Przed dziesięciu laty składałem z delegacją naszego Sejmu oficjalną wizytę w Parlamencie Brytyjskim. Jako przewodniczący Izby Gmin przyjmował nas wtedy Michael Martin, szkocki działacz związkowy i poseł Partii Pracy, pierwszy na tym stanowisku katolik od czasów św. Tomasza More’a. Opowiadał mi o polskich żołnierzach, którzy w czasie II wojny stacjonowali w Szkocji i z których wielu zostało tam na emigracji. I opowiadał o swojej parafii, w której jeszcze wiele lat po wojnie po niedzielnej Mszy modlono się wspólnie o odzyskanie niepodległości przez Polskę. Szkotów po prostu z wzajemnością lubimy. Lubimy ich historię, kulturę, z dumą myślimy, że ostatni jakobiccy pretendenci byli bliskimi potomkami Jana III Sobieskiego.
Słysząc jednak o projektach oddzielenia się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa, powinniśmy mieć świadomość ideowego i geopolitycznego kontekstu tego projektu. Unia Europejska popiera rozkład wielkich państw narodowych. Oficjalni entuzjaści globalizacji, zniesienia granic handlowych i najmocniej scalonej Europy chcieliby dziś wykopać nowy Wał Atlantycki, by jak najbardziej odgrodzić gospodarczo Wielką Brytanię od kontynentu, ku przestrodze innych narodów: oto ceną sprzeciwów wobec stopniowego demontażu suwerenności będzie gospodarcza izolacja. A najchętniej oprócz Wału Atlantyckiego postawiliby jeszcze nowy Mur Hadriana, odgradzający Anglię od Szkocji. Kiedy w debacie po referendum brytyjskim reprezentujący szkockich nacjonalistów, zasiadający w Parlamencie Europejskim w radykalnie lewicowo-liberalnym klubie Zielonych poseł Alyn Smith zapowiedział, że Szkocja nie da się oddzielić od Unii Europejskiej – dostał owacje na stojąco.
Separatystyczne nacjonalizmy, dążące do demontażu starych państw narodowych, mają dość często lewicowy bądź radykalnie liberalny charakter – i w Unii Europejskiej widzą protektora swych nadziei. Dla samej zaś Unii są dogodnym instrumentem presji na państwa.
Zapowiedź szkockiego kryzysu otwiera jednak Polsce szansę na odegranie istotnej roli w tych wydarzeniach. Szkoccy – tak jak na przykład katalońscy – nacjonaliści chcą eksponować „postępowy” charakter swej ideologii, szczególnie poprzez otwarte nastawienie do imigracji. W szkockim referendum na temat wyjścia ze Zjednoczonego Królestwa mają głosować również imigranci. To daje Polsce ważny instrument wpływu. Polska może powiedzieć, że możemy (oczywiście nieoficjalnie) zachęcać Polaków w Szkocji do głosowania za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie, jeśli Wielka Brytania da nam argumenty, jeśli zachowa prawa społeczne polskich pracowników na dotychczasowym poziomie. O wyniku szkockiego referendum mogą rozstrzygać dosłownie tysiące głosów. W tej sytuacji każdy polski głos za jednością Wielkiej Brytanii może mieć niebagatelne znaczenie. I mam nadzieję, że właśnie to Jarosław Kaczyński powiedział premier Theresie May w czasie swej wizyty w Londynie.