20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wiatr historii

Ocena: 0
2748
Coś naprawdę ważnego stało się 10 maja 2015 r. Bronisław Komorowski, a więc urzędujący prezydent, cieszący się od lat sondażowym poparciem grubo przekraczającym 50 proc., wspierany przez zdecydowaną większość establishmentu i wszystkie wielkie media, przegrał pierwszą turę wyborów. Zdobył znacznie mniej głosów niż pięć lat temu w pierwszej turze (wówczas poparło go ponad 41 proc. głosujących, teraz ledwie 33 proc.). Przegrał z Andrzejem Dudą – kandydatem partii, która ponoć nie jest w stanie wygrać żadnych istotnych wyborów i którą od lat straszy się małe dzieci. Co szczególnie istotne, reprezentant PiS osiągnął bardzo dobry wynik pomimo wielkiego sukcesu Pawła Kukiza – niezależnego kontestatora, zbierającego głosy wyborców antysystemowych, niechętnych całej klasie politycznej.

To wygląda na przełom. Obóz władzy doszedł do ściany. Podskórne procesy trwały od dawna, chwilami dawały o sobie znać (np. protesty na Śląsku), ale długo nie widzieliśmy ich w pełnej krasie. Erozja zaufania do rządzących umykała także socjologom, którzy od miesięcy pokazywali polityczne status quo. A teraz, nagle, niemal bez ostrzeżenia, wielkie bum. Ujawniły się siły, których nie sposób kontrolować. Prezydent Komorowski jest w tej kampanii taki sam jak zawsze (no, może jest go więcej, co niekoniecznie mu pomaga), widać, że bardzo się stara, że szuka w sobie energii, że chce być charyzmatyczny, ale to wszystko na nic, jałowy bieg. Można dodawać gazu, ale szybciej się nie pojedzie. Nie pomogą żadne obietnice referendum w sprawie JOW-ów ani inne równie desperackie i puste gesty. Nie na tym polega istota wyborczej rewolty, bo nie o szczegóły chodzi, ale właściwie o wszystko. Może najbardziej o pytanie, po co prezydentowi ta władza, skoro uważa, że już jest świetnie?

Role się odwróciły. To Andrzej Duda jest faworytem
Owszem, Andrzej Duda udał się prawicy, kampanię ma co najmniej bardzo dobrą, ale znów, gdyby nie było wiatru, najpiękniejsze żagle by nie pomogły. Kampania parlamentarna 2011 roku też była niezła, a mimo to PiS przegrało 10 punktami. W finale Platforma zagrała spotem „Oni pójdą na wybory, a ty?”, prezentującym rzekomo agresywną twarz opozycji. To zadziałało, prawie wszyscy niezdecydowani poparli władzę. Teraz sztab Komorowskiego sięgnął po identyczną metodę, próbując wmówić Polakom, że za sympatycznym i ciepłym Dudą stoi agresywny Kaczyński. I co? I nic. Nie zadziałało. Oto istota zmiany i jednocześnie jej skala.

Role się odwróciły. To Andrzej Duda jest faworytem. Teoretycznie musi do siebie przekonać tylko co drugiego wyborcę Pawła Kukiza, by zwycięstwo mieć w kieszeni. Oczywiście pod warunkiem, że w drugiej turze frekwencja będzie podobna. To może najważniejsze pytanie: czy obóz prezydencki będzie w stanie zmobilizować do głosowania zniechęcony elektorat PO, który 10 maja został w domu? Będzie straszył PiS-em, będzie groził kataklizmem. Zadanie to jednak niełatwe, bo Bronisław Komorowski tak bardzo rozmija się z nastrojami społecznymi, tak silnie symbolizuje przeszłość i brak nadziei, że trzeba dużej determinacji, by na niego głosować.

Szansa jest olbrzymia. Każdy inny rezultat niż zwycięstwo będzie bolał zwolenników zmiany. Andrzej Duda naprawdę „musi” wygrać. Tak się dokonuje zmian: zdobywając to, co wydawało się niezdobyte. Z kolei zmarnowanie takiej szansy zemści się straszliwie. Także dlatego, że obóz władzy posunie się jeszcze dalej w kierunku ograniczania swobód demokratycznych i pluralizmu. Jeszcze 9 maja myślał przecież, że kontroluje sytuację, że i Platforma, i Komorowski są skazani na władzę. Dziś wie, że ta poobijana, setki razy skazana na śmierć, wydawałoby się ośmieszona do końca opozycja samym swoim istnieniem stwarza zagrożenie. Niby nic nie ma, niby tkwi w niszy, a jednak potrafi wygrywać. I potrafi walczyć o większość bezwzględną!

To jest historyczny moment. Wszyscy powinniśmy mieć tego świadomość. I Paweł Kukiz, decydujący być może o losach Polski (kogo poprze?), i zwykli Polacy, którzy naprawdę mogą pomóc zmianie. Mogą mobilizować bliskich i znajomych, mogą pomóc w inny sposób. Polska nie musi tkwić w ślepym zaułku kłamstwa i ułudy, może ruszyć do przodu. A władza nie musi niszczyć rodziny i podkopywać roli Kościoła: władza naprawdę może służyć narodowi. Bo dotąd rządzący raczej pilnują Polaków – by nie podskoczyli – niż im służą.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci
Idziemy nr 20 (503), 17 maja 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter