Internetowy kolaż zestawia Irlandię z czasów pielgrzymki Jana Pawła II z 1979 roku z ostatnią pielgrzymką Franciszka. Wówczas na Ojca Świętego czekały nieprzebrane tłumy, a dziś dosłownie pojedynczy ludzie. Irlandia nie jest jeszcze krajem tak zeświecczonym jak Francja czy Holandia, ale na pewno jest dalej od Kościoła, niż jeszcze kilka dekad temu. Kiedyś była ostoją katolicyzmu w Europie, teraz stała się bardzo liberalna i potrzeba jej nowego ducha, aby ludzie odzyskali wiarę.
To właśnie dlatego dwudniowa papieska pielgrzymka była tak bacznie obserwowana przez wiernych i przez światowe media. Pielgrzymka ważna i trudna z kilku powodów. Ale tym najważniejszym była niechlubna przeszłość i patologiczne wręcz zachowania niektórych duchownych. Puste dziś kościoły to efekt właśnie takich zachowań i zaniedbań. Dlatego też oczekiwania Irlandczyków wobec wizyty Franciszka były ogromne, bo i zaufanie do Kościoła – czy raczej do instytucji kościelnych – zostało bardzo mocno nadszarpnięte. Franciszek przybył na 9. Światowe Spotkanie Rodzin, ale dla większości Irlandczyków priorytetem było rozliczenie ciężkich win, których ofiarami były setki nieletnich.
I na szczęście takich słów ze strony papieża nie zabrakło. Bo to od przeprosin i oddania w opiekę Matki Bożej ofiar nadużyć seksualnych i ich bliskich, papież zaczął uroczystą Mszę Świętą w Dublinie. Odniósł się do tej bolesnej karty w historii Kościoła, bo wiedział że to jest konieczne! Lokalne władze kościelne przez dziesięciolecia nie poradziły sobie z odpowiednią reakcją na te odrażające przestępstwa, co słusznie wywoływało oburzenie. I co wciąż jest przyczyną cierpienia i wstydu dla wspólnoty katolickiej oraz zwątpienia wielkiej grupy wiernych.
Irlandczycy ufają, że postawa papieża to część całego procesu odnowy Kościoła. U nas, gdzie ten proceder, z wielu powodów, miał nieporównywalnie mniejszą skalę niż na Zachodzie Europy, wciąż słychać głosy, żeby sprawy nie nagłaśniać, nie pytać, nie drążyć. Bo problem jest w każdej grupie społecznej, a temat służy tylko przeciwnikom Kościoła i religii.
Otóż nie. Jeśli chcemy, aby Polska nie stała się Irlandią, to nie chowajmy głowy w piasek i miejmy odwagę piętnować i odepchnąć grzech, pozbywając się zatrutych owoców. Inaczej, w dobie wolnego przepływu informacji, polski Kościół też przegra.
Dziś uczciwość w takich kwestiach i zasadnicza komplementarność w zachowaniu duchownych jest fundamentem i prosperowania żywego Kościoła, i moralnej odnowy całego społeczeństwa. Kościół jest już chyba ostatnią instytucją, której słucha większość Polaków. Pytanie, jak duża większość i jak długo jeszcze? Odpowiedz należy do każdego z nas, ale księża mają ważniejszą rolę! Oby nie było za późno. I oby nie była to z góry przygotowana odpowiedź na taki czy inny film, który niebawem się ukaże.