Nie potrzeba żadnych kompetencji, by ocenić to czy owo. Zasiadanie w jury to zatem niezwykle pociągające zajęcie, o które biją się np. gwiazdy w telewizyjnych programach. Juror – to brzmi dumnie, do tego samemu nie musi się niczego udowadniać. Wystarczy, że się powie, że zrobi się minę albo wykona ruch wskazujący na stopień aprobaty lub dezaprobaty.
Oceniany jest w gorszej sytuacji. Przekonują się o tym politycy, którzy przechodzą z opozycji do rządzenia. Łatwość w krytykowaniu musi nagle ustąpić trudności w odpieraniu ataków. Rządzący często długo nie radzą sobie z tą niekomfortową zamianą ról. Stąd powszechna jest u nich niemal zawsze ta nieznośna narracja, że to poprzednicy są winni temu czy innemu zaniedbaniu.
Jeszcze bardziej irytujące jest wchodzenie przez kolejne rządy w te same koleiny błędów i wypaczeń, a czasem nawet kardynalnych przewinień. Ileż to razy Polacy marzyli o władzy, która skończy z nepotyzmem, z biurokracją, z szastaniem publicznymi pieniędzmi? Ileż razy słyszeli obietnice, że taki koniec nastąpi?
Praktyka pokazuje, że albo należy się przyzwyczaić i uznać, że to po prostu niemożliwe, by władza się samoograniczyła, albo zniechęcić do polityki, albo dalej marzyć o świecie idealnym. Zawsze też możemy czerpać satysfakcję z paliwa, jakie dostajemy od polityków, choć czasami rzeczywiście opadają ręce i trudno niektóre rzeczy zrozumieć. Skupieni przez lata na krytykowaniu innych, są zwykle wyjałowieni i niewiele mają do zaproponowania, gdy w końcu dostaną władzę. Takie wnioski można wysnuć, analizując kariery największych politycznych krytykantów. Po każdej ze stron.
Jednym wszystko kojarzy się z Jarosławem Kaczyńskim i jakiekolwiek by padło pytanie, o podatki czy o wojsko, i tak w odpowiedzi usłyszmy: „Kaczyński”. Są też politycy, którzy nie byliby w stanie funkcjonować bez krytyki Tuska i Platformy. Przez lata krytykują sobie bez miary i bez konsekwencji, lekko i przyjemnie, a gdy każe im się stanąć po drugiej stronie – wypadają miernie. Dlatego, mając na uwadze szalone tempo świata, warto czasami sobie uświadomić, że zamiast trwonić czas na ciągłe zasiadanie w takim czy innym jury, warto popracować.
Nad sobą. Bo a nuż to my pewnego dnia będziemy musieli coś umieć?
Dorota Gawryluk |