odzyskania nagrań z uszkodzonego nośnika, który wpadł w jej ręce, stwierdzając, że... to będzie za drogo kosztowało! A przecież na nagraniach mogą znajdować się np. informacje o przestępstwach albo słowa, które mogą komuś służyć do szantażu (z pewnością istnieją kopie). Uzyskanie treści – z państwowego punktu widzenia – mogłoby komuś konkretnemu zaszkodzić, ale długofalowo byłoby likwidacją poważnego zagrożenia o skali państwowej.
|
I tak można wymieniać. Najpotężniejsze spółki skarbu państwa powoli, ale wyraźnie wymykają się spod kontroli politycznej, stając się udzielnymi księstwami. I to wokół tych wielkich firm – jako swego rodzaju centrów decyzyjnych i finansowych – toczą się dworskie rozgrywki. Ich siła sprawia, że potrafią wpływać na media, służby specjalne, polityków, i nawet premier nie może im już wiele nakazać. Zwłaszcza tak słaby premier jak Ewa Kopacz, pozbawiona autorytetu i również wielu umiejętności. Bo to przecież premier, która np. obsadzając tak ważny resort jak MSZ, kierowała się układem frakcyjnym we własnej partii, a nie troską o jakość polskiej polityki zagranicznej.
Dekompozycja państwa jest problemem, którego nie rozwiążą żadne ustawy. Scalić państwo można tylko od góry, porządkując poszczególne segmenty, powierzając je, na długo, państwowcom – a więc ludziom, którzy potrafią myśleć w kategoriach szerszych niż własny, bieżący interes.
Jacek Karnowski |