17 kwietnia
środa
Rudolfa, Roberta
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Sofiści u władzy

Ocena: 0
2118
Janusz Palikot wyznał był parę lat temu, jako wpływowy wówczas polityk rządzącej Platformy Obywatelskiej („przesympatyczny i mądry chłopak, mądry mężczyzna i polityk” wedle słów obecnej premier Ewy Kopacz): „nie lubię Sokratesa […] lubię sofistów, ich uważam za pierwszych demokratów”. Istotnie, Palikot dobrze wybrał patronów. „Nie” dla demokracji republikańskiej i „abstrakcyjnej”, owych rządów ludzi mądrych i odważnych, wspólnie radzących o dobru wspólnym – „tak” dla demokracji wyborczej, w której nie chodzi o przekonywanie oponentów, ale o animowanie poparcia „mas”, tych rządów pieniądza sprowadzających się do walki o władzę, w czym tak świetnie odnaleźli się komuniści.

Sofistykę najprościej można zdefiniować jako „odwracanie kota ogonem” albo – nawet lepiej – jako „robienie z kota Palikota”. Echa sofistyki słyszymy w najbardziej dramatycznym momencie Ewangelii: „Cóż to jest prawda?” (J 18, 38). Dla sofistów same pytania: co to jest prawda? co to jest prawo? co to jest dobro publiczne? to tylko słowa, tak jak stwierdzenie „Bóg jeden wie” dla sowieckiego ateisty. Bo – według sofistów – każdy ma „swoją prawdę”, „swoje prawo”, swoje „dobro”. W ten sposób potrafią unieważnić każdą normę nie tylko moralną, ale i prawną. Dzisiejsi sofiści, zaprzeczając, jakoby kiedykolwiek bronili pornografii lub domów publicznych, rozkładają ręce w retorycznym geście i pytają: ale cóż to właściwie są te „treści pornograficzne”, czy to „nakłanianie innej osoby do uprawiania prostytucji, ułatwianie jej tego albo czerpanie z tego korzyści”? Co z tego, że mówi o nich kodeks karny; wszyscy to oczywiście potępiamy, ale nikt nie wie, co to jest. I w ten sposób wywracają całe obszary teoretycznie obowiązującego prawa.

Tydzień temu widzieliśmy to w sejmowej debacie o in vitro. Była ona jednym wielkim tryumfem nowoczesnej sofistyki. Wszyscy, od zwolenników nieograniczonej selekcji ludzi do urodzenia po najbardziej gromkich zwolenników „zakazu in vitro”, pokornie zgodzili się z sofistycznym założeniem, że sprawa dotyczy materii prawnie otwartej, że w tej sprawie żadnego prawa nie ma, że prawo musi zastąpić „wolnoamerykankę”.

Tymczasem z prawnego punktu widzenia, niezależnie od moralnej oceny in vitro, dwie rzeczy są (prawnie!) pewne: że rodzice, którzy zdecydowali się na in vitro, mają obowiązek przyjąć odpowiedzialność za każde poczęte tą drogą dziecko oraz że nikt nie ma prawa tych dzieci niszczyć. To nie prywatny „pogląd”, ale sentencja Uchwały Sejmu RP z 21 lipca 2006, w której szeroka (ponad 83 proc.) większość stwierdziła, że „niszczenie ludzkich embrionów […] narusza art. 157a Kodeksu karnego, przewidujący prawnokarną ochronę zdrowia dziecka poczętego”. Polskie prawo nigdzie nie czyni rozróżnienia na dzieci poczęte in vitro i in ventre, pozaustrojowo i naturalnie. Przypomina o tym projekt rezolucji już trzeci rok czekający w Sejmie na pierwsze czytanie. Dlaczego nikt z posłów nie powiedział tego głośno? Pozostaje to ponurą tajemnicą polityki opanowanej przez sofistów.

Marek Jurek
Idziemy nr 16 (499), 19 kwietnia 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter