Ani jedno, ani drugie nie jest receptą na sukces. Polacy nie chcą już markowania. Ciągłego mówienia, ile kto pracuje – zresztą, to niezdrowo pracować bez wytchnienia. Polacy nie chcą już udawania i migania się elit. Czasy, gdy zachwycali się piarowymi sztuczkami Tuska i jego ekipy, minęły. Robienie dobrego wrażenia już nie wystarczy, żeby zdobyć i utrzymać władzę. Po tym, jak okazało się, że dobre wrażenie może robić też opozycja, że kandydat na prezydenta też umie ładnie mówić i nosić dobre garnitury, szanse politycznych pozerów – a tych w polityce nie brakuje – spadły radykalnie.
W zmianie, na którą postawili Polacy i na którą chcą – jak się zdaje – stawiać w kolejnych wyborach, nie chodzi już tylko o to, kto się ładniej zaprezentuje. Choć miło widzieć, że i tu mamy już pewien poziom. Nie przekonuje mnie też prosta diagnoza, że Polacy stawiają na młodych. Młodość nie jest wartością sama w sobie. Brak doświadczenia nigdy jeszcze nie był atutem i nie jest teraz. Chyba że chodzi o brak doświadczenia w kręceniu i lawirowaniu, brak doświadczenia w jedzeniu ośmiorniczek za pieniądze podatników czy wyciąganiu pieniędzy z sejmowej kasy na prywatne wojaże.
Z badań profesora Norberta Maliszewskiego wynika, że Polacy zatęsknili za wartościami i że sprawa wyznawanych zasad wydaje się teraz fundamentalna. Zatem nie chodzi o odmłodzenie polityki, ale raczej o jej profesjonalizację i przywrócenie elementarnej uczciwości. Przyzwoitość w polityce wydaje się dziś kwestią kluczową. A ona nakazuje służbę – a nie wynoszenie się nad innych, skromność zamiast rozrzutności, dialog dla dobra wspólnego – a nie konflikt. I to jest spore wyzwanie, jakie stoi dziś przed politykami. Bo pokusy władzy są bardzo silne. Wygrają ci, którzy potrafią się oprzeć. Jak w życiu.
Dorota Gawryluk |