Nie jestem ani fanem portali społecznościowych, ani uczestnikiem Marszu Niepodległości. Ale muszę głośno zaprotestować. „Facebook musi się ogarnąć” – ogłosił tydzień temu poseł Marek Jakubiak w proteście przeciwko zablokowaniu jego konta przez adminów portalu. Facebook po 24 godzinach odblokował konto, ale niesmak pozostał. Po raz pierwszy w historii przytrafia się coś takiego posłowi polskiego parlamentu. Taka próba ingerencji – czy może nawet cenzury – w przypadku polityka to już próba wpływania na jego pracę.
Poseł umieścił na swoim profilu wpis, że ma zamiar pojawić się z rodziną na Marszu Niepodległości. Zilustrował to fotografią, na której było morze biało-czerwonych flag. Był też oficjalny plakat zapraszający na Marsz, a tam m.in. malutkie logo Falangi. I to stało się powodem interwencji. Dodajmy, że znak – choć wielu z nim nie po drodze – nie jest u nas zabroniony, ale nie spodobał się komuś, kto wie lepiej!
Ktoś powie: wielkie międzynarodowe korporacje, takie jak Facebook, mają swoje zasady i jak się komuś nie podoba, to fora ze dwora. Otóż nie! W tym samym czasie – jak wykazali to internauci – Facebook nawet na moment nie zablokował profili czczących komunistycznych zbrodniarzy, a tym bardziej wulgarnie antyreligijnych i antykościelnych.
Ktoś powie: takie firmy nie kochają demokracji i wolności słowa i traktują je bardzo wybiórczo. Na tak pojmowaną obronę demokracji chyba nie powinniśmy się godzić. To już raczej terror poprawności polityczno-środowiskowej. Coś, co niszczy zdrowe funkcjonowanie każdej społeczności. Taki wzorzec wolności słowa to żaden wzorzec.
Zadaniem takiej spółki powinno być – jak w biznesie – głównie zarabianie pieniędzy. Tam po stronie adminów i tu po stronie obrońców portalu przestano myśleć. My w Polsce jesteśmy wrażliwi na tym punkcie. Po wielu protestach władze portalu zaczęły stopniowo zmieniać zaostrzone rygory wobec „groźnych” dla nich użytkowników.
I na koniec wiadomość z ostatniej chwili. Niemiecki wymiar sprawiedliwości wdrożył po raz pierwszy śledztwo przeciwko kierownictwu Facebooka w związku z zawiadomieniem o przestępstwie złożonym przez adwokata z Wuerzburga. Zarzucił on menedżerom portalu tolerowanie wezwań do popełnienia morderstwa na tle narodowościowym, gróźb użycia przemocy, kwestionowania Holokaustu i innych przestępstw. Można? Można.
Czy Facebookowi grozi upadek? Pewnie nie. Ale nam już zagroził upadek w myśleniu i trzeźwym patrzeniu na rzeczywistość. Dobrze, że opór przeciw wprowadzeniu tylnymi drzwiami nowej cenzury jest wśród młodych ludzi tak duży.
Krzysztof Ziemiec |