Paradoksalnie, sztabowcom i zwolennikom największych partii towarzyszą mieszane uczucia. Platforma wypadła bowiem wyraźnie lepiej, niż prognozowano jeszcze kilka tygodni temu. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że po wejściu w buty opozycji po kryzysie ukraińskim i po gwałtownej zmianie retoryki („głosuj na bezpieczeństwo”) liczyła na więcej. To znów miał być jednoznaczny tryumf. Tym bardziej, że były to dla PO najłatwiejsze wybory z całej serii, która przed nami. Najłatwiej grać w nich na międzynarodowych kompleksach Polaków – „co o nas w Brukseli sobie pomyślą”, „chwalą tam naszego premiera” – i najmniej w nich realnych ludzkich problemów, za które władza ponosi odpowiedzialność. Donald Tusk rzucił do boju wszystkie swoje zasoby, licząc na uruchomienie kuli śnieżnej. Tego celu nie osiągnął. A przed nim wyzwania o niebo trudniejsze.
|
– bo Ukraina rzeczywiście skomplikowała sytuację opozycji. Co zrobić, gdy dysponująca pełną osłoną medialną władza zaczyna podkradać program i zacierać różnice? Dobrej recepty nie ma. Mimo to i po stronie opozycji widać niedosyt. Remis to bowiem głównie wynik strat Platformy, w mniejszej mierze zysków PiS. Szklany sufit został więc nadkruszony, ale nie rozbity. Powodem do refleksji powinien też być wynik pozostałych partii prawicy. „Szalony” (a może bez cudzysłowu?) Korwin-Mikke odebrał część wyborców Palikotowi, ale część zdobył kosztem PiS. Z kolei wynik ziobrystów, gowinowców i Ruchu Narodowego to w sumie niemal 9 proc. Bardzo pokaźna grupa wyborców konserwatywnych szuka więc innej oferty niż PiS. Można oczywiście zakładać, że gdy mniejsze „projekty” zakończą się upadkiem, powrócą oni pod skrzydła Kaczyńskiego. Nie można też jednak wykluczyć, że albo nie pójdą głosować, albo zasilą jakieś nowe ugrupowanie, bo tych nigdy nie zabraknie.
Jarosław Kaczyński zdaje sobie oczywiście sprawę z tych dylematów. Wybory do PE traktował jak sprawdzenie w boju możliwości jednolitego PiS i jego konkurentów. To etap niezbędny, ważenie siły przed ewentualnymi rozmowami, zapewne raczej z poszczególnymi politykami niż z całymi ugrupowaniami. Część komentatorów wskazuje tu zwłaszcza na Jarosława Gowina, który może być autonomicznym, ale lojalnym partnerem Kaczyńskiego. Problem w tym, że gospodarczo-liberalna Polska Razem zburzyłaby prosocjalny przekaz PiS. Być może jednak warto.
Wybory przyniosły, pośrednio, także odpowiedzi na kilka innych istotnych pytań. Radio Maryja potwierdziło swoją realną siłę – przyzwoity wynik Solidarnej Polski to w dużej mierze zasługa tej rozgłośni. Z kolei zdobycie mandatu przez Marka Jurka, startującego w Warszawie z dalekiego 5. miejsca, dowodzi, że środowiska chrześcijańskie coraz bardziej świadomie dokonują wyboru i umieją rozeznać autentyczny przekaz. W kilku przypadkach liderzy partyjni przekonali się też, że nieznani kandydaci przegrywają nawet wówczas, gdy są wyraźnie namaszczeni.
Środowiska chrześcijańskie coraz bardziej świadomie dokonują wyboru i umieją rozeznać autentyczny przekaz
W sumie mamy więc ciekawy krajobraz, z którego płynie zasadniczy wniosek: zmiana władzy to trudne wyzwanie, ale jednak, mimo wszystko, realne.
Jacek Karnowski |