16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Trzeba "załatwić"

Ocena: 0
2428
Po prostu są takie sprawy, które trzeba załatwić” – przyznał Bronisław Komorowski tuż po podpisaniu antyrodzinnego dokumentu, dla zmylenia ludzi nazwanego „Konwencją przeciwko przemocy”. Tak, są takie dokumenty, których nie można nie zaakceptować, jeśli chce się być poklepywanym przez możnych tego świata. Odrzucenie tych konwencji i ustaw oznaczałoby przecież wykluczenie z grona, które rozdaje międzynarodowe stanowiska, otwiera drzwi do kariery, pomaga w razie kłopotów. Oczywiście, to reguła niepisana, ale jak widać, bardzo czytelna. I dlatego są „sprawy, które trzeba załatwić”, czytaj: wepchnąć narodowi na siłę, choćby były sprzeczne z niemal wszystkimi głoszonymi poglądami, także z postawą życiową prezentowaną przez danego polityka. Bo kto jak kto, ale Bronisław Komorowski – tak podkreślający swoje przywiązanie do licznej rodziny – powinien wiedzieć, że rodzina i tradycja nie są – jak twierdzi Konwencja – źródłem przemocy. Odwrotnie: jeśli są żywe i prawdziwe, są jedynym skutecznym zabezpieczeniem przed wszelką przemocą.

Zdaniem prezydenta, „język konwencji antyprzemocowej nie ma znaczenia”. To już sensacyjne stwierdzenie. Ciekawe, o co zdaniem Bronisława Komorowskiego kłócą się prawnicy, o co toczą się batalie sądowe, jeśli nie o słowa? Na czym opierają się podczas ważnych rozstrzygnięć najwyższe trybunały, jeśli nie na zapisanych w ustawach słowach i ich interpretacji? Nawet w świecie zaatakowanym przez wirusy postmodernizmu słowa mają wielkie znaczenie.

Premier Ewa Kopacz przywiązaniem do rodziny afiszuje się z rzadka i chyba bez przekonania, ale też uznała, że konwencja to „sprawa, którą trzeba załatwić”. Donald Tusk wciąż jej doradza, a on akurat wie doskonale, co trzeba robić, by zajść na sam kamerdynerski szczyt. Na przykład zmuszenie steranych życiem ludzi do pracy do 67. roku życia – to była sprawa konieczna, przeforsowana nagle i wyraźnie podyktowana przez „czynniki zewnętrzne”. Także zmuszenie sześciolatków, by snuły się po wielkich szkolnych korytarzach, to była „sprawa do załatwienia” (inaczej: „trend globalny”). Teraz wskazał na „Konwencję”. Więc premier Kopacz, za pomocą groźby usunięcia z list, zmusiła swoich posłów, także „konserwatywnych”, do wciśnięcia guzika na „tak”. W świecie, który głosi wolność absolutną, a już zwłaszcza prymat sumienia nad wszystkim, władza polityczna bezwzględnie i brutalnie łamie przekonania ludzi niezgadzających się z tezą, że źródłem wszelkiego zła są „stereotypowe role kobiet i mężczyzn”, ludzi chcących bronić swoich dzieci i wnuków przed eksperymentami i także przed demoralizacją. Inna sprawa, że gotowość owych posłów do obrony tego, co rzekomo tak dla nich ważne, okazała się niewiele warta.

To rozróżnienie – na ludzi uważających, że „są sprawy, które trzeba załatwić”, które trzeba przepchnąć niezależnie od interesów narodu, i na tych, którzy zachowują osobistą niepodległość, to być może najważniejsza oś podziału na scenie politycznej. Dziś wiemy, po której stronie są i prezydent, i premier. Możemy mieć więc pewność, że gdy padnie cichy „rozkaz”, poprą i wprowadzenie euro, i powołanie unijnej armii, dalszą „integrację polityczną”, a także kolejne „pakiety klimatyczne”. Jak również „homomałżeństwa”. Niezależnie od kosztów, które w związku z tymi decyzjami poniesienie Polska.

„Konia z rzędem temu, kto wskaże negatywne skutki genderyzmu” – stwierdził prezydent, podpisując antyrodzinną konwencję. Na Zachodzie skutki już widać, choć oczywiście zaczadzeni ideologią mieszkańcy tamtych krajów widzą słabo. Człowiek wykorzeniony, człowiek bez więzi, człowiek lepiony codziennie na nowo to jednocześnie człowiek nieszczęśliwy.

W Polsce jeszcze widzimy zło. To nasz wielki atut. Dlatego nie można ustawać w przestrzeganiu przed zagrożeniem. Trzeba Polaków informować i edukować. Już można mówić o poważnych sukcesach. Wysyp dobrych książek na temat genderyzmu, pełna zaangażowania postawa biskupów, setki inicjatyw lokalnych, sprzeciw wielu rodziców – to musi przynieść owoce. Jest szansa, że na zagrożenie ze strony nowego wcielenia marksizmu Polacy będą relatywnie dobrze przygotowani. Bo gender nie chce starcia, debaty, oporu. Gender chce wchodzić w społeczeństwo po cichu, wręcz jako coś naturalnego, przyjaznego, niemającego nic wspólnego z ideologią.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci
Idziemy nr 12 (495), 22 marca 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter