Aleppo to jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych miast Bliskiego Wschodu. Co wspólnego ma z Warszawą? Oba miasta są stolicami i oba zostały tragicznie potraktowane przez historię. Jedno się podniosło jak feniks z popiołów, drugie – miejmy nadzieję – będzie miało niedługo taką szansę. Polacy poprzez własne doświadczenia mogą nie tylko lepiej zrozumieć Aleppo, ale i mu pomóc.
Na początku lipca, czyli już za kilka tygodni, do Krakowa przyjadą dwa tysiące delegatów z ponad 170 krajów w związku z 41. sesją komitetu UNESCO. Jednym z jej tematów ma być sytuacja w Aleppo. Uczestnicy spotkania dostaną m.in. album „Czekając na odbudowę” autorstwa Jerzego S. Majewskiego według wyboru Joanny Lang z Muzeum Powstania Warszawskiego. Album przypomina, jak wyglądała Warszawa po tragedii drugiej wojny światowej i z jakimi problemami musieli się zmagać konserwatorzy przy tej sławnej rekonstrukcji, która ze względu na pieczołowitość odbudowy znalazła się – zupełnie wyjątkowo, bo na takie listy nie wpisuje się rekonstrukcji – w 1980 roku na liście zabytków UNESCO. Analogia z Aleppo narzuca się sama. Autorzy we wstępie umieścili nawet zdjęcia przedwojennej i burzonej w czasie okupacji Warszawy, które do złudzenia przypominają dzisiejsze Aleppo. I jeszcze Grozny, czyli stolicę Czeczenii po dwóch totalnych wojnach, niemal 20 lat temu, niemal całkowicie zrównaną wtedy z ziemią. A dziś – wiem, dzięki jakim pieniądzom – odbudowaną tak, że po hekatombie nie ma ani śladu!
Wydawać by się mogło, że rekonstrukcja zabytków Warszawy przeszła już do historii. Ale specjaliści architekci i historycy sztuki wciąż pytają: Jak odbudowaliście wtedy Warszawę? Jak to się udało? Kto pomógł? Na podstawie jakich planów? Ile pracowali konserwatorzy? Dla wielu ludzi z Zachodu wydawało się to nierealne! A jednak „cały naród budował wówczas swoją stolicę”… i to często za Bóg zapłać. Teraz, wykorzystując nasze doświadczenie, eksperci chcą opracować przyszłą odbudowę Aleppo; w związku z tym oczy UNESCO są powtórnie zwrócone na Warszawę.
Ale najciekawsze jest to, że na skojarzenie sprawy Warszawy i Aleppo wcale nie wpadła strona polska, tylko międzynarodowa społeczność ekspertów.
Jakie wnioski zatem płyną z tego wszystkiego? Ano, po pierwsze – to moja refleksja – zbyt często sami nie wiemy, co posiadamy, kim jesteśmy, jak wspaniałe dzieła jako naród stworzyliśmy i jak wspaniale potrafimy się jednoczyć (szkoda, że nie zawsze!).
Po drugie – jeśli ta analogia, to wykorzystanie naszych doświadczeń sprawi, że Aleppo ożyje, to nie może być piękniejszego żywego pomnika Opatrzności Bożej.
Nie zapominajmy o naszych wspaniałych dokonaniach, o tym, za co podziwia nas świat. Zbyt często tego nie wiemy albo, co gorsza, się wstydzimy. Nie zapominajmy, że pomoc niejedno ma imię, ale starać się o to trzeba każdego dnia.