Coraz częściej deklarowana w naszym życiu publicznym „wolnościowość” każe zapytać, czym jest sama wolność. Nazwy w życiu publicznym są (same w sobie) jedynie deklaracją intencji, a nie gwarancją konsekwencji, nie mówiąc o tym, że bardzo często są jedynie ideową uzurpacją albo nawet zasłoną dymną dla działań zaprzeczających deklarowanym wartościom.
Czyż pacyfizm („walka o pokój”) nie był często użytecznym narzędziem agresji i rozbrojenia jej ofiar? Wystarczy choćby przypomnieć, jaką rolę w ekspansji Związku Sowieckiego odgrywały „inicjatywy” i „ruchy pokojowe”.
Albo czy feminizm („ruch praw kobiet”) nie jest formą stopniowego społecznego wykluczenia milionów matek i żon (ale także kobiet wybierających samotne życie w czystości jako mniszki lub siostry zakonne)? Czyż rzeczniczki i rzecznicy feminizmu w swoich deklaracjach „praw” nie ignorują zupełnie życia i praw tych kobiet?
Niektórzy uważają za wolność apagorefobię, wrogość wobec wszelkich zakazów. Im mniej zakazów, tym większa wolność. Nawet konieczne zakazy traktuje się tu nie jako gwarancję, ale jako ograniczenie wolności. Tymczasem, jak rozsądnie zauważył Maurras, wolność rozpustnika to deprawacja, wolność złodzieja to kradzież, wolność bandyty to rozbój, a wolność kłamcy to dezinformacja. Wolność dla wszystkich – jak konkluduje prowansalski mędrzec – to nie wolność, ale piekło dla wszystkich. Katechizm św. Jana Pawła II stwierdza to bardzo jasno: „Wolność nie daje nam prawa do mówienia i czynienia wszystkiego” (art. 1740).
Czymże zatem jest wolność? Dlaczego uważamy ją za tak ważną, podstawową wartość? Dlaczego o nią walczyliśmy i gotowi jesteśmy ze wszystkich sił jej bronić?
Gdy mówimy o swobodach, o wolnościach narodowych, społecznych czy obywatelskich – mamy na myśli możliwość i środki wypełniania funkcji naszej natury. Wolność nauki jest nieodłącznie związana z możliwością poszukiwania prawdy. Wolność polityczna – z działaniem na rzecz dobra wspólnego. Wolność wychowania – z życiem rodziny. Wolność narodu – z możliwością realizacji suwerennych kompetencji jego państwa. Wolność to suma swobód wynikających z naszej natury i należnych nam na mocy sprawiedliwości. Sprawiedliwość jest ich ramą i źródłem. Przeciwdziałanie niesprawiedliwości nie ogranicza wolności.
A co z ograniczeniem władzy? Mieści się we wspomnianej już zasadzie: absolutna wolność władzy to tyrania. Władzę zawsze wykonują ludzie – nie tylko moralnie niedoskonali, ale i intelektualnie omylni. Co nie znaczy, że prawowita władza nie jest w stanie realizować dobra wspólnego i trafnie go rozpoznać. Należy więc i tu zachować umiar, czyli iść prosto – drogą zasad. Władzę należy ograniczać, by pod pretekstem swych kompetencji nie narzucała całkowicie arbitralnych rozstrzygnięć. Nie należy jej jednak ograniczać tak bardzo, by realizacja dobra wspólnego narodu (i ochrona jego wolności!) stała się praktycznie niemożliwa.