25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Szansa na rzeczywiste partnerstwo

Ocena: 0
845

Po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego, który potwierdził wyższość polskiej konstytucji nad unijnymi traktatami, Donald Tusk zapowiedział, że teraz pokaże „mięśnie” i porwie kraj do walki. Nie porwał. Na plac Zamkowy w Warszawie, przy dobrej pogodzie, w dniu wolnym od pracy, przyszło, według wyliczeń policji, ok. 25 tys. osób (organizatorzy podają oczywiście wyższe, choć mało prawdopodobne liczby). W każdym razie nie była to, jak zapowiadano, najliczniejsza demonstracja w III RP. Można mówić o sporej porażce, a może nawet o klęsce lidera Platformy Obywatelskiej.

Tusk poległ nie tylko na bardzo ważnym polu frekwencyjnym. Wygłosił przemówienie, które składało się ze starych frazesów, z typowego dla niego balansowania na granicy prawdy. Przekonywał np., że siedem lat temu państwa Europy wybrały go na szefa Rady Europejskiej „ze względu na szacunek dla Polski, dla naszej pięknej i trudnej drogi do niepodległości, do Europy”. W istocie stanowisko to załatwił sobie, świadcząc różnego rodzaju przysługi (np. anulowany później kontrakt na francuskie helikoptery Caracal) i utwierdzając kanclerz Merkel w przekonaniu, że będzie jej posłuszny, z czego zresztą się wywiązał. Nie postawił się Berlinowi czy Brukseli w żadnej istotnej sprawie. Atakując z kolei Trybunał Konstytucyjny, nazwał sędziów „grupą przebierańców ubranych w sędziowskie togi” i mówił o „kłamstwie” w sprawie sprzeczności konstytucji z Unią Europejską. Na pytanie, co zrobić w sytuacji, gdy taka sprzeczność zachodzi – a przecież może zajść – nie odpowiedział.

Ale trzeba też zauważyć jeszcze jeden element: bezradność Tuska w obliczu kontrdemonstracji zorganizowanej przez Roberta Bąkiewicza i jego Stowarzyszenie Straż Narodowa. Lider PO nie poradził sobie z okrzykami płynącymi zza jego pleców, był wyraźnie spięty i zdenerwowany. Cóż, trudno pochwalać zakłócanie spotkań przeciwników politycznych, ale trzeba powiedzieć, że Tuska spotkało to, co spotyka liderów Zjednoczonej Prawicy od ładnych już paru lat. Zarówno premier Morawiecki, jak i prezydent Duda niemal na każdym spotkaniu muszą się mierzyć z lotnymi brygadami opozycji, krzyczącymi, gwiżdżącymi, wszczynającymi tumult. I radzą sobie lepiej niż lider PO, który w warunkach rzeczywistego pluralizmu zaczyna się gubić. Jest zresztą w wyjątkowo słabej formie. Potwierdza się, że gdy wracał do kraju, liczył na szybkie obalenie rządu, zapewne w porozumieniu z Jarosławem Gowinem. To się jednak nie udało. Gowin wyprowadził ze Zjednoczonej Prawicy zbyt mało szabel, a Jarosław Kaczyński dogadał się z Pawłem Kukizem. Blitzkrieg ugrzązł w błocie.

Teraz Tusk zdaje się mieć nowy plan. Chce sprawić, by wybory w 2023 r. stały się referendum w sprawie obecności w Unii Europejskiej, chce obsadzić rządzących w roli zwolenników Polexitu. Ma to być także czynnik jednoczący bardzo zróżnicowaną opozycję. Nieprzypadkowo mówił w niedzielę: „Jeśli znajdziemy taki wspólny mianownik [obrony rzekomo zagrożonej obecności w UE], to na końcu zmienimy tę władzę”. To Tusk nakręca temat Polexitu, budując tę całkowicie fałszywą oś sporu. W obozie rządzącym żadnego Polexitu nawet się nie rozważa. To zwykłe kłamstwo. Obóz rządzący nie dlatego spiera się z Unią, że lubi, ma na to ochotę lub przynosi mu to jakieś korzyści. Spiera się, bo jest atakowany przez Brukselę, która testuje na naszym kraju skokowe poszerzenie własnych kompetencji. Unia chce zmienić nasz status z kraju suwerennego na coś w rodzaju „prawnej kolonii” – obszaru, który właściwie o niczym nie może decydować samodzielnie i któremu z niepodległości pozostaną jedynie puste symbole narodowe. Już dziś mamy namacalne dowody przemocy, którą się stosuje wobec Warszawy: polski Plan Odbudowy wstrzymywany jest przez Komisję Europejską bez wyraźnego powodu. TSUE – będący prawno-politycznym ramieniem KE – uderzył także w kopalnię Turów, czyli zdecydował się na krok bezprecedensowy, niezwykle brutalny, wprost zagrażający polskiej energetyce, a tym samym polskiej gospodarce. Unijna presja, zazwyczaj rozmyta, rozpisana na niejasne akty prawne, osiągnęła poziom, w którym stała się widoczna gołym okiem.

Kiepska frekwencja na zwołanych przez Tuska marszach to promyk nadziei. Być może zdołamy w końcu przedefiniować nasze relacje z Unią i zamiast stosunków klienckich wywalczymy sobie prawo do rzeczywistego partnerstwa? Jest na to szansa. Pierwsza od dekad i być może ostatnia w tym pokoleniu.

Idziemy nr 42 (833), 17 października 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter