Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu zawiesił na trzy miesiące prof. Aleksandra Nalaskowskiego za poświęcony ideologii LGBT felieton „Wędrowni gwałciciele”, opublikowany w tygodniku „Sieci”. Kara jest dotkliwa. Po pierwsze, jest publicznym napiętnowaniem, a po drugie, wiąże się z konkretnymi zakazami. Profesor Nalaskowski przez trzy miesiące nie może kształcić ani wychowywać studentów, ma również zakaz nadzorowania opracowywanych przez nich prac, nie może prowadzić badań naukowych. Nie zakazano mu jedynie czytania książek oraz pisania do szuflady.
Czy pan profesor rzeczywiście przekroczył dopuszczalne granice? W swoim felietonie opisał tzw. paradę równości, którą widział na własne oczy. „Podrygują tanecznie, niosąc tęczowe orły, tęczową Matkę Boską i tęczą upstrzone cytaty z Ewangelii. My w tym czasie jesteśmy zepchnięci na chodniki i trawniki. Ich policja pilnuje, a nas filmuje” – stwierdza gorzko, po czym podkreśla: „Mają przywileje, których nikt z nas nie ma. Mogą lżyć nasz Kościół, drwić z nas bezkarnie zza muru policyjnych tarcz, oczekiwać darmowej ochrony policyjnych legionów, która wszak nie jest za darmo. Ich kulawa tęcza jest traktowana jako jakaś druga strona, inny światopogląd. Milcząco akceptujemy, że tyfus, dżuma, ospa to odmiana normalności”. Wreszcie padają słowa, które zapewne najbardziej zdenerwowały lewicowych strażników myśli i słowa: Obca kulturowo i historycznie tęczowa zaraza, objazdowa tyrania chronionych przez policję gwałcicieli okupujących nasze ulice teraz sięga po kolejne, już mniejsze miejscowości”.
Słowa wyraziste, ale przecież opisujące to, co dzieje się w czasie tzw. parad równości i to, co promują środowiska LGBT. Tak, to co robią, jest gwałtem na naszym świecie, naszym społeczeństwie, na zdrowym rozsądku. Jest także brutalną, bezwzględną walką o władzę, o panowanie, o przyszłość. I nie można tego przykryć rytualnym, w istocie jałowym wezwaniem do debaty z oponentami. W latach 40. i 50. XX w. rację mieli ci mieszkańcy Zachodu, którzy wzywali, by walczyć z komunizmem, a nie ci, którzy chcieli się dogadać. Z ideologią w istocie totalitarną nie ma możliwości porozumienia, ona wyciągniętą rękę szybko wykręci i zażąda całkowitej kapitulacji. Jak trafnie rzecz ujął w jednej z telewizyjnych wypowiedzi sam prof. Nalaskowski: „to nie jest żadna ideologia LGBT, to jest strategia wojenna”.
Być może strategia tak szatańska, że w zderzeniu z nią nie mamy wielkich szans, i nasze pokolenia muszą przegrać, ale to nie znaczy, że mamy kapitulować albo udawać, że nie widzimy stawki tej konfrontacji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powtarza często, że Polska powinna pozostać wyspą wolności na mapie spętanej przez poprawność polityczną Europy. Rzeczywiście, w mediach czy w parlamencie wciąż można u nas debatować na tematy faktycznie zakazane na Zachodzie. Gdy jednak idzie o uczelnie wyższe, zwłaszcza te z największych miast, to niestety, pod względem ideologicznego zamordyzmu dogoniły już one Europę Zachodnią. Mnożą się wydziały gender studies, blokowane są wykłady z udziałem konserwatystów, osoby podejrzewane o prawicowość mają nikłą szansę na karierę. Zawieszono prof. Nalaskowskiego, ale głoszącym o niebo bardziej kontrowersyjne tezy agresywnym naukowcom o zacięciu skrajnie lewicowym nie spadł włos z głowy.
Ma rację ks. Henryk Zieliński, gdy mówi, że tak jak dla lewicy marksistowskiej kluczem do władzy były skupiska robotnicze, tak dla lewicy neomarksistowskiej bazą są uniwersytety. Gdy zaś „zmutowany komunizm”, jak mówiła o tym kierunku ideologicznym śp. prof. Anna Pawełczyńska, opanuje już wyższe uczelnie, rusza dalej niczym taran. Z tego punktu widzenia sytuacja Polski wygląda wręcz dramatycznie. Jeśli konserwatyści nie odbiją choć kawałka uniwersytetu – symbolicznego, nie konkretnego – to wcześniej czy później nie pozostanie po nich żaden ślad. Owszem, to wyzwanie niesamowicie trudne i niebezpieczne, ale trzeba je podjąć, jeśli nie chcemy, by Polska stała się drugą Irlandią. Zasłanianie się autonomią uczelni – jak to zdaje się czynić obecny minister nauki i szkolnictwa wyższego – nie jest tu żadną odpowiedzią.