Idealnie w tę współczesną „filozofię” życia wpisała się Elżbieta Bieńkowska, wicepremier i minister infrastruktury i rozwoju. „Pasażerom to można tylko powiedzieć jakby sorry, mamy taki klimat, no niestety” – powiedziała po tym, jak z powodu oblodzenia trakcji kolejowej pasażerowie PKP utknęli w polu w nieogrzewanym pociągu, bez jedzenia i picia, i byli skazani na spędzenie w takich warunkach wielu godzin.
Psychologowie nazwaliby takie zrzucanie z siebie odpowiedzialności „mechanizmem projekcji”. Jest to jeden z narcystycznych mechanizmów obronnych. Pojawia się w sytuacji doświadczenia własnych braków i wiąże się z zaprzeczeniem posiadania wolnej woli. Ten syndrom zdradza również prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. „Klimat nam się zmienia i w związku z tym mamy takie nawałnice, których jeszcze kilka lat temu nie było, w każdym razie nie tak często. Myślę, że trzeba się do nich przyzwyczaić, a nie pomstować na nie” – mówiła w „Salonie politycznym Trójki” po zalaniu Trasy Toruńskiej w czerwcu ubiegłego roku.
O czym świadczą takie stwierdzenia padające z ust czołowych polityków? Z pewnością nie o złej woli klimatu. Bo klimat nie ma woli. Klimat w naszej szerokości geograficznej, mimo wszystko, wciąż jest przewidywalny. Wolę, i to wolną wolę, mają ludzie. I im bardziej odpowiedzialną pełnią funkcję, tym ich działania podejmowane z wolnej woli mają większy zasięg. Dzięki woli, dobrej woli polityków np. w Danii, której klimat nie rozpieszcza, na takie kryzysowe sytuacje jest zawsze przygotowany zapasowy tabor spalinowy.
W Polsce, sorry, ale nic takiego nie ma miejsca. I sorry, ale nikt za to nie jest odpowiedzialny. Z wyjątkiem klimatu. A ten przecież nie może nic zrobić, bo podlega prawom natury. A pasażerowie płacą za bilety. Może niepotrzebnie? Bo jeśli taki mamy klimat, to sorry, ale przejazdy zimą powinny być za darmo, bo nie wiadomo, czy się dojedzie, a jeśli się dojedzie, to nie wiadomo dokąd.
Tylko klimat się zmienia. Zresztą naukowcy twierdzą, że dobrze, że się zmienia. Gdyby był statyczny, świat nigdy nie ewoluowałby do postaci, jaką mamy obecnie. W końcu to zmiany klimatyczne sprawiły, że skończyła się epoka lodowcowa. Czy sprawią również, że wreszcie skończy się wśród polityków epoka zrzucania z siebie odpowiedzialności? Sorry, ale niewiele na to wskazuje. Być może dlatego, że – jak udowodnili naukowcy – zrzucanie winy na innych jest zaraźliwe i roznosi się jak wirus. Jeśli ciągle słyszymy, jak inni mówią: „to nie ja, to on”, zaczynamy robić to samo. Sorry, tacy już jesteśmy.
Może więc cieszmy się i z „sorry” minister Bieńkowskiej, bo wkrótce możemy nie usłyszeć nawet i tego.
Monika Florek-Mostowska |