Ledwo co świętowaliśmy urodziny papieża 97-kilogramową kremówką, a tu kolejny „prezent”: z herbu Wadowic władze miasta usunęły klucze papieskie (jak wyglądał wcześniej, można zobaczyć obok). Lewicowy burmistrz Mateusz Klinowski tłumaczy to względami „poprawności heraldycznej i nowoczesności”. Rozumiem, że znanemu z antykatolickich poglądów urzędnikowi nowoczesność miesza się ze świeckością.
Na jednej trzeciej flag państw świata znajdują się symbole religijne – połowa z nich to symbole chrześcijańskie. Na razie tylko klubowi piłkarskiemu Real Madryt przyszło do głowy usunąć ze swojego herbu krzyż. Nawet urzędnicy europejscy nie wpadli jeszcze na pomysł, by z flagi Unii usunąć 12 gwiazd, odnoszących się wszak do słów Apokalipsy św. Jana: „a na jej [Maryi] głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.
Czy kiedy wreszcie polskie miasto ma coś, co jest marką – a tu marką miasta jest sam Jan Paweł II i jego Muzeum – Dom Rodzinny – to trzeba to wyrugować? Zmiana herbu to koszt 30 tys. zł, do którego należy doliczyć koszty wymiany szyldów i innych emblematów go wykorzystujących. Ale zostawmy koszty, choć zapytam z przekąsem: gdyby nie papież Polak, kto by kupował te wszystkie wadowickie kremówki?
Dla rodziny symbolem jest nazwisko, dla państwa – herb, flaga. W heraldyce miast polskich symbolika religijna plasuje się na drugim miejscu pod względem częstotliwości występowania. Burmistrz Klinowski tłumaczy jednak, że nie należy mieszać symboliki miejskiej z kościelną – klucze zostaną więc umieszczone obok tarczy herbu, a nie za nią. Dodano do niej dewizę: „Tu się wszystko zaczęło”.
Czy jednak – przy tak skrzętnych zabiegach, by zapomnieć o sednie tego „wszystkiego” – za parę lat komuś to hasło coś powie?