To znak czasu. Najlepsze polskie umysły szukają sposobu na zmianę kursu państwa. Czują, że sprawy idą w złym kierunku i rozglądają się za czynnikiem zmiany. W końcu dochodzą do wniosku, że jedyną siłą, o którą można oprzeć sanację III RP, jest PiS, najmniej uwikłany w status quo. Zwróćmy uwagę, że już wcześniej wokół projektu Jarosława Kaczyńskiego zebrała się grupa wybitnych, w pewnym sensie najwybitniejszych postaci polskiej inteligencji: dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, dr Tomasz Żukowski, profesorowie Andrzej Zybertowicz, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko. To ludzie, którzy za swoje zaangażowanie po stronie idei silnego państwa płacą dużą cenę; muszą znosić szyderstwa czy drobne szykany na uczelniach. Mimo to nie rezygnują; kierują bowiem nimi motywacje wykraczające poza bieżący komfort funkcjonowania.
Do tego należy dodać inne oznaki „buntu” ludzi nauki: Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego zrzesza setki osób, które alarmują choćby w sprawach wolności głoszenia poglądów na uczelniach. Coraz liczniejsza grupa naukowców angażuje się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej. Również wśród młodych środowisk intelektualnych właściwie wszystkie („Pressje”, Fundacja Republikańska, Instytut Sobieskiego), wołają o zmiany. W jakiejś mierze zjawiskiem pokrewnym jest budowa całego szeregu mediów przez dziennikarzy pozbawionych miejsca w mainstreamie. Można powiedzieć, że społeczna kontrelita czuje się coraz pewniej, coraz śmielej mówi o konieczności wyraźnej korekty kursu.
Czas premiera Tuska powoli dobiega końca. Dziś nie ma on Polakom niczego do zaproponowania, poza jeszcze większą dawką propagandy. Uderza przy tym szokująca wręcz niezdolność do zmiany. Ostatnia rekonstrukcja rządu przyniosła roszady jedynie kosmetyczne. Symbolicznie – na stanowisku pozostały nawet osoby powołane wyłącznie ze względów wizerunkowych. Nawet 14-procentowe bezrobocie nie okazało się impulsem do jakiegoś odważniejszego ruchu.
Sondaże są na razie stabilne, ale to pozory. Społeczny niepokój nie może się ujawnić, bo jego artykulację blokują media. Przedstawiając swój zespół ekspertów, prof. Piotr Gliński tak opisał ten proceder: „Od dwóch tygodni jestem w sposób absolutnie bezprecedensowy blokowany w polskich mediach. Nie mam do nich dostępu. Od pięciu miesięcy, od czasu jak jestem aktywny w życiu publicznym, w pierwszym i drugim programie telewizji publicznej byłem przez 10 minut”. W telewizjach komercyjnych zapewne też nie lepiej. Cały czas trwa za to promowanie różnych wersji oferty lewicowej, szykowanej jako koło ratunkowe na czas po Tusku. Kolejny raz ktoś liczy, że oszuka Polaków.
![]() | Jacek Karnowski |