19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ukraińskie zmagania

Ocena: 4.7
1802

W czasach „radzieckich” Ukraina liczyła oficjalnie 52 mln mieszkańców. Liczba podawana dziś w oficjalnych statystykach to 42 mln. Ale w rzeczywistości jest dużo gorzej. Do nowego systemu opieki zdrowotnej zapisało się 29 mln obywateli. Szacuje się, że do tej liczby należy dodać ok. 20 proc. obywateli, którzy z różnych względów nie czują potrzeby kontaktu z lekarzem. Na zajętym przez Rosjan Krymie żyje ok. 2 mln ludzi, a w znajdujących się pod kontrolą separatystów terytoriach wokół Doniecka i Ługańska – ok. 1mln (1,5 mln wyemigrowało do Rosji, do innych części Ukrainy albo gdzieś dalej). W sumie więc można szacować, że dziś to wielkie obszarowo państwo liczy ok. 34-36 mln ludzi.

Spadek liczby ludności to doskonały miernik katastrofy, ale nie jedyny. PKB Ukrainy wynosi obecnie ok. 133 mld dolarów. Dla porównania: PKB Polski to 581 mld dolarów, a więc grubo ponad cztery razy więcej. Sprzedaż nowych samochodów w Polsce to poziom 600 tys. sztuk rocznie, a na Ukrainie – ok. 80 tys. Nawet w ludnościowo dwukrotnie mniejszej Rumunii sprzedaje się dwukrotnie więcej samochodów – 150 tys. Do tego struktura gospodarki jest więcej niż niezdrowa; u nas małe i średnie przedsiębiorstwa wytwarzają ok. 60 proc. dochodu narodowego, na Ukrainie – zaledwie 15 proc. Reszta należy do kilku oligarchów: Achmetowa, Kołomyjskiego, Pińczuka, Firtasza, Poroszenki. Ten ostatni, były prezydent, to właściciel potężnej sieci fabryk i punktów sprzedaży słodyczy o nazwie Roshen, wchodzącej również na nasz rynek. Z jednej strony skala firmy pozwala na ekspansję, z drugiej, u nas ten sektor daje pracę i zarobek tysiącom drobnych i średnich firm, a na Ukrainie jest w ręku jednego człowieka.

Ukraińska definicja oligarchy jest bardzo precyzyjna. Nie wystarczy mieć olbrzymie pieniądze – najbogatszy Rinat Achmetow szacowany jest nawet na 20 mld dolarów – trzeba mieć także co najmniej jedną telewizję. Nie dla zabawy, nie dla bliżej nieokreślonego wpływu na rzeczywistość, ale po to, by promować określonych polityków, którzy dzięki temu wsparciu wchodzą do Rady Najwyższej, w której z kolei pilnują, by interesy mocodawców nie były naruszone. I koło się zamyka. Parlament staje się swego rodzaju spółką kilku najbogatszych ludzi, którzy traktują kraj jako teren do eksploatacji.

Wydawało się, że wybór Wołodymyra Zełenskiego na prezydenta będzie kolejnym obrotem tego toksycznego koła. Za popularnym aktorem, który w serialu „Sługa narodu” grał prezydenta z przypadku, stał bowiem Ihor Kołomojski, właściciel Prywatbanku znacjonalizowanego za Petra Poroszenki. Wydawało się, że Ukraina nie ma żadnych szans na jakiś krok do przodu. Dziś większość ukraińskich komentatorów jest jednak przekonana, że Zełeński próbuje zerwać się ze smyczy, np. odmawiając Kołomojskiemu zwrotu banku czy ostro reagując na jego polityczne wywiady dla zagranicznej prasy, w których tamten wypowiada się jak człowiek posiadający władzę. W tej grze Zełenski ma pewne szanse. Dzięki wielkiej popularności wprowadził do Werchownej Rady 254 posłów. Jak pokazują kolejne głosowania, z Kołomyjskim jest związana bezpośrednio grupa ok. 35-40 deputowanych, reszta znalazła się w parlamencie wyłącznie dzięki prezydentowi. To zaś sprawia, że pojawia się unikatowa szansa na przyjęcie rozwiązań, które pchną kraj na normalne tory rozwoju. To okno możliwości nie będzie rzecz jasna otwarte zbyt długo, bo oligarchowie mogą skorumpować bądź zastraszyć nowych parlamentarzystów. Zapewne dlatego Zełeński tak bardzo się spieszy; symbolicznie określa swoje rządy mianem „turboreżimu”, czyli systemu, w którym czas i tempo pracy odgrywają kluczową rolę.

Ukraina walczy o przetrwanie. Została zatruta sowiecką okupacją, przeorana wielkim głodem, wojną, a później, już po upadku ZSRR, wyjątkowo złośliwym rakiem oligarchii. Robi dwa kroki do przodu, ale często również dwa kroki do tyłu. Ma wielkie problemy z budowaniem instytucji, z korupcją, ze wspomnianą na początku emigracją, z tożsamością. Nas Polaków drażnią i bolą banderowskie ciągoty części elit. Nie wiadomo też, jak silne państwo ukraińskie wpłynie na położenie Polski, czy np. nie stanie się kluczowym partnerem Niemiec w tej części Europy. Ale mimo to walka Ukraińców o własną państwowość budzi moją sympatię. Może dlatego, że przypomina nasze zmagania, tyle że w formie znacznie bardziej skrajnej.

 

Idziemy nr 51/52 (740), 22/29 grudnia 2019 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter