Zmiany, które od dziesięciu lat dokonują się na Węgrzech, swym znaczeniem wykraczają daleko poza samo węgierskie społeczeństwo i poza politykę. Gdyby tak nie było – premier Holandii nie proponowałby ostatnio wykluczenia Polski i Węgier z Unii Europejskiej.
Neurotyczną wrogość wobec Polski tłumaczą same rozmiary naszego kraju, jesteśmy jedynym wielkim państwem europejskim leżącym w Europie Środkowej. Węgry nie mają tej rangi. Mają ludność mniejszą od Belgii, prawie dwa razy mniejszą od Holandii. Dlaczego więc ich polityka tak boli przywódców Unii Europejskiej?
To przede wszystkim kwestia ideowej odwagi premiera Viktora Orbána. Jego deklaracja o nadchodzącym czasie „nieliberalnej demokracji” dosłownie wstrząsnęła Europą, setki razy cytowano ją w przemówieniach w Parlamencie Europejskim, trafiała do oficjalnych rezolucji, jako najstraszniejszy przykład „zbrodnio-myśli”. Tymczasem, premier Węgier wcale się tym nie zrażał, ale konsekwentnie kontynuował przebudowę państwa w oparciu o zasady cywilizacji chrześcijańskiej, patriotyzmu, antykomunizmu, a co najgorsze – z punktu widzenia liberalnej Europy – otwarcie mówił o uniwersalnym znaczeniu polityki Węgier. Wykorzystywał do tego każde forum w Unii, w Niemczech czy w Polsce. Otwarcie głosił potrzebę „kulturowej kontrrewolucji” na naszym kontynencie.
Kilka dni temu znowu wytrącił z równowagi europejskich polityków. Ogłosił wielki programowy artykuł w „Magyar Nemzet”, podejmując na nowo zasadnicze orędzie swej polityki. Jako jej podstawę wskazuje długą, cały czas „konkretyzującą się walkę o intelektualną suwerenność i wolność”. Siła tych słów nie leży w radykalizmie postulatów, ale w głębi podejścia. Suwerenność polityczna wymaga suwerenności intelektualnej. Ani Węgry, ani żadne państwo naszego regionu nie zbuduje silnego, niepodległego państwa, myśląc kategoriami oderwanymi od naszej wiary, kultury i historii. Co więcej – ten proces głębokiej reformy intelektualnej musi być długi, bo nie polega przecież na rzucaniu haseł ku poprawie nastrojów wyborczych. Jednocześnie musi konkretyzować się w wynikających zeń przemyślanych i daleko idących zmianach, bo dopiero definiując je i realizując wychodzi się poza sferę uczuć i życzeń.
Orędzie z „Magyar Nemzet” ma wielkie znaczenie dla Polski, nie mniejsze jak wydarzenia na Białorusi. I nie tylko dlatego, że premier Węgier wielokrotnie wskazuje nasz kraj jako politycznie najbliższy. Bliskość naszych państw to nie tylko fakt, ale i powołanie. Tylko nasza współpraca może nadać polityczny kształt solidarności środkowoeuropejskiej. Premier Morawiecki zadeklarował poparcie dla idei Międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny, która stanowi właśnie przykład „konkretyzacji walki o intelektualną suwerenność i wolność”. Czas, by ta zapowiedź – wraz z wypowiedzeniem konwencji stambulskiej – stała się europejskim faktem. Integracja zachodniej Europy zaczęła się od węgla i stali, niech integracja Europy Środkowej zacznie się od promocji i obrony praw rodziny.