– To będzie najbardziej ubogie, ale i najbardziej radosne Boże Narodzenie z dotychczasowych – opowiadała s. Urszula o sytuacji w zrujnowanym 5-letnią wojną mieście. Słuchałam z coraz większym zadziwieniem o tym, jak wszyscy szykują się na Mszę Świętą w Boże Narodzenie w miejscowej katedrze, a właściwie w jej ruinach. Bo z najpiękniejszej świątyni w mieście tyle zostało – sterczące fragmenty ścian. Jak pełna entuzjazmu młodzież wynosi stamtąd gruz, montuje stół ołtarzowy. Wierzą, że kończy się wojna, że świątynia zostanie odbudowana. Pełni nadziei, bo rebelianci wycofują się z miasta. Radość i nadzieja muszą być w nich wielkie, skoro nie myślą, że modlitewne zgromadzenie może być wykorzystane przez rebeliantów do kolejnego ataku. S. Urszula mówi o tym w najnowszym świątecznym numerze „Idziemy”. Opowiem jeszcze o czymś co po godzinnej rozmowie z s. Urszulą nie zmieściło się w wydaniu papierowym „Idziemy”. Przy odgłosach bomb, w kaplicy sióstr trwa Adoracja Najświętszego Sakramentu. – Kiedyś jedna pani mówiła, że w takich warunkach przeżyła najpiękniejszy moment w swoim życiu, trwając na modlitwie odnalazła Jezusa – mówi s. Urszula.
Te święta mają niezwykłą moc. Wystarczy powiedzieć: „Boże Narodzenie”, a już myślimy: „radość, szczęście”. Czy jednak będzie w nich pełnia bez spotkania z Jezusem? Pomiędzy tym co ważne, co tworzy klimat świąt, szukaniem upominków dla najbliższych, dekorowaniem domu, oby były choć te krótkie, ale częste w ciągu dnia chwile z westchnieniem: „Przyjdź, Panie Jezu!”. Wypowiadane z taką nadzieją i zaangażowaniem z jakim młodzież w Aleppo szykuje się na Mszę w dzień Bożego Narodzenia. Przewartościowujące przedświąteczną krzątaninę. Doprowadzające do odnalezienia Jezusa i pełni radości Bożego Narodzenia. To także szansa na pokój w każdym sercu, w każdej rodzinie i w świecie. Marana Tha!